Można powiedzieć, że mamy już prawdziwą jesień,a ostatnie podrygi lata i rozwścieczone bystre promyki słońca przebijają przez korony drzew coraz słabiej. Jest to idealna pora na mocną regenerację skóry - bardziej wtajemniczeni wiedzą, iż najwyższa pora zadziałać intensywniej za pomocą kwasów, tudzież retinoidów.
Dzisiaj pojawia się bardzo obszerny post o peelingach chemicznych. Nie mam absolutnie na celu negowania tworzenia kwasowych roztworów w domu, ale chcę Was przestrzec przed sytuacjami, które zdarzają się notorycznie. Przy okazji chcę Was bardzo przeprosić za nieprzewidzianą, prawie dwutygodniową przerwę w blogowaniu - natłok obowiązków, jesienna aura, natężony ruch na blogu i pełna skrzynka wiadomości rządzą się swoimi prawami.
Kiedy należy udać się do specjalisty?
Kiedy nie masz w ogóle pojęcia o kwasach i retinoidach, nigdy ich nie stosowałeś, nie wiesz co jest odpowiednie dla Twojej skóry, nie masz pojęcia, czy nie jesteś uczulony, w zasadzie Twoja wiedza jest zerowa. Aby wykonać i przeprowadzić odpowiednio peeling chemiczny trzeba być mimo wszystko w temacie, nie musisz mieć szóstki z chemii i nie musisz być takim freakiem jak ja, ale musisz uważnie czytać ze zrozumieniem i trzymać się odpowiednich stężeń i wartości.
Zapukać do drzwi specjalisty (osoby posiadającej wiedzę w zakresie dermatologii i kosmetologii) należy także wówczas, gdy masz problem z cierpliwością. Peelingi chemiczne nie są dla rozgorączkowanych, oczekujących szybkich efektów. Takie zabiegi wykonywane w zaciszu domowym przy początkowym braku efektów, czy nawet pogorszeniu skóry, kuszą do kolejnych, częstszych i silniejszych zabiegów, które w ogólnym rozrachunku przynoszą więcej negatywnych skutków, aniżeli tych pozytywnych. Nie mam super doświadczenia, ale bardzo często piszą do mnie osoby, które właśnie pod wpływem emocji wyrządziły sobie krzywdę. Peelingi chemiczne w domu to świetna sprawa, ale jak wykonuje je osoba, która ma chociaż podstawową wiedzę i nie ma natury choleryka - nie wyobrażam sobie, bym latała histerycznie zakreślając ósemki z czerwoną twarzą od poparzenia się mocnym kwasem ;)
Kiedy planujesz wyższe stężenia kwasów i peeling średniogłęboki. Są zabiegi, których odradzanie zajmuje mi wieki, kwasy w wysokich stężeniach są silnie toksyczne, a ich stosowanie niesie ze sobą wysokie ryzyko poparzenia chemicznego, trwałych blizn, wybroczyn i przebarwień, które są nieusuwalne żadną dotąd poznaną metodą. Moje zalecenia tyczą się głównie kwasów z grupy AHA i roztworów przeznaczonych wyłącznie do użytku profesjonalnego (kwas pirogronowy, TCA, rezorcyna) , gdyż nie penetrują one równo naskórka, wymagają skutecznej neutralizacji, a w przypadku niespodziewanej reakcji (do której może dojść nawet przy opornej skórze) nieoceniona jest pomoc medyczna, którą możemy otrzymać od razu.Muszę także wspomnieć, że nie liczą się tutaj minuty, ale sekundy! Działanie silnymi kwasami wymaga krótkich sesji i solidnej neutralizacji.
Jak więc zacząć swoją przygodę z kwasami?
Od toników - kupuj małe ilości kwasów, stosuj stężenia nie przekraczające 10%, papierki lakmusowe, zmieniaj lekko pH, obserwuj reakcje skóry. Mimo że takie testy zajmują sporo czasu, dają dużo do myślenia i potrafią wnieść w Twoją znacznie więcej niż ryzykowne peelingi chemiczne. Regularne stosowanie toników kwasowych o odpowiednio niskim pH, może znacznie lepiej oddziaływać na twoją skórę niż mocny, drażniący, silnie kwasowy roztwór. Pamiętaj o tym !
To także masa zabawy - może to brzmi nieco demonicznie, ale tworzenie własnych kosmetyków, regulacja pH, obserwowanie efektów to prawdziwa frajda. Zanim poznałam większość kwasów w peelingu, bawiłam się nimi przez ponad 3 lata - machanie pH, zmienianie mocy kwasu, dodatek substancji czynnych. Jest mnóstwo wariantów zastosowania tego samego kwasu - można odkryć go na nowo tworząc kosmetyk z fazą tłuszczową, dodając alkoholu, czy glikolu. Sky is the limit.
Najgorszym błędem jest zawsze rzucanie się na głęboką wodę. Jak kulą w płot uderza we mnie bezmyślne polecanie środków, które są tak niebezpieczne...
Wyrób zdrowy nawyk - zawsze mierz pH !
Niezależnie, czy tworzysz roztwór peelingujący, czy tonik - zawsze mierz pH. Nie tylko baza kosmetyku, czy stężenie decyduje o sile kwasu, ale przede wszystkim pH. Im niższe, bardziej kwaśne - tym mocniejsze działanie kwasu. Nierzadko 5% tonik może działać intensywniej niż 15% krem. Pamiętaj, że kosmetyki do użytku codziennego nie powinny mieć niższego pH niż 4 (w przypadku cery trądzikowej i stosowaniu zasadowych środków), najlepszym rozwiązaniem jest trzymanie się wartości 5-6, ale w przypadku kwasowego toniku można zjechać spokojnie do 4. Zmiana pH może zupełnie zmienić działanie produktu - jeśli źle znosisz działanie kwasów - zawsze staraj się, by było w granicach normy.
Moja rada - poznaj swoją skórę i to, jak wpływają na nią poszczególne substancje
Nie można tego uniknąć, poza tym, to daje dużo do myślenia. Nie wyobrażam sobie świadomej pielęgnacji, ani tym bardziej pisania do Was, gdybym, dajmy na przykład znała działanie takiego kwasu LHA tylko w roli peelingu na spirytusie. Każdy ma inną skórę i mimo moich ogromnych chęci i zaangażowania, czasami zwyczajnie nie wiem, co może się sprawdzić - mamy aktualnie ogromny dostęp do półproduktów, do tworzenia własnych, domowych kosmetyków. To stało się tak samo modne, jak zdrowe, domowe posiłki . Warto korzystać i działając ostrożnie poznawać dokładnie swoją skórę i jej potrzeby.
No dobra, powiedzmy, że już wiesz, co jest odpowiednie dla Twojej skóry, masz pewien opracowany plan pielęgnacji i chcesz zabrać się do stworzenia roztworu peelingującego.
Zlewki, bagietki, niezbędne akcesoria
Przede wszystkim potrzebujesz naczynia, w którym wykonasz roztwór - nie musi to być w tym celu przeznaczona zlewka (choć polecam zakup zlewki z podziałką, można kontrolować ilość roztworu,a także mamy 'dziobek' , który ułatwia bezpieczne zlanie produktu końcowego) ale nawet szklane naczynie. Generalnie wszystkie narzędzia laboratoryjne powinny być szklane, ewentualnie plastikowe, choć te szklane zawsze będą miały przewagę. metal może wchodzić w reakcje z niektórymi substancjami aktywnymi, niektóre plastiki również mogą wchodzić w interakcje i powodować rozkład substancji czynnych. Szkło zawsze jest neutralne, można je wyparzyć, zdezynfekować i powtarzać te same czynności aż do zbicia takiej zlewki. Ups.
Oprócz zlewki potrzebujesz oczywiście czegoś do mieszania - najlepiej bagietka szklana i narzędzie do odmierzania (łyżeczka miarowa, strzykawka, waga jubilerska). No i tutaj zaczynają się schody.
Są zwolennicy mierzenia w łyżeczkach miarowych - czyli koniecznie musisz znać gęstość produktu, by otrzymać wynik w ml i móc go odmierzyć za pomocą takiej łyżeczki. Nie jest to też najlepsza i najbardziej dokładna forma mierzenia, bo często robi się to na oko. Jeśli więc lubi Ci się sypnąć czasem więcej niż zwykle, waga jubilerska jest lepszym wyborem.
Waga jubilerska wywołuje u mnie ambiwalentne odczucia, mierzenie na łyżeczkach jest wygodniejsze i szybsze, ale być może moja opinia wynika z tego faktu, że ciężko jest natrafić na dobrą wagę. Moja waga (zapłaciłam za nią około 25 złotych na ECOSPA.pl) skutecznie zniechęca mnie do takiej formy odmierzania - choć zdaję sobie sprawę, że jest to najbardziej profesjonalne i wręcz wymagane w kręceniu bardziej skomplikowanych formuł, gdzie nie można poszaleć i trzeba trzymać się określonej ilości, do dwóch miejsc po przecinku. Nie będę zaskoczona, jeśli usłyszę, że Twoja waga przekłamuje wagę, wyłącza się w trakcie odmierzania i w ostateczności wytrąca Cię z równowagi. Jeśli znacie naprawdę dobrą wagę jubilerską, która nie wyłącza się w trakcie mierzenia i najlepiej waży z dokładnością do drugiego miejsca po przecinku - dajcie znać ;)
I najważniejsze - papierki lakmusowe. Przyjaciele każdego chemika. Choć te, które są dostępne w sklepach z półproduktami nie są tak dokładne jak te, które miałam kiedyś ogromną przyjemność sprawdzić u farmaceuty, to nie mogę złego słowa powiedzieć o tych dostępnych na stronie zróbsobiekrem. Natomiast chcę Cie przestrzec przed podejrzanie tanimi papierkami na allegro, bardzo przekłamują pH i wolę nie myśleć, jak wiele osób właśnie przez tak nieuczciwe zagranie sprzedawców mogło zrobić sobie krzywdę. Jeśli więc kupujesz - to u sprawdzonego sprzedawcy.
Środki do dezynfekcji
Zachowanie higieny pracy to kwestia priorytetowa, przy tworzeniu kosmetyków, a nawet przy ich nakładaniu. Nie wystarczy sparzenie sprzętu laboratoryjnego i umycie rąk mydłem, koniecznie jest użycie preparatów dezynfekujących. W warunkach domowych wystarczający okaże się alkohol rektyfikowany w połączeniu z izopropanolem, natomiast szczerze polecam Wam zakup specjalistycznego płynu, który zabija wszystkie bakterie bez wyjątku (alkohol i wrzątek zabija niestety tylko niektóre szczepy) - polecam Skinsept, który jest z powodzeniem stosowany w warunkach szpitalnych.
Dlaczego jest to tak ważne? Temat higieny niebawem zostanie poruszony na moim blogu, natomiast nieprzestrzeganie zasad BHP może prowadzić do infekcji i zakażeń skóry, a także przenoszenia niezwykle niebezpiecznych szczepów. szczepy, które były dla Ciebie bezpieczne przed zastosowaniem peelingu, po zniszczeniu twojej naturalnej ochrony mogą okazać się niezwykle groźne nie tylko dla Twojej skóry, ale przede wszystkim zdrowia. Zanim zaczniesz kręcić - koniecznie sparz szklane akcesoria, a następnie obficie spryskuj je płynem do dezynfekcji. Pozostaw do wyschnięcia. Twoje dłonie powinny być również odkażone, a następnie nałóż jednorazowe rękawiczki.
Zakup kwasu
Wiesz już, że jestem sceptycznie nastawiona do podejrzanych sprzedawców i portali, które zajmują się powszechnym handlem, nie specjalizują się w jakiejś konkretnej dziedzinie. Kwasy, to substancje niebezpieczne i toksyczne, zawsze kupuj je ze sprawdzonego źródła, u producenta, który w każdej chwili może przesłać ci kartę charakterystyki produktu. Jeśli ktoś sam nie wie co sprzedaje, oferuje produkty w niskich, wręcz podejrzliwych cenach - nie ryzykuj swoim zdrowiem. Czymś zupełnie abstrakcyjnym są dla mnie gotowe roztwory kwasów - ma być łatwiej, a jest trudniej. Ciężko jest taki produkt rozcieńczyć, uzyskać dokładne stężenie, ciężko jest operować pH - jeśli kwas, to czysty.
Rozpuszczalnik i krótka charakterystyka kwasów
W zależności od kwasów i ich rozpuszczalności mamy cztery rozpuszczalniki : woda, olej, glikole i oczywiście alkohol.
Kwasy rozpuszczalne w wodzie, ze względu na nie penetrujący nośnik i swoją budowę chemiczną działają głównie na wierzchnią warstwę naskórka, nie wywołując głęboko skórnego stanu zapalnego. Nie mają one także możliwości penetrowania porów (a z pewnością woda im tego nie ułatwia) i głównie działają na wierzchnią warstwę naskórka - dzięki temu skóra staje się wygładzona i zyskuje zdrowy, jednolity koloryt. Kwasami rozpuszczalnymi w wodzie są kwasy AHA i PHA, to jedne z najprostszych w obróbce. Nie jestem zwolenniczką wysokoprocentowych peelingów kwasami AHA (głównie mlekowym, glikolowym i pirogronowym) ze względu na ich wysoką toksyczność i nierówną penetrację cząsteczek, przez co bardzo łatwo o nieprzewidziane przebarwienia i poparzenia.
Kwasy rozpuszczalne w olejach maja już zupełnie inną budowę i mają realną szansę wniknąć i oczyścić pory. Cząsteczki nie mają problemu przebicia się przez ludzkie sebum, dlatego są szczególnie polecane osobom z cerą trądzikową i zanieczyszczoną. Kwasy rozpuszczalne w tłuszczach to kwasy LHA i BHA.
Z wyrobami alkoholowymi i glikolowymi są zgodne wszystkie kwasy, są takie, które można rozpuścić tylko w wyrobach glikolowych (np. azelainowy).
Wybór rozpuszczalnika nie jest czymś przypadkowym.Najdelikatniejsze peelingi i toniki kwasowe zawsze tworzymy na wodzie (wodzie demineralizowanej). Nie polecam w tym celu hydrolatów, z tego względu, że są to silnie kwasowe roztwory i zwyczajnie niszczą właściwości wód kwiatowych. Woda dermineralizowana klasy farmaceutycznej jest najlepszym wyborem, gdyż jest neutralna, nie wpływa na pH produktu, nie uczula i nie alergizuje.
Jednym z najgorszych rozpuszczalników w peelingach jest olej. To słaby nośnik, który nadaje się bardziej do tworzenia kosmetyków z frakcją tłuszczową z kwasami, aniżeli w formie peelingu kwasowego. Bardzo ciężko jest w nim rozpuścić kwasy, zwłaszcza w wyższych stężeniach. Olej jest także ciężko zmyć,nie przekonuje mnie taka forma peelingów.
Alkohole i glikole to jedne z najpowszechniejszych rozpuszczalników, można w zasadzie rozpuścić w nich wszystko. Dodatkowo są doskonałym nośnikiem substancji aktywnych, więc najsilniejsze peelingi, szybko penetrujące to właśnie te na alkoholu i glikolach. Alkohol do roztworu peelingującego w roli rozpuszczalnika musi być jak najwyżej procentowy, w tym celu sprawdzi się spirytus rektyfikowany, spożywczy 96%. Wchłania się błyskawicznie, bezproblemowy w aplikacji (zwróć uwagę na zawartość procentową, niższe stężenia alkoholu będą wymagać innych proporcji i będą utrudniać rozpuszczalność substancji nierozpuszczalnych w wodzie, np. kwasy BHA) i banalnie łatwy w neutralizacji. Minus jest taki, że może podrażnić skórę i ją odwodnić (z czym ogólnie trzeba się liczyć przeprowadzając serię peelingów), dlatego
osoby, które nie są w stanie go tolerować nawet w seriach
peelingów - zainteresowałabym się glikolem polietylenowym
PEG-400 to jeden z najdelikatniejszych rozpuszczalników, bardzo łatwy w obsłudze. Poleciłabym go osobom, które nie są w stanie stosować tolerować tak wysokich stężeń alkoholu. Jest lepki, odczuwalnie nawilża, niweluje łuszczenie skóry i zapobiega podrażnieniom. Roztwory wykonane na glikolu polietylenowym są niezwykle delikatne, skutecznie łagodzi negatywne działanie kwasów, dlatego jest świetny w przypadku bardzo wrażliwej, naczynkowej cery. Niestety, może działać komedogennie i aknegennie.
Glikol propylenowy to bardzo niedoceniany rozpuszczalnik przez domowych chemików, a to jeden z najpopularniejszych nośników w typowej, drogeryjnej pielęgnacji. Jest też bardzo tani. Umieściłabym go pomiędzy alkoholem, a PEG-400. Penetruje szybko (ale nie tak alkohol), ale nie podrażnia tak mocno, nie pozostawia również tak nieprzyjemnej i lepkiej warstwy jak PEG-400. Jest oleisty w dotyku i daje wrażenie delikatnego nawilżenia bezpośrednio po nałożeniu, nie zauważyłam, by przyczynił się do pogorszenia stanu skóry, dlatego polecam go tym, którzy skończyli z podskórnymi bombami po PEG-400.
Peeling chemiczny krok po kroku
Wykonanie peelingu to jedna z najprostszych rzeczy, gdyż nie wymaga mierzenia pH, a jedynie (a może aż?) dokładności w odmierzaniu składników. Należy zwrócić uwagę na to, jaki ciężar bierzemy pod uwagę (nasypowy, czy właściwy) gdyż przez chwilę nieuwagi zamiast 15% roztworu zrobimy dwa razy silniejszy.
- Zanim przystąpisz do wykonania peelingu chemicznego, pamiętaj o przygotowaniu skóry roztworem o wyższym pH (np. tonik) przez około 14 dni. Nie zapomnij o wykonaniu próby uczuleniowej!
- Przygotuj zdezynfekowane i odkażone narzędzia, zadbaj o czystość miejsca pracy
- W zlewce umieść odpowiednią ilość wybranego rozpuszczalnika
- Odmierz ilość kwasu i wsyp/wlej go ostrożnie do rozpuszczalnika i mieszaj szklaną bagietką
- Roztwór w zależności od konsystencji możesz nakładać płatkiem kosmetycznym lub palcami
- Zaczynaj od krótszych sesji, sukcesywnie wydłużając czas trzymania kwasu, podwyższając jego stężenie
- Zneutralizuj kwas roztworem neutralizującym
Skuteczna neutralizacja kwasu
Nie musisz kupować neutralizatora, by skutecznie zniwelować działanie kwasu, wystarczy sprytny trik z sodą. Soda oczyszczona, taka, jaką znajdziesz na każdej półce sklepowej to nic innego jak wodorowęglan sodu. Jest bardzo zasadowa, dlatego świetnie nadaje się do neutralizacji kwasu, znacznie lepiej niż mleczan sodu, czy mydło. Mydło nie jest skutecznym środkiem neutralizującym, zwłaszcza przy silnych kwasach, dlatego bardzo polecam Ci szybki, tani i szalenie skuteczny roztwór neutralizujący z sody.
Wykonanie roztworu jest banalnie proste. Do miseczki wlej około 150ml wody i około łyżki sody, tyle, byś nie miał żadnego problemu z jej rozpuszczeniem - powinna doskonale się rozpuszczać, pozostawiając przezroczysty roztwór.
Kwasy wymagające bezwzględnej neutralizacji to kwasy AHA i PHA, dla bezpieczeństwa powinieneś przywracać pH za pomocą neutralizatora po każdym zabiegu, w sytuacji, gdy pH skóry zostaje drastycznie obniżone. Kwasy podlegające samoneutralizacji to kwasy BHA, natomiast tak jak wspomniałam wyżej - warto przywrócić naturalne pH za pomocą roztworu neutralizującego.
Neutralizacja kwasu jest bardzo ważna, tak samo ważna jak przestrzeganie odpowiedniego pH. Przetrzymywanie takiego silnie kwasowego roztworu na skórze jest bardzo szkodliwe i toksyczne, może przyczynić się do powstania blizn i przebarwień po poparzeniu chemicznym, a także może trwale uszkodzić barierę ochronną skóry.
Pielęgnacja po peelingu chemicznym
To jedno z najczęściej pojawiających się pytań i na Waszą prośbę pojawi się jeden obszerny, konkretny wpis, który z pewnością podlinkuję, gdyż jest to wpis otwarty.
Wychodzę z założenia, że na taką skórę w miarę możliwości najlepiej jest nie nakładać nic. Moje podejście nie wynika ze skrajnego minimalizmu, ale z faktu, iż skóra potraktowana tak silnym roztworem jest po prostu bardzo uważliwiona. Kolejną kwestia jest to, że obciążając skórę kosmetykami upośledzamy jej zdolność do samoregeneracji.
Zmieniam jednak moje stanowisko w przypadku silnych kwasów, gdy w brutalny sposób pozbyliśmy się naturalnej bariery ochronnej i taka goła skóra (jakkolwiek to brzmi) jest bardzo podatna na otarcia i powstawanie ranek oraz działanie bakterii i grzybów. Wówczas konieczne jest zastosowanie kosmetyku zapewniającego okluzję - płaszczyk, który otuli skórę i zapobiegnie jej nadmiernemu odwadnianiu. Moim numerem jeden jest lanolina i olej lanolinowy - są to substancje pochodzenia zwierzęcego, które mają wysokie powinowactwo do ludzkiego naskórka i skutecznie blokują nadmierną ucieczkę wody. Mają wysoki potencjał komedogenny, ale nie powinno być to Twoim zmartwieniem w przypadku jednorazowego zastosowania po chemicznym złuszczeniu naskórka.
Nie polecam i odradzam stosowanie kosmetyków do codziennej pielęgnacji - nawet jeśli nie powodowały u Ciebie alergii i podrażnień, w kontakcie z tak delikatną skórą mogą je wywołać. Może dojść także do nieprzewidzianej reakcji skóry, dlatego postaw na bardzo prostą, minimalistyczną pielęgnację. Odradzam stosowanie także naturalnych olejów z wysoką zwartością kwasów omega-6 i omega-3 bezpośrednio po spłukaniu roztworu, gdyż są dodatkowym środkiem penetrującym i mogą nasilić podrażnienia. Najbezpieczniejszymi substancjami po chemicznym złuszczeniu naskórka są : lanolina, masło shea i parafina.
Podstawą podstaw jest oczywiście ochrona przeciwsłoneczna - bezpośrednio po peelingu warto postawić na te chemiczno-mineralne lub mineralne, ze względu na mechanizm działania filtrów chemicznych mogą nasilać podrażnienie i zaczerwienienie skóry.
Dobrze dobrany kwas do potrzeb nie powinien rujnować Twojej obecnej pielęgnacji. Wymaga jedynie subtelnych zmian i balansu między nawilżeniem, a natłuszczeniem.
Pozdrawiam,
Ewa
Tradycyjnie już wpis wyczerpujący i profesjonalny :) Ja niestety muszę czekać do przyszłego roku z męczeniem twarzy, ale wtedy na pewno zafunduję sobie coś fajnego.
OdpowiedzUsuńCo do BHP, pisała o tym też dość dawno temu Italiana http://www.italianablog.pl/2012/01/higieny-nigdy-za-wiele-bhp-przy-kosmetykach-nie-tylko-samorobionych/
Właśnie czytałam wpis Italiany :) Dzięki!
UsuńHaha, wpis jakby pisany pode mnie :D
OdpowiedzUsuńDopiero rozkręcam się z serią kwasową, mam jeszcze tyle do powiedzenia :D
UsuńJak zwykle wyczerpujący i rzetelny wpis, dzięki!
OdpowiedzUsuńSamodzielnie bawię się kwasami od lat, a dla jeszcze większej frajdy poszłam do szkoły kosmetycznej, ale nawet takiej starej wydze mogą wydarzyć się niespodzianki ;) Kilka tygodni temu zaczęłam już kwasić się kwasem glikolowym, zużywając do peelingów buteleczkę kupioną i otworzoną kilka miesięcy temu. Jakie było moje zdziwienie, kiedy ostatnio - ze świeżą butlą - zrobiłam peeling o takim samym stężeniu jak wcześniej (35%), a kopnął 2 razy mocniej :D Warto więc też pamiętać, że im starszy kwas, tym jego działanie słabsze. Inaczej, jak ja, można się nieźle zdziwić :D
Nie brałam pod uwagę zwietrzałego kwasu, ze wszystkim tak jets, zwłaszcza ze substancjami szybko utleniającymi się np. tretinoiną ;)
Usuńmoja skóra jest mega oporna na kwasy, nawet po wysokich stężeniach ledwo się czerwieni, złuszczania prawie wcale. Dlatego kiedyś chodziłam do kosmetyczek i wydawałam 150-300zł co zabieg, teraz robię to w domu za grosze. Ale tak jak mówisz znam swoją skórę i wiem czego mogę się spodziewać. Chociaż za pierwszym razem miałam pietra i zaczęłam od 10% kwasu glikolowego, ale szybko przeszłam do znacznie wyższego stężenia bo tak niskie wcale mnie nie ruszało. A może masz sposób na tak oporną skórę?
OdpowiedzUsuńTak, zastosuj lekki roztwór kwasu z innej grupy przed nałożeniem peelingu (np. 2% BHA), możesz też wykonywać peelingi łączone (kwasy z tej samej grupy, lub różne) albo dodawać kwasu hialuroowego zamiast wody.
UsuńMam taką samą wagę i chyba też kupiłam ją w ECOSPA. Długo działała bez zarzutu, bez wyłączania się, no po prostu ideał. Ostatnio jakoś dziwnie się "zachowuje" - nie wyłącza się, ale pokazuje jakieś kosmiczne wartości, może to przez baterię?
OdpowiedzUsuńNiestety, u mnie to nie wina baterii. Może trafił mi się jakiś felerny egzemplarz... ;/
UsuńA jak to jest z neutralizowaniem sodą? Zrobię roztwór i co dalej? Wystarczy jak przetrę nim twarz wacikiem czy powinna być to większa ilość? I jak długo trzymać na skórze taki mocno zasadowy preparat?
OdpowiedzUsuńGosiu, roztworem obficie przemywasz twarz, omijając okolice oczu. Nie musisz przetrzymywać go zbyt długo, około 30-60 sekund. Będziesz czuć bardzo nieprzyjemne pieczenie i skrzypanie, po ustąpieniu tych objawów kwas został zneutralizowany :)
UsuńA potem mogę przemyć twarz wodą i zastosować hydrolat albo spryskać twarz wodą termalną? Czy lepiej zostawić skórę albo wręcz przeciwnie - jeszcze dodatkowo zastosować krem/serum?
UsuńTak, przemyj skórę czystą wodą i możesz spryskać twarz wodą termalną niektóre hydrolaty nasilały u mnie pieczenie. Ja nie nakładam nic, ale jak mocno podrażnię skórę, nakładam coś tłustego - najczęściej coś lanolinowego lub Avene, cicalfate, ale tą cięższą wersje. Lekką stosuje na co dzień ;)
UsuńBardzo dziękuję za odpowiedź. A ta lekka wersja to jest ta emulsja Post-Acte? Nie miałam jej jeszcze, zazwyczaj stosuję krem, ale punktowo. Zamierzam zrobić drugie podejście do salicyla, bo za pierwszym razem nie zrobił wrażenia na mojej skórze. Może to wina tego, że w instrukcji jest napisane, żeby stosować raz w tygodniu wydłużając czas trzymania o minutę zaczynając od 1-2 minut.
UsuńCięższa wersja nazywa się Cicalfate, ale zawiera parafinę. Post Acte jej nie ma, ale jest lżejsze i mniej treściwe, dla mnie, trochę za lekkie przy mocno podrażnianej skórze, ale chociaż nie powoduje zaskórników, a odczuwalnie koi i łagodzi podrażnienia :)
UsuńA ile już go stosujesz? Jak masz już za sobą kilka zabiegów, możesz spokojnie zacząć od 10%, ale trzymać trochę krócej.
Mam cięższą i pisze, że nie powoduje powstawania zaskórników, ale i tak jej na twarz nie używam, tylko czasem punktowo. Stosowałam w zeszłym roku salicyla i najpierw tonik z niskim stężeniem, a potem 15% peeling i ledwo mi się coś łuszczyło koło nosa... Więc spróbowałam 20% i też niewiele się zmieniło. Nie zauważyłam żadnych zmian (na lepsze czy gorsze) po użyciu tego peelingu.
UsuńMo.że spróbuj łączyć kwas salicylowy z innym kwasem, obniż pH skóry lekkim roztworem kwasu np. AHA mlekowego i nałóż peeling salicylowy.
Usuńsuper post :) już wrzucony do zakładek!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę ! Pozdrawiam Cię serdecznie :)
UsuńHej Ewa,
OdpowiedzUsuńjestem pod wrazeniem Twojej wiedzy! Mam pytanie dotyczace toniku z kwasem PHA (6% z BU) - stosuje go na noc (jeszcze do niedawna nie robilam przerwy miedzy tonikiem a innymi specyfikami ktore stosuje potem na rozne partie twarzy w zaleznosci od potrzeb - skinoren, differin, zel aloesowy lub volufiline), ale teraz czekam 15 minut - trzeba?) ale nie jestem pewna czy powinnam go neutralizowac???
dzieki za odpowiedz I za prowadzenie swietnego bloga! wile mi pomogl :)
Weronika
Nakładanie tych środków bezpośrednio po sobie może przyczynić się do podrażnień i odwodnienia, jeśli jednak nie widzisz niepokojących objawów, to nie widzę powodu, by nagle zaprzestać takiego stosowania ;) Nie nakładałabym go jedynie bezpośrednio po Differinie. Ten produkt nie wymaga neutralizacji. :)
UsuńDzięki za ten wpis! Kusisz, kusisz... ;)
OdpowiedzUsuńMoże zdecyduję się w tym roku na peelingi kwasem migdałowym. Około rok temu całkiem nieźle się spisał, tyle że - nie jestem pewna, czy nie był winowajcą rozszerzenia się (?) kilku naczynek i reaktywności naczynek pod oczami (te drugie - po używaniu toniku migdałowego i BHA - widocznie za bardzo dałam mojej bardzo wrażliwej skórze popalić).
Pisałaś kiedyś o połączeniu PHA i migdała, tyle że mowa była o toniku. Co sądzisz o połączeniu tych dwóch substancji w peelingu? Plus, jako rozpuszczalnik, glikol propylenowy? :)
Mam jeszcze pytanie dotyczące pielęgnacji po peelingu. Piszesz o jednorazowej aplikacji np. linoliny. A co potem? Jakoś cały czas żyłam w przekonaniu, że powinnam zapewniać skórze ochronę w postaci tłuściocha tak długo, aż przestanie się łuszczyć, mając wyrzuty sumienia, że tego nie robię... ;)
R.
Neestix, u mnie lanolina ląduje bezpośrednio po peelingu. Ale z tego względu, ze moja cera jest wyjątkowo oporna i takie tłuste okłady powodują u mnie wysyp pryszczy, nawet przy Atredermie moja pielęgnacja jest uboga w tłuszcze. Nie odczuwam takiej potrzeby, ale każdy ma inną skórę ;)
UsuńJasne, że można połączyć migdała i PHA, nie reguluj pH i masz fajny peeling. Kwasy PHA w formie peelingu to dość niestandardowe rozwiązanie, ale jak wyskakują Ci naczynka po takich delikatnych kwasach to dobre posunięcie. Rozpuszczalnikiem w tym przypadku może być nawet woda demineralizowana, ale będzie łagodniejsza niż glikol.
Moja skóra w ogóle nie cierpi, kiedy kładę na nią cokolwiek "grubszego", choć niewątpliwe, że nie tyle tłusta warstwa jej szkodzi, a duże stężenia emulgatorów / nieodpowiednie dla mojej skóry oleje (jeszcze muszę wybadać grunt). Efektem (błyskawicznym) zwykle są małe syfki na brodzie i cosie na czole.
UsuńSkomplikowana ta skóra... Może dzięki temu, kiedy coś się odkrywa (z czyjąś pomocą lub bez) - efektem jest również tak duża satysfakcja. ;)
Jeśli zdecyduję się - spróbuję najpierw z glikolem. Jeśli i taka wersja nie będzie mojej skórze pasowała - spróbuję z samą wodą lub trochę tego, trochę tego.
Dzięki. :)
Neestix, mi robią krzywdę substancje filmotwórcze, które włażą w pory i skutecznie odcinają dostęp do tlenu. Dlatego nienawidzę gliceryny (która w wyższych stężeniach może powodować ropowiczość mieszków włosowych), tłustych emulgatorów i mocno gęstych, lepiących olejów. A największym paradoksem i zagwozdką zarazem jest to, że tak naprawdę wszystko zależy od formuły, np. LRP ma kremy z filtrem na glicerynie i w żaden sposób nie robią mi krzywdy.
UsuńUdanych eksperymentów!
Właśnie zamierzam za jakiś czas sprawdzić jak to u mnie jest z tą gliceryną.
UsuńCo do emulgatorów - prawdopodobnie brzozowy krem Sylveco po dwóch dniach nakładania go cienką warstwą spowodował wysyp małych krostek, tak samo jak i stosowanie żelu z Ziaji z serii Kuracja lipidowa (ten ostatni po nieco dłuższym czasie użytkowania). :/ Coś mi się wydaje, że kiedy stosuję lekkie sera i jojobę - nic złego się nie dzieje. Ciekawe ile trądzikowców ma podobne doświadczenia. Nikt mi nie wmówi, że to, co nakładam na twarz nie ma większego znaczenia. Wolałabym oczywiście, by moja skóa reagowała neutralnie bądź pozytywnie, ale co zrobić. ;)
Swoją drogą - przyjemnie i dumnie jest odkrywać co skóra wielbi, a co odrzuca. :)
LRP - aktualnie robię drugie podejście do fluidu ultra lekkiego - jedynego filtra, który jest jednocześnie pewniakiem pod względem ochrony i wygląda na skórze całkiem przyzwoicie (mniej mi się po nim skóra przetłuszcza niż po choć trochę tłustych kremach). Powiedziałabym, że wygląda nawet dobrze. Jak dotąd - oprócz filtru LRP, pod względem użytkowania jedynie azjatycki filtr dobrze się spisywał, ale wolę stronić od niego ze względu na kiepską ochronę UVA.
No widzisz - jak wiele zależy od całokształtu. Chyba nigdy nie będę tak daleko, by ten całokształt ogarniać... :)
Dzięki! i Tobie również! (okazji na eksperymenty nigdy nie dość :D)
(Cholera... zawsze się tak rozpisuję... wybacz mi :D)
Masz na myśli ten lekki? Mam po tych kremach taką masakrę, są niby lekkie, a jednak tłuste, nie znoszę ich. Jeden z najgorszych produktów Sylveco, zupełnie nie sprawdza się na mojej skórze. Oprócz gliceryny, wysyfia mnie po triglicerydach.
UsuńTen ultra lekki od lRP jest fantastyczny. No nie ma lepszego z tak wysoką ochroną UVA, i tak jak mówisz - wygląda przyzwoicie na skórze. Ale bardziej kremowe minerały paskudnie się na nim warzą.
U mnie również jojoba sprawdza się super (jedyna, pewna baza pod własne kremy), ale wolę jednak olej z nasion herbaty, malin, truskawki, czy czarnej maliny. Szkoda, że ich lekkości nie można połączyć z odpornością na wysokie temperatury. Z emulgatorów super jest Olivem 1000, ostatnio eksploatuję go na różne sposoby i super sprawdza się w lekkich emulsjach (choć podobno nie jest stabilny, ja tego nie zauważyłam) i odżywczych kremach. Super sprawa.
Nie tylko ja jestem taką gadułą :D
Nie będe oryginalna i użyję wyświechtanego splotu słów - witaj w klubie! :D (nie panuję nad tym - nad gadulstwem pisaniowym)
UsuńTak, mam na myśli lekki krem Sylveco. Na mojej skórze - przynajmniej mała ilość - nie zachowuje się pod względem użytkowym źle, tzn. nie tłuści, koi w podobny sposób jak Alantan plus, ale ze względu na te małe syfki narazie boję się kłaść na twarz i zrobić drugie podejście... (Poza tym - kremy nawilżające nie są dla mnie rzeczą niezbędną).
O tak, warzą się strasznie. :/ Nie jestem jeszcze pewna czy mieszanka EDM mat + EDM jojoba warzy się, bo podkład pod filtr jest nie-taki, czy też jest to wina mieszanki filtr + podkład. Tak czy inaczej - to trzeci filtr, na którym ten podkład warzy się... Formuła matowa lepiej spisywała się na tych mniej lub bardziej tłustych maziach. ;)
Podchodziłam do jojoby jak pies do jeża (jak do prawie wszystkich olejów) - z tego co wyczytałam, jego potencjał komedogenny jest równy 2, a nie 0 - jak w przypadku oleju ze słonecznika. Narazie jednak nie żałuję, że zmieniłam macerat na jojobę. :)
U mnie z kolei po każdym oleju z dużą zawartością omega-3 pojawia się wysyp na czole. :( Wątpię, by był to przypadek, choć niewykluczone, że się mylę.
Co do braku odporności na wysokie temperatury - polecam emulgator z mazideł Emulcold. Aktualnie używam serum antyoksydacyjnego na jego bazie (?) i jest ok - choć mam wrażenie, że wzmaga uczucie tłustości zaraz po nałożeniu, mimo że dodałam go tylko 3,5%. Reszta fazy olejowej to jedynie 6% olejowej wit. C, więc raczej nie w tym rzecz.
Świetny wpis! Szkoda, że nie czytałam go przed swoimi pierwszymi peelingami ;) Męczyłam się bez sensu, próbując rozpuścić kwas w oleju i panikowałam, czytając opisy poparzeń po domowych peelingach. Teraz już wiem, że jeśli zna się swoją skórę i rozsądnie, stopniowo zwiększa stężenia i zachowuje wszystkie środki ostrożnosci - takie peelingi są bezpieczne, a przy tym bez porównania tańsze niż te w gabinecie kosmetycznym. Ostatecznie okazało się, że moja skóra zaczyna zauważać, ze coś się dzieje przy... 25%. Wtedy schodzą mi pojedyncze skórki z nosa :)
OdpowiedzUsuńNa ten rok zaplanowałam pod wpływem Twoich wpisów kurację Atredermem. I znów trochę się denerwuję... Czy odporność skóry na różne składniki jest taka sama? Tzn czy jeśli świetnie toleruje kwasy, jest szansa, że Atre nie spowoduje masakry? Wcześniej stosowałam Triacneal (na serum z kwasem migdałowym 10%), poza lekkim wysuszeniem nie odczułam żadnych skutków ubocznych. Chyba nie powinno być bardzo źle, prawda?
Kingo, uważam, że nie. Moja skóra zdecydowanie lepiej znosi działanie retinoidów (no cóż, nieskromnie mówiąc toleruję je doskonale) niż kwasów, mam na myśli peelingi, które są mocno kwaśne i to mojej skórze zdecydowanie nie służy. Znam też osoby, które mają na koncie wysokoprocentowe, medyczne peelingi TCA i glikolem, a nie są w stanie stosować tretinoiny, bo powoduje u nich permanentne podrażnienie. To wszystko jest uwarunkowane i zależne od Twojej skóry, dlatego zaczęłabym go stosować ostrożnie i z rozwagą :) Nie daję gwarancji, że zniesiesz tę kurację dobrze.
UsuńDziękuję za odpowiedź. Przyznaję, zmartwiłaś mnie :( Zacznę na pewno bardzo ostrożnie i bez szaleństwa, jeśli skóra zareaguje źle - wrócę do kwasów. Wolę osiągnąć efekt później niż narażać skórę na zbytnie podrażnienia.
UsuńDokładnie, zacznij ostrożnie. Może będziesz znosić ich działanie bardzo dobrze, nie wiadomo :)
UsuńBardzo lubie efekt jaki daje "obdzieranie" kwasami, jednakze duzo slysze i czytam o limicie Hayflicka. Sama nie do konca zgadzam sie z ta teoria, mysle ze kom macierzyste skory moga sie dzielic bez konca. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat? Czy czeste zluszczanie jest bezpieczne? Stosuje peelingi kwasowe w niskich stezeniach co 1,5-2 tyg, tylko to utrzymuje moja cere w ryzach.
OdpowiedzUsuńTo bardzo dobre pytanie. Wyniki badań donoszą, iż limit Hayflicka nie dotyczy komórek macierzystych, ponadto komórki macierzyste wraz z czasem uodparniają się na stymulację i produkują fibroblasty TYLKO przy cięższych uszkodzeniach (no i w zasadzie to jest najbardziej nurtujący mnie problem). Dlatego w współczesnej medycynie estetycznej najbardziej polecane zabiegi po 40ctce, kiedy nie dochodzi już do tak efektywnej zamiany komórek na nowe, stosuje się zabiegi polegające na iniekcji, czyli wywołujące stan zapalny, by zmusić skórę do regeneracji. Jest to temat nadal nieodkryty, natomiast również nie wyobrażam sobie mojej pielęgnacji bez środków złuszczających.
UsuńUważam, że w przypadku skóry, limit Hayflicka nie jest najbardziej niepokojącym problemem, gdyż tak jak wspomniałaś, komórki macierzyste skórki dzielą się bez końca, bez żadnego limitu. Gorsze jest to, że właśnie te komórki regenerują się tylko w przypadku mocnych uszkodzeń, dlatego szansę widzę jedynie w średnio-głębokich peelingach, iniekcji i laserze, coś, co powoduje oparzenie chemiczne, albo nakłucie.
UsuńDziękuje Ci za tak szybką odpowiedz. Zgadzam się. Zastanawia mnie jednak fakt czy przez peelingi nie spowoduję tego, że moje fibroblasty przestaną być intensywnie produkowane na długo przed 40. :/ Mam 26 lat, świadomą biochemiczną pielęgnacje stosuję od 21 roku życia, zmarszczek brak. Czy zabiegi Dermapenem można zaliczyć do cięższych uszkodzeń skóry? Myślę o włączeniu ich w wieku 30lat ;)
UsuńDziękuję Ci za całą pracę jaką wkładasz w prowadzenie bloga. Jest on moim nr 1 jeśli chodzi o tematykę pielęgnacji.
To wszystko jest uwarunkowane genetycznie, nie da się tego przewidzieć niestety. Podchodzę z rezerwą do takich teorii, ogromne znaczenie oprócz tego mają pomijane na blogach regularne masaże. O tym czy wyglądamy staro nie świadczą do końca zmarszczki (zmarszczki może mieć młoda osoba i jednak wygląda młodo) ale elastyczność skóry i PRZEDE WSZYSTKIM zachowane proporcje. Dlatego nie przejmowałabym się tak limit Hayflicka, a oddziaływałabym na stymulację mięśni twarzy. Wpływa to dodoatkowo na lepsze ukrwienie skóry, co jest także niezwykle ważne w zachowaniu młodego wyglądu - wystarczy spojrzeć na sylwetki gwiazd uprawiających regularnie sport, np. taka Halle Berry, kobieta ma prawie 50 lat a wygląda lepiej niż niejedna 25 latka...
UsuńTak, zabiegi Dermapenem można pod to podciągnąć, ale wszystko zależy od mocy urządzenia. Głównie wrzuciłabym mezoterapię igłową, peeling ferulowy, dermabrazję i laser C02.
Dziękuję !
Wspaniały poradnik! :)
OdpowiedzUsuńJa na razie nie zdecyduję się na peelingi chemiczne, lecz pozostanę przy tonikach kwasowych. Moja skóra jest w tej chwili w dość dobrej kondycji i raczej nie potrzebuję mocniejszej broni ;) Dodatkowo obawiałabym się o zbyt silne podrażnienie mojej płytko unaczynionej skóry...
Super wpis, Ewo. Niedługo sama mam zamiar zrobić sobie peeling chemiczny preparatem z serii Ziaja , ale nie wiem czy bedzie on dla mnie odpowiedni . Z kwasami zaczęłam przygodę 1,5 roku temu stosowałam toniki kwasowe z BU, effaclar duo i skinoren lub acnederm , ale chce lepszych efektów. Kolezanka namawia mnie rowniez na 50% kwas migdałowy ale nie wiem czy to nie za ostro. proszę doradź cokolwiek ;))) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMyślę, że najpierw musisz przygotować skórę niższymi stężeniami, 50% peeling kwasami AHA to peeling średnogłęboki i jest duże prawdopodobieństwo wystąpienia blizn i przebarwień. Bezpieczniej zdecydować się na niższe stężenia, na połączenia trzech kwasów. Efekty są super, a skóra nie jest tak podrażniona. Jeśli jednak zdecydujesz się - takie zabiegi warto wykonywać tylko pod okiem lekarza.
UsuńJeśli komuś nie pomoże zabieg w domu zawsze może skorzystać z pomocy fachowców. Mogę polecić fajne miejsce medycyny estetycznej Poznaniu Beauty Factory - Fabryka Urody. Jeśli któraś mieszka niedaleko niech przejrzy ich stronkę internetową może coś dla siebie znajdzie
OdpowiedzUsuńwitam,
OdpowiedzUsuńa jak zrobić 40% roztwór z 50% TCA? Możesz mi doradzic?
Droga Ewo, czy byłabyś w stanie przybliżyć temat kwasu pirogronowego ?
OdpowiedzUsuńKosmetyczka poleciła mi go ze względu na mocniejsze działanie niż kwas migdałowy (mój problem to blizny potrądzikowe)
Chciałabym wziąść się za niego sama, ze względu na koszta ( do zrobienia mam nie tylko twarz ale i plecy ) Nigdy nie robiłam wcześniej sama peelingów kwasowych jednak miałam jeden zabieg u kosmetyczki i wydaje mi się mogłabym zrobić sobie sama, choćby na plecach
Kwas pirogronowy ma małą cząsteczkę, dlatego penetruje szybko skórę, jets mocno drażniący i dosyć mocno ją złuszcza. Zanim zdecydujesz się na peelingi pirogronowe, zachęcam do zapoznania się z treściami na moim blogu:
Usuńhttp://mademoiselleevebloguje.blogspot.com/2014/10/faq-kwasy-jak-ich-uzywac-by-sobie-nie.html
oraz
http://mademoiselleevebloguje.blogspot.com/2016/09/kwasy-hydroksylowe-kiedy-zaczac-uzywac.html
W peelingach najważniejsze jest pH, baza oraz stężenie substancji aktywnej. Radzę uważać z tym kwasem, mimo że zaoszczędzisz, trzeba trzymać się zawsze niższych stężeń oraz lekko podnosić pH, aby sobie poważnie nie zaszkodzić.
Super napisane :) Mam natomiast troszkę inne pytanie. Stosowałam kwas glikolowy 70% oczywiście nie na twarz,lecz na rozstępy. Jednak kwas nie wywołał żadnej reakcji na mojej skórze. Ani zaczerwienienia, ani szczypania, ani łuszczenia. Co jest tego przyczyną?
OdpowiedzUsuńJa jednak uważam, że lepiej jest udać się do specjalisty.
OdpowiedzUsuńbardzo wyczerpujący wpis, ciekawa jest co natomiast sądzisz o gotowych peelingach kwasowych do użytku domowego? mam np. dermo expert
OdpowiedzUsuńBardzo profesjonalny i merytoryczny wpis, gratulacje! :)
OdpowiedzUsuńA jak nakladac kwas na skórę? Ja wykonuje w zaciszu TCA 30%. Robię to płatkiem kosmetycznym, ale nie rozprowadza się równomiernie. Kosmetyczka robiła to paleczkami do uszu. Czy w tym zakresie zaproponujesz jakiś najskutecznieszy sposób na równomierne rozprowadzanie?
OdpowiedzUsuń