Na wstępie chciałabym Was bardzo przeprosić za tak długą przerwę, ale przez ostatnie dwa tygodnie zawisły nade mną czarne chmury. Postanowiłam więc odpocząć od internetu, nie chcę i nie lubię pisać, gdy nie mam na to zwyczajnie ochoty :)
Płyny micelarne z biegiem czasu zajęły stałe miejsce w mojej pielęgnacji, co zresztą widać po wpisach pojawiających się na blogu. Podczas recenzowania słynnego płynu Biodermy, wiele z Was wspomniało także o płynie Garnier, który swego czasu zrobił prawdziwą furorę na blogach. Dlatego po dobiciu dna płynu Biolaven (notabene naprawdę świetnego, warto go wypróbować, jeśli się wahacie) , wzięłam się za dokładne przetestowanie powyższego produktu. Owszem stosowałam go znacznie wcześniej, ale zbyt nieregularnie, by obiektywnie i szczerze móc go ocenić.
Niestety, gorzko i dotkliwie przepłaciłam za stosowanie produktu Garniera, dlatego czuję rozgoryczenie, gdy widzę prawie pełną butlę płynu - wszak jest bardzo wydajny i z pewnością (bez oszczędzania) nie skończyłby tak szybko. Zanim jednak przejdę do działania, poruszę inne kwestie.
Płyn umieszczony jest w 400ml butli z nakrętką typu klik - często ulegają one zniszczeniu (podczas częstego otwierania), ale nic takiego nie miało miejsca i póki co otwarcie trzyma się świetnie (mimo że plastik wygląda dość słabo). Można dozować odpowiednią ilość, nie trzeba się mocować przy wylewaniu, ani też płyn nie 'sika' strumieniem jak w niektórych przypadkach. Plastik jest też odpowiednio miękki - można go delikatnie przycisnąć, ale się nie odkształca. Pojemność jest ogromna i ciężko będzie zużyć płyn przez 6 miesięcy przy oszczędnym dozowaniu, dlatego nie warto jest aż tak skąpić.
Nie za bardzo rozumiem co ma ten produkt wspólnego z naturą, nawet parsknęłam śmiechem, czytając 'filozofię Garnier Skin Naturals' . Jakoś nie widać tego po waszych składach, by składniki naturalne miały pierwszeństwo w recepturach. Ktoś ma chyba zbyt szeroką wyobraźnię, bo kosmetyki Garnier nawet nie leżały obok kosmetyków naturalnych, ale nie będę już zbaczać z tematu ;)
Produkt jest testowany dermatologicznie i okulistycznie, nadaje się więc
do demakijażu oczu, nie powoduje pieczenia i łzawienia powiek, choć
radzi sobie słabo z usuwaniem makijażu oka i ust. Bardzo podobne składy mają inne kosmetyki z tego samego koncernu, np. micel L'oreal Skin Soft. Produkt jest bezzapachowy, choć mój wrażliwy nos wyczuwa jakąś kwaskowatą woń.. grejpfrut? Coś tam czuć, ale w miarę neutralnego i niedrażniącego. Płyn pieni się w opakowaniu jeśli zdążycie nim wstrząsnąć, albo zaliczy upadek, ale nie zauważycie już tego przy aplikacji na skórę. Zachowuje się jak zwykły tonik, z tym, ze całkiem dobrze oczyszcza skórę z zanieczyszczeń ;)Nie zostawia też lepkiego filmu i się nie klei, ale czuć delikatną warstewkę na skórze.
Wiem, że wiele z Was ten płyn uwielbia. Ale niestety,w moim przypadku okazał się strasznym niewypałem i doprowadził moją niemalże idealną cerę (nie licząc powierzchownym przebarwień) do stanu, delikatnie mówiąc niewyjściowego.
Początkowe wrażenie było naprawdę zachęcające, dlatego stosowałam go sumiennie o poranku, między poprawkami kremu z filtrem i przy wieczornym demakijażu. Można więc powiedzieć, że eksploatowałam go bardzo intensywnie i bacznie obserwowałam efekty. Musze przyznać, że świetnie oczyszcza, to, co rzuciło mi się w oczy, to jego niesamowita wydajność. Z niektórymi płynami łączy mnie wręcz burzliwa wieź, gdyż często okazywały się niewydajne (musiałam zalewać kilka płatków kosmetycznych, by przygotować skórę na kolejną porcję kremu) , przy Garnierze wystarczy jeden. Jest bardzo skuteczny i bez problemu usuwa kremy z filtrem i wszelkie kosmetyki na bazie silikonów (bez konieczności tarcia, rozpuszcza wręcz makijaż) ,z czym np. micel Biodermy ma problem. Ma natomiast problem z tradycyjną kolorówką - produktami do ust i tuszami do rzęs, trzeba go zużyć więcej. Cudownie odświeża skórę, daje efekt świeżości i czystości, co jest u mnie wręcz pożądane. Jako jedyny element demakijażu z pewnością nie zda egzaminu, ale może okazać się fajnym dopełnieniem pielęgnacji. Generalnie okazałby się przyzwoitym produktem do oczyszczania skóry, gdyby .. no właśnie.
Myślałam, ze w końcu mogę wskoczyć do drogerii i kupić sobie kosmetyk, który zawędruje prosto na moją twarz. Jak widać niekoniecznie. Płyn wydawał mi się tak fajnym kosmetykiem, że zaledwie po dwóch dniach zaryzykowałam i używałam go bezpośrednio na skórze twarzy, co zdarza się raczej rzadko. Skóra odświeżona, czysta, no czego chcieć więcej. Niestety, wraz z każdym kolejnym dniem stan mojej skóry zaczął się tragicznie pogarszać.
Początkowo nie obwiniałam tego płynu, serio. Akurat byłam w takim okresie, gdy lubi mi coś wyskoczyć, ale niestety,z dnia na dzień było tylko gorzej, a Garnier był jedynym nowo wprowadzonym kosmetykiem, którego działania i wpływu na skórę nie poznałam. Po odłożeniu, nagle skóra zaczęła dochodzić do siebie, więc nie mam żadnych wątpliwości, że to właśnie ten niepozorny kosmetyk zniszczył mi tak skórę i znacznie utrudnił walkę z przebarwieniami w tak krótkim czasie.
Skóra z dnia na dzień stała się nadwrażliwa, ściągnięta i przesuszona. Normalnie nie mam z tym problemu, ale nie przypuszczałam, że to wina płynu. Musiałam wykluczyć peelingi azelainowe, nawet tonik z glukonolaktonem, który jak nigdy dotąd zaczął mnie podrażniać, w zasadzie ograniczyłam się do serum z witaminą C, kremu z filtrem i nawilżania w wieczornej pielęgnacji. Niestety, wraz z kolejnymi tygodniami skóra stała się sucha jak pieprz, pojawiło się pełno małych, ropnych, gęsto usianych krosteczek (miałam wrażenie, że treść ropna wypełnia każdy por skóry), które strasznie swędziały i piekły. Pojawiły się zaczerwienienia w okolicach nosa, w bruzdach nosowych i brodzie, wyglądało to jak klasyczne ŁZS lub jak silna reakcja alergiczna. Nie jestem alergikiem, stosuję z powodzeniem kosmetyki naturalne i kombinuję z formułami, ale czegoś takiego jeszcze na swojej skórze nie doświadczyłam. Zaskoczyło mnie także to, iż produkt jest właśnie polecany do wrażliwej skóry, w moim przypadku wywołał problem i działał silnie drażniąco, nie od razu, ale jego negatywne działanie rozłożyło się w czasie.
Nie wiem, czy to gliceryna sieje u mnie takie spustoszenie, ale treść ropna blokowała chyba każdy por skóry. Zaskórników nie zauważyłam, ani tym bardziej typowych objawów komedogenności (poszarzała cera, zapchane pory), co skłoniłoby mnie do odłożenia produktu, po prostu z dnia na dzień zaczęło mnie zasypywać. Wiem, że z pewnością nie wrócę do tego kosmetyku, nie wiem, czy trafiła się jakaś zanieczyszczona partia (nie spotkałam się jeszcze z negatywną recenzją), czy moja skóra go po prostu nie lubi. Ale wiem jedno, to, co zrobił z moją skórą, tylko utwierdziło mnie w fakcie, ze w moim przypadku pielęgnacja drogeryjna bardziej szkodzi niż pomaga.
Z pewnością jest to jeden z lepszych produktów, który możemy dostać stacjonarnie pod względem skuteczności, wydajności i stosunku do ceny. Nie jest on odpowiedni dla mojej cery, bowiem działa na mnie silnie aknegennie i spowodował reakcję alergiczną, wywołał też problemy skórne, z którymi nie miałam w końcu aż takich problemów i powoli wychodziłam na prostą. Płyn często pojawia się w Biedronkach, tam też go kupiłam za zawrotną cenę 12,49zł, szkoda, że nie jestem w stanie go zużyć, myślę jednak, ze warto wypróbować, skoro aż tylu osobom odpowiada jego działanie. Od siebie nie mogę go polecić.
Pozdrawiam,
Ewa
uzywam tylko do zmycia makijazu a pozniej od razu myje twarz olejkiem(dzieki za polecenie:))wiec nie zauwazylam nic zlego:) tez nie ufam drogeryjnym kosmetyka. Mam cery niesamowicie sklonna do zapychania i kazdy zuzyty kosmetyk zamieniam na naturalny odpowiednik. Czy Ty Ewka albo ktoras z kobietek moze polecic krem/serum pod oczy? Mam strasznie sucha ta okolice a pod brwiami prawie mi sie luszczy, o cieniach moge zapomniec:( prosze o rade
OdpowiedzUsuńMoże Ziołolek 30+ z opuncją? :)
UsuńOoo :( czekałam na tą recenzję. Sama jestem gdzieś w połowie butelki i jestem zadowolona, dobrze oczyszcza (zdziwiłam się ile osadu zostawia czarne afrykańskie mydełko, kiedy spojrzałam na wacik, którym przetarłam twarz..). Od jakiegoś czasu zauważyłam większe uwrażliwienie ale podejrzewam o to żel Duac, którego zużywam już druga tubkę i teraz się zastanawiam...
OdpowiedzUsuńSpróbuj zrobić sobie kilkudniową przerwę i obserwuj skórę :)
UsuńMasz racje, trzeba się upewnić ;)
UsuńTej wersji nie miałam, ale mam fioletową i spoko.
OdpowiedzUsuńWielu osobom płyny i dwufazy Garnier odpowiadają, ale moja skóra mówi im stanowcze nie ;)
UsuńJaka dłuuuga recenzja, az się miło czytało :) Stosuje ten płyn na zmianę z niebieskim biedronkowym i jest okej ;D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, 150obs i rusza naprawdę konkretne rozdanie :D KLIK :)
To, że produkt jest "testowany dermatologicznie" i "polecany dla skóry wrażliwej" nie znaczy więcej, niż to, co jest napisane :) Czyli owszem, był testowany dermatologicznie, z jakim wynikiem? Tego producent już nie wyjawił. Tak, producent poleca go do skóry wrażliwej, na jakiej podstawie? Well... Pewnie z powodu swojej "naturalnej" filozofii. Naprawdę nie warto ufać zapewnieniom producenta i wiem, że nie tylko tym się kierowałaś przy wyborze bo umiesz czytać składy - bardziej piszę to ku przestrodze innych dziewczyn. Mam nadzieję, że Twoja skóra już dochodzi do siebie - znam ten ból.
OdpowiedzUsuńUsuri, właśnie o to chodzi, że są to słowa bez żadnego pokrycia, producent coś obiecuje, ale na jakiej podstawie? ;/
UsuńNo właśnie na żadnej, dlatego ja przerzuciłam się na kosmetyki samorobione i przynajmniej wiem, co w nich jest i jak działa. Żałuję, że tak późno, bo też przez bardzo długi czas ufałam producentom. Kroplą, która przelała czarę była moja ostatnia faza na pielęgnację azjatycką - wydałam mnóstwo pieniędzy, dostosowałam do typu cery, stosowałam z religijną dokładnością a skończyłam z zapchaną skórą i porami jak kratery :) Własnoręcznie robiony kosmetyk też może rzecz jasna zrobić krzywdę, ale robiąc go kierujemy się wiedzą o składnikach, a nie obiecankami działu marketingowego, więc płacimy tylko za to, co ma działać w określony sposób.
UsuńEch współczuję, że doprowadził Twoją cerę do ponownego nieładu :( Ja go używam bardzo chętnie, ale micel nie służy mi jako tonik - tzn. domywam nim resztki makijażu, a potem i tak jeszcze myję twarz, więc nawet gdyby miał zaszkodzić, to nie ma zbytnio jak. W każdym razie - życzę szybkiego powrotu do "normy" na buźce.
OdpowiedzUsuńBasiu, robię podobnie, ale ta gliceryna albo jakiś składnik skutecznie mnie podrażnia nawet przy krótkim kontakcie ze skórą. Może dlatwgo, że masuję dość długo twarz olejkiem myjącym, nie jestem jednak w stanie go zużyć.
UsuńRozumiem :(
UsuńHej Mademoiselle, ja tez zycze szybkiego powrotu do stanu sprzed uzywania micela. To troche przykre :( tyle sie starac, byc o krok od idealu, i zniweczyc jednym niepozornym kosmetykiem.
OdpowiedzUsuńJa wlasnie wczoraj bylam na kupnie plynu micelarnego i myslalam nad tym garnierowskim i biolavenem, ale ostatecznie znowu wzielam lipowy Sylveco.
Czy moglabys cos krotko powiedziec na temat tego micela biolaven w porownaniu do micela lipowego?
Pozdrawiam, M.
Działają bardzo podobnie, ale mam wrażenie, że Biolaven jest jednak odrobinkę skuteczniejszy:) Sylveco lepiej nawilża i jest moim ulubieńcem, ale Biolaven jest naprawdę świetny i kupię kolejną buteleczkę :)
UsuńDzięki :) miałam ochotę próbować choćby ze względu na zapach, po Twoich słowach spróbuje tym bardziej :)
UsuńPrzykro mi z tego powodu, że tak na Twoją skórę twarzy zadziałał :( U mnie działał bez problemu. Ale za to płyn z mixy tak na mnie działał jak ten na Ciebie. Poza tym zauważyłam, że wiele zależy też od dnia cyklu, w którym jesteśmy. Raz wygląda skóra lepiej raz gorzej. Ale jeśli ewidentnie wiesz, że to ten kosmetyk to szkoda.
OdpowiedzUsuńLeno, brałam to pod uwagę, ale stosowałam go tak długo, że w końcu odpuściłam sobie, bo skóra zaczynała przypominać jesień średniowiecza ;)
UsuńAle Cie zalatwil ten plyn:( ja mialam kiedys wersje rozowa u byla poprawna ale bez fajerwerkow
OdpowiedzUsuńMogłam się tego spodziewać po Garnierze :)
UsuńUżywam już kolejną butelkę i u mnie się sprawdza. Po raz pierwszy nie szczypią mnie oczy przy demakijażu. Dla mnie jest super, ale wiadomo, że są też osoby uczulone na niego.
OdpowiedzUsuńJolu, to fajnie, że u Ciebie się sprawdza, tak jak mówię, cena i skuteczność jest naprawdę super, ale szkoda, że u mnie się nie sprawdził ;)
Usuńja w ogole nie pozostawiam zadnych miceli na twarzy-stosuje tylko do zmycia makijazu i poprawiam zelem/olejkiem/mydlem, tak jak Ty mam zbuy wiele przejsc po kosmetykach drogeryjnych ;/ za to z makijazem oka daje rade :)
OdpowiedzUsuńTeż tak robię, ale jakiś składnik mimo krótkiego kontaktu ze skórą musi tak na mnie działać ;/ Myślałam, że zużyję go w ten sposób, nie wyrzucam kosmetyków, ale jakoś nie mam sumienia, by go komuś podrzucić ;)
UsuńJa jestem wierna micelkowi BeBeauty :)
OdpowiedzUsuńTen to dopiero miał pole do popisu :D Nie wspominam go zbyt dobrze i muszę chyba oficjalnie zakończyć testy ogólnodostępnych kosmetyków, bo źle mi to wychodzi ;)
UsuńDla mnie był w porządku, ale nie powalił mnie na kolana ;)
OdpowiedzUsuńTo dobrze, że sprawdza się przyzwoicie :)
UsuńA myślałam, że tylko mnie ten micel nie podpasował (biorąc pod uwagę ilość pozytywnych opinii w internecie)
OdpowiedzUsuńOpinie były chyba nad wyraz pozytywne, ale zawsze tak jest z kultowymi kosmetykami. Podobnie miałam z Biodermą, jakbym kompletowała kufer wizażysty, to może i bym zdecydowała się na Biodermę, ale na co dzień potwornie mnie zapchała i walczyłam z podskórnymi krostami, które pamiętam z gimnazjum..
UsuńHej Mademoiselle, ja tez zycze szybkiego powrotu do stanu sprzed uzywania micela. To troche przykre :( tyle sie starac, byc o krok od idealu, i zniweczyc jednym niepozornym kosmetykiem.
OdpowiedzUsuńJa wlasnie wczoraj bylam na kupnie plynu micelarnego i myslalam nad tym garnierowskim i biolavenem, ale ostatecznie znowu wzielam lipowy Sylveco.
Czy moglabys cos krotko powiedziec na temat tego micela biolaven w porownaniu do micela lipowego?
Pozdrawiam, M.
M. Kochana, odpowiedziałam wyżej :)
UsuńMademoiselle, strasznie Cie przepraszam, musialam to zaladowac ponownie przez przypadek, dopiero teraz widze ;d wybacz ;)
UsuńAleż nic się nie stało , nie masz za co mnie przepraszać :)
UsuńJa go bardzo lubię i uważam że w mojej pielęgnacji jest niezastąpiony. :) Ale każdy ma inną skórę.
OdpowiedzUsuńDokładnie, każdy ma inną skórę i wymagania :)
UsuńWiększość opinii na temat tego płynu jest mega pozytywnych.
OdpowiedzUsuńU mnie na szczęście nic złego nie zrobił ale nie popadłam w jakiś ogromny zachwyt. Owszem jest dobry ale nie bardzo dobry.
Piszę właśnie recenzję o nim ale chyba nie będzie zbyt wiele ach i och nad nim. :D
Dziś rano, jak i przy wieczornym demakijażu zauważyłam, że moja cera (mimo lepszej diety) idzie w złą stronę. Zaczęłam się zastanawiać, co może za tym stać: tonik z glukonolaktonem, żel aloesowy Gorvita, podkład mineralny Pixie czy właśnie płyn micelarny. Mam w domu remont, więc na początku tak to tłumaczyłam. Ale niedawno przeczytałam pod nowszym wpisem, że coraz częściej Garnier uczula (w tym Ciebie i inne czytelniczki). Skóra rano jest lekko zaczerwieniona, jakby podrażniona (a mam cerę płytko unaczynioną), pełno takich drobnych krostek, jakby zaskórników, ponadto przebarwienia mimo zastosowania toniku nie chcą zejść.
OdpowiedzUsuńPierwsze opakowania Garniera - nic się nie działo, byłam zadowolona. W promocji chwyciłam drugie (bo BeBeauty mi się nie sprawdza, Ziaja była dobra dla cery, ale słabo radziła sobie ze zmyciem makijażu). Ostatnio zauważyłam, że źle przechowywałam tonik z glukonolaktonem (powinno być w lodówce, a trzymałam go w szafce w łazience), więc myślałam, że to może dlatego też cera jest taka a nie inna. A żel aloesowy sprawdza się od lat. No nic, chyba nie pozostaje mi nic innego niż odstawienie Garniera i zmywanie makijażu czymś innym. Zobaczę, czy cera się polepszy, cały czas obserwując i stosując dalej tonik z glukonolaktonem i azeloglicynę.
Przy okazji powiem, że bardzo zachęciłaś mnie błotkami termalnymi - sięgnę po wersję z oligoelementami i trochę większe z siarką. Do tego ta glinka multani mitti też ma bardzo dobre opinie, więc spróbuję. Bardzo lubię spirulinę i glinki: ghassoul, czerwoną, zieloną (zielona najmniej skuteczna) za to, że tak ładnie łagodzą cerę, oczyszczają, wyrównują koloryt, jednak na przebarwienia nie działają spektakularnie. I jeszcze pytanie na koniec - czy jest różnica w efektach stosując glinkę francuską a brazylijską? Bo widzę, że mazidła mają brazylijską i cena jest wyższa, zawsze brałam francuską. ;)
Sandra
Sandra
Jest, francuska ma lepsze właściwości oczyszczające. Ogromne znaczenie ma miejsce wydobycia glinki, bo mają różny skład chemiczny,a wiec i właściwości.
UsuńOk, będę sięgać po francuską. :) Odstawiłam Garniera, zmyłam makijaż płynem micelarnym z kolastyny (ma całkiem fajny skład), potem zmyłam go, nałożyłam sobie maść na poszczególne zmiany i będę obserwować. :>
UsuńSandra
Trzymam kciuki, aby wszystko wróciło do normy, płyn z Garniera bardzo pogorszył stan mojej cery, dlatego radzę na niego uważać.
UsuńDla mnie ten płyn jest dobry i działa jak należy - sprawdza się przy wieczornym demakijażu, jednak mimo to będę szukała czegoś lepszego, bo wydaje mi się, że przesusza moją skórę.
OdpowiedzUsuńZdziwiła mnie taka recenzja i jak zadziałał micel na Twoją skórę, bo dla mnie to ideał... No ale wiadomo każdy posiada inna skórę wiec i tak może się zdarzyć. Bardzo możliwe ze Twoja skóra tak reaguje na któryś ze składników...
OdpowiedzUsuńNo, niestety,u mnie też się nie sprawdził. Dość szybko na powiekach pojawila sie łuszcząca skóra, pękająca. Nie mogłam się malować przez kilka dni. Pomógł krem na azs-Ziaja. Potem robiłam drugie podejscie i znów to samo. Plyn Loreala podobnie.Dodam, że uzywalam przedtem wielu plynow i żaden nie zrobił mi takiej krzywdy. Najwyraźniej ma w sobie coś, co mi nie służy, ale rozumiem, ze wiekszosci może odpowiadać
OdpowiedzUsuń