00:21

Sylveco | Łagodzący krem pod oczy

Muszę przyznać, że moje okolice oczu nie są przeze mnie rozpieszczane - nie używam specjalnych kremów, ani olejków na tak wrażliwe okolice, a stosuję normalną pielęgnację jak w przypadku całej skóry twarzy. Jesienią jednak zawsze stoję przed dylematem - mianowicie, zawsze przeprowadzam silne kuracje dermatologiczne i zawsze omijam okolice oczu. Moja pielęgnacja jest także mniej bogata w emolienty, więc bywa, że bezproblemowe okolice oczu nagle zaczynają przypominać o swoim istnieniu i muszę włączyć produkt, który zmieni ten stan rzeczy.

Często są to moje własne mieszanki, często, bowiem większość kosmetyków zupełnie nie sprawdza się u mnie w tym obszarze, mimo że są przebadane pod względem okulistycznym i według zapewnień, hipoalergiczne. Często też pytacie mnie o łagodzący krem Sylveco, nie jest to moje pierwsze podejście do tego kosmetyku i zdążyłam wyrobić sobie już o nim porządną opinię. 

Z kosmetykami Sylveco łączą mnie ambiwalentne odczucia- są produkty, które absolutnie uwielbiam, natomiast są i takie, których nie jestem w stanie używać dłużej niż przez jeden dzień. Kremy Sylveco to nie moja bajka, niezależnie od wersji wywołują spustoszenie na mojej skórze i mają w sobie coś bardzo ciężkiego, co momentalnie pogarsza stan mojej cery. Łagodzący krem pod oczy także nie spełnił moich wymagań, mimo że nie są wysokie.

Moje oczekiwania odnośnie kremu stosowanego na okolice oczu nie są wygórowane - ma nie uczulać (chociaż nie jestem alergikiem i rzadko coś jest w stanie wywołać u mnie potok łez i reakcję alergiczną) i nawilżać. Słowo nawilżać jest kluczowe, ponieważ zdecydowana większość mazideł pod oczy natłuszcza, co jest dla mnie niedopuszczalne i od razu skreślam taki kosmetyk na miejscu. Spodziewałam się, że z Sylveco będzie podobnie - nie mogę znieść tego efektu jaki pozostawia. 

Konsystencja jest bardzo delikatna, mimo że sprawia wrażenie lekkiej, jest ciężka. Jest ciężka sama w sobie i mogłoby się wydawać, że tym samym odżywcza - niestety, akurat w przypadku Sylveco te dwa słowa nie idą ze sobą w parze. Podczas rozsmarowywania kremu wyczuwam olej, mimo że daleko mu do lepu na muchy, to ma w sobie coś odpychającego. Jest to mimo wszystko kosmetyk treściwy, choć jego funkcje nawilżająco-odżywcze powinnam przemilczeć. To bezwonna, biała emulsja, rozprowadza się gładko, ale oleiście i niestety na mojej skórze w ogóle się nie wchłania. Uczucie lepkości i obciążenia towarzyszy mi do momentu zmycia kremu. 

Zacznę od pielęgnacyjnych właściwości kremu i odniesienia się do obietnic producenta. Krem ma chronić delikatną skórę, poprawiać jej sprężystość i zmniejszać cienie i obrzęki. Jak wskazuje także nazwa, kosmetyk powinien przede wszystkim łagodzić i koić okolice pod oczami. To sporo jak na krem o tak prostym składzie. Będąc osobą zupełnie obiektywną, muszę stwierdzić ze smutkiem, że ten produkt, mimo sympatii do Sylveco, nie spełnia ani jednej obietnicy, chociaż to wszystko zależy od skóry (reagujemy różnie na kosmetyki, wiec możesz jedynie zasugerować się tym, co mam do powiedzenia) i dodatkowo jest szczególnie upierdliwy w aplikacji i znakomicie skraca trwałość nawet najbardziej trwałych kosmetyków. Nie zauważyłam, by krem wpłynął w jakikolwiek sposób na nawilżenie mojej skóry pod oczami, poprawił znacząco jej kondycję, czy chociaż minimalnie rozjaśnił ten obszar, który jest u mnie odrobinę ciemniejszy od reszty twarzy.

Krem bardzo ślimaczy się na skórze. Czekałam wieki, aż zdąży się wchłonąć i niestety nie miało to miejsca. Mam wrażenie, że moja skóra bardzo się pod nim poci i jest dodatkowo obciążona, podczas jego stosowania zauważyłam mnóstwo drobnych prosaków w tych okolicach. Kosmetyk w ogóle się nie wchłania, czytałam wiele opinii o lekkich kremach Sylveco i o dzisiejszym delikwencie i niestety moja opinia jest zgoła inna- u mnie każdy krem Sylveco nie ma racji bytu - na skórze pozostaje lepiąca się warstwa, krem zupełnie nie współpracuje z moją cerą i dodatkowo ją obciąża. Dziwię się, bo zdarza mi się kłaść samodzielnie olej pod oczy i jestem zadowolona z efektu, natomiast tylko z kremami Sylveco nie potrafię się dogadać. Niestety, nie potrafię znaleźć pozytywnego, pielęgnacyjnego aspektu stosowania łagodzącego kremu pod oczy Sylveco. 

Przez swoją konsystencję krem bardzo koliduje z  moimi kosmetykami kolorowymi i odczuwalnie zmniejsza ich trwałość. Wpływa także na ich konsystencję i sprawia, ze znacznie tracą na kryciu, nie zastygają i zbierają się w załamaniach. Większość moich korektorów zaczęła także oksydować, chociaż przez tak długi okres użytkowania tych sprawdzonych kosmetyków nie zauważyłam. Wina leży ewidentnie po stronie Sylveco i nie potrafię mu tego wybaczyć.

Krem stosowałam zarówno na dzień, jak i na noc. Po pewnym czasie przerzuciłam się na wieczory, a następnie wklepywałam go tylko o poranku. Nie potrafię jednoznacznie powiedzieć, co odpowiadało mi bardziej, jednak biorąc pod uwagę ile czasu owy krem bytował na mojej skórze i jak wpływał na makijaż oraz jego trwałość - przyznaję, że stosowałam go głównie na noc. Nie zauważyłam, by w jakikolwiek, choć najmniejszy sposób poprawił stan mojej skóry. 


Dodatkowo miałam wrażenie, że moja skóra podczas jego stosowania wydawała się zdecydowanie bardziej obciążona i tym samym zmęczona i poszarzała. Nie pamiętam, by krem zrobił cokolwiek w kierunku rozjaśnienia moich okolic oczu, czy chociaż dawał ulgę i efekt wygładzenia podczas nałożenia. Czasami stosuję kremy pod oczy tylko dla uczucia chłodu i mam wrażenie odprężenia., natomiast w przypadku Sylveco jest zupełnie odwrotnie. Paradoksalnie, doczekałam się także opuchniętych powiek o poranku, chociaż normalnie nie mam takich problemów, dlatego podejrzewam, ze w kierunku redukcji zasinień i obrzęków zupełnie nic nie zrobi. Mimo że mnie nie podrażnił, to nie zrobił nic wyjątkowego, bym mogła napisać o nim jeszcze raz. 

Nie jest to rewelacyjny produkt, powiedziałabym, że bardzo przeciętny. Zdaję sobie sprawę, że zapewne są osoby, którym działanie w pełni odpowiada - zwłaszcza jeśli lekkie kremy nie pozostawiały tak samo tłustej warstwy. Moja mama mimo swojego wieku (44 lata) jest z niego zadowolona, wchłania się u niej niemal błyskawicznie i delikatnie nawilża ten obszar. Działanie nie porywa i jest tego świadoma, natomiast bardzo go lubi za wspomnianą delikatność i szybkie wchłanianie. Nie jest to kosmetyk dla osób z wysokimi wymaganiami, nie znajdzie także miejsca w przypadku mocno suchej skóry, czy z  problemami takimi jak wspomniane zasinienia czy obrzęki. myślę, że zadowoli osoby bez większych wymagań, sprawdzi się także u osób młodych, noszących okulary. Mimo że nie wymagam wiele, to nie sprostał on moim oczekiwaniom. 

Skład produktu jest prosty, ale mocno emolientowy.  Kremy Sylveco zawierają także składniki, których moja skóra nie toleruje, dlatego moja przygoda z dziećmi Syleco stała się niezwykle burzliwa. Oprócz naturalnych olejów, znajdziesz także ekstrakt z chabru bławatka, świetlika łakowego, lupeol i betulinę.

Skład: Woda,  Olej z pestek winogron,  Olej sojowy,  Sorbitan Stearate & Sucrose Cocoate,  Masło karite (Shea),  Skwalan,  Triglicerydy kwasu kaprylowego i kaprynowego,  Stearynian glicerolu,  Olej arganowy,  Kwas stearynowy,  Alkohol cetylostearylowy,  Ekstrakt ze świetlika łąkowego,  Ekstrakt z chabru bławatka,  Alkohol benzylowy,  Witamina E,  Betulina,  Guma ksantanowa,  Kwas dehydrooctowy,  Lupeol,  Kwas oleanolowy  

Krem jest umieszczony w opakowaniu z pompką typu air-less. Design Sylveco bardzo lubię, natomiast nastąpił zgrzyt wobec pompki. Pompka dosłownie wypluwa zbyt dużą ilość produktu, oblepiając pompkę. Całość zastyga, a ja nie mam co zrobić z pozostałą, większą ilością i wcieram ją w dłonie. Opakowanie jest higieniczne, ale przy tak działającej pompce nie jestem do końca tego pewna.

Cena jak na Sylveco jest przystępna - za 30ml gotowego produktu należy zapłacić około 29-30 złotych. Biorąc jednak pod uwagę jakość produktu, to zdecydowanie bardziej wolę przeznaczyć tę kwotę na kosmetyk do twarzy, który będę stosować także pod oczy. Póki co, Sylveco po raz kolejny zawodzi i nie mogę polecić od siebie ich kremu łagodzącego pod oczy.



Pozdrawiam serdecznie,
Ewa

89 komentarzy:

  1. Kochana, ja tego kremu nie cierpię, po prostu okropny kosmetyk. Mam bardzo podobne odczucia, niby lekki, ale ciężki, mam wrażenie, że z ciężkich, lecz nic nierobiących wypełniaczy zrobiony, u mnie się bardzo szybko wchłania i to do matu, ale nie nawilża, jedynie coś tam niweluje przesuszenie, ale żadnego poziom wyższego nawilżenia nie ma, za to bardzo obciąża powieki. W dodatku zamiast łagodzić obrzęki i nie uczulać, jak obiecuje producent, miałam po nim tak zapuchnięte i łzawiące oczy po dwóch użyciach, że aż mnie autentycznie bolały. Nie mogę uwierzyć, że sprawdził się u tylu osób, to tylko świadczy o tym, jak różne bywają skóry i ich potrzeby. Nawet kremy i serumy do twarzy czy kolorówka nigdy nie podrażniły mi oczu tak, jak ten krem. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Również nie rozumiem tylu zachwytów, ale właśnie to wskazuje jak odmienna może być ludzka skóra. Mimo że moja cera zmienia się jak w kalejdoskopie, to kremy Sylveco nigdy nie miały u mnie racji bytu. Myślę podobnie do Ciebie, niby naturalne, ale skład nadal pozostawia trochę do życzenia..

      Usuń
    2. Ooo może to kwestia sucha-przetłuszczająca się? Kremu z sylveco pod oczy nie używałam, ale z brzozowego lekkiego na dzień i nagietkowego na noc jestem zadowolona. Faktycznie, nawet mnie potrafią zapchać przy codziennym stosowaniu, ale generalnie u mnie nie ma czegoś takiego jak "zbyt ciężki" krem- skóra chłonie wszystko co nałożę.

      A próbowałaś ziołoleku? http://wizaz.pl/kosmetyki/produkt.php?produkt=64282 jest ultra tani i leciutki. Dla mnie znowu za lekki (bardziej żelowa niż kremowa formuła)

      Usuń
    3. Nie próbowałam, ale nie odczuwam nagłej potrzeby posiadania kremu pod oczy, po takich doświadczeniach wolę jednak sama coś sobie ukręcić, może kiedyś, kiedy będę potrzebowała solidniejszej dawki nawilżenia na tę partię twarzy... ale dzięki za pomoc :)

      Usuń
  2. Miałam sporo próbek tego kremu i też nie sprawdził się u mnie. Podobne odczucia mam również wobec lekkich kremów, a także kremu Biolaven na dzień, który na dzień kompletnie się nie nadaje :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krem Biolaven na dzień to ta sama historia, wersja na noc mimo że jets bardziej bogata, jest zdecydowanie lżejsza i mniej obciążająca dla skóry ;)

      Usuń
  3. Też nie przepadam za kremami Sylveco. O ciężkich wersjach w ogóle nie wspominam - używałam brzozowo-nagietkowego i był niesamowicie ciężki, bez względu na metodę aplikacji nie chciał się wchłonąć aż do rana (używałam na wieczór). Dodatkowo nie nawilżał prawie wcale, co przy tak bogatej konsystencji jest niewybaczalne. Oczywiście stanu skóry nie poprawiał, a wręcz bywało, że pogarszał. Cóż, w sumie wystarczało spojrzeć na skład, by przewidzieć efekt :) A lekkie... Niby lekkie, ale stosując je odnosiłam nieodparte wrażenie, że skóra mi się pod nimi poci i dusi (!). Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło, nawet z kremami z filtrem. Nie porwał mnie niczym, ani nie nawilżał szczególnie mocno, ani nie przedłużał trwałości makijażu (a wręcz ją skracał), nie pomagał w zwalczaniu trądziku. Cóż, ich kremy są kompletnie nie dla mnie.
    Za to lubię ich pomadkę brzozową, żele do mycia twarzy, kojący balsam do ciała i płyn do płukania jamy ustnej, a lipowy micel wręcz uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam to samo, te kremy są niby lekkie, ale mają bardzo obciążający skład i mam wrażenie, ze się wszystko kisi pod tą skórą. Po przygodzie z lekkim kremem nagietkowym nie mogłam poznać swojej skóry.

      Mamy tak samo! Lubimy identyczne produkty :) Pomadka betulinowa jest świetna, przez moje łapki przewinęło się mnóstwo balsamów do ust z naturalnym składem i tylko prosty INCI Sylveco z betuliną ratuje moje wargi. Żel rumiankowy jest świetny, takie samo zdanie mam odnośnie balsamu do ciała (spróbuj Biolaven, jest tańszy i lubię go nawet bardziej) i lipowy micel :D chociaż aktualnie ten z Biolavenu nawet bardziej mi odpowiada - lepiej oczyszcza i genialne odświeża :)

      Usuń
    2. Wersje "ciężkie" to ewidentnie kremy do zadań specjalnych. Miałam brzozowy, który na co dzień był o wiele za ciężki, ale uratował mnie przy kuracji kwasami - nawilżał, natłuszczał, łagodził podrażnienia. Gdy załatwiłam sobie w zimie usta Carmexem (nałożyłam go na popękane usta, skutek: pieczenie, łuszczenie, kolejne pęknięcia i afta na środku wargi) - wyleczył je w ciągu jednego dnia. Od razu pobiegłam po pomadkę brzozową, z którą od tego czasu się nie rozstaję.
      Krem lekki był trochę za lekki, mocno zmiękczał skórę, jakby ją rozpulchniał (?), oba żele do twarzy są wbrew pozorom bardzo mocne, micel jest fajny i zabójczo wydajny, balsam do mycia włosów to jakieś nie-wiadomo-co, bo dla niskoporowatych jest za ciężki, a wysokoporowate puszy (masło shea), za to szampon owsiany jest super.
      Ogólnie - dobrze, że dają próbki, bo mniej więcej co drugi produkt jest moim hitem, co drugi - kitem ;)

      Usuń
    3. Ja akurat chwalę sobie balsam myjący z Sylveco. :) W końcu trafiłam na myjadło, które nie powoduje plątania się włosów. Minusem jest, że jednak muszę go sporo użyć, by je porządnie umyć. Zimna woda nie wchodzi w rachubę - efekt to nieumyte włosy. No i mieszam ten 'balsam' ze sporą ilością wody, by w ogóle to coś nałożyć na całą głowę.
      Dodają za każdym razem trochę betainy, by zmniejszyć drażniące działanie detergentu i, jak na moje oko, efekt jest świetny - włosy nie są suche, nie rozdwajają się (choć do tego w sumie nie mam tendencji), mimo że aktualnie nie używam odżywek i masek.

      Usuń
    4. Hmmm.. a ja mam mieszane odczucia tego balsamu. Często mam po nim smalec nas głowie, muszę zużyć go naprawdę dużo, żeby umyć włosy,a ich świeżość i tak jest skrócona o 1 dzień. Z drugiej strony podobają mi sie moje włosy po wyschnięciu, choć bez odżywki nie dam rady rozczesać moich kołtunów. :( Spróbuję zagęścić tego delikwenta gumą ksantanową i zobaczę co z tego wyjdzie, tak samo rzadkie są płyny do higieny intymnej i coraz bardziej odchodzę od pielęgnacji Sylveco, mimo ze ich lubię.

      A tak przy okazji, Neestix, masz może jakieś doświadczenie z marką 100% pure? Zaciekawił mnie ich krem z zieloną herbatą i miętą, lekki, nie ma tego całego syfu i widzę w nim same fajne składniki.

      Usuń
    5. Co do skróconej świeżości - też czasem mam takie wrażenie. :/ Dlatego mimo wszystko dam jeszcze szansę innym środkom myjącym. A kołtunów akurat po tym szamponie (a raczej balsamie) nie mam, o dziwo.

      Z kosmetykami tej marki nie miałam do czynienia, niestety. Pierwszy raz o nich słyszę. Przyjrzę im się, bo sama jestem ciekawa. ;)

      Usuń
  4. Nie polubiłam się z tym kremem. Mimo całej sympatii do Sylveco, muszę stwierdzić, że nie wszystko złoto... Pod oczy wolę odżywcze kremy, albo nawilżające z efektem rozjaśnienia cieni pod oczami. Raczej gustuję w cięższych formułach, mam wrażenie, że takie mleczka nic nie robią. Z tego względu zawiodłam się też na Go Cranberry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety większość kremów nie nawilża, u mnie to bez znaczenia jak ciężki jest to kosmetyk - ma po prostu działać i nie szkodzić. Sylveco ewidentnie sieje u mnie spustoszenie, chociaż ich lubię i są produkty, które kupuję regularnie :)

      Usuń
  5. szkoda, że ma ciężką konsystencję ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, obserwuję takie samo zjawisko we wszystkich kremach Sylveco. Z nazwy lekkie, ale same w sobie bardzo obciążające i oleiste.

      Usuń
  6. Wlasnie skonczylam testowanie tego kremu i rowniez nie jestem zadowolona. Wymagania mam dokladnie takie jak Ty, a odczucia wrecz przeciwne: krem jest dla mnie tak lekki, ze az nieodczuwalny. Mam od dluzszego czasu swoj ideal (Ziololek z opuncja), ale skonczyl mi sie, a mialam probke Sylveco, ktora ze wzgledu na lekka konsystencje wystarczyla mi na prawie tydzien uzywania dwa razy dziennie - wiec wydajnosci nie mozna temu kremowi odmowic ;) Szkoda, ze dzialanie jej nie dorownuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no widzisz - każdy ma inną skórę :) U mnie te kremy są obrzydliwie tłuste i moja skóra zwyczajnie ich nie toleruje. U Ciebie jest odwrotnie - zbyt lekki i nic nie robił, najgorsza jest wydajność przy takich produktach...

      Usuń
  7. U mnie prosaki powodował krem pod oczy Fitomed. Wszystko było ok, póki kładłam go tylko na powieki.
    Myślałam, że sobie ubzdurałam, że to jego wina, ale widzę, że to jednak jest możliwe i kosmetyki mogą jak najbardziej mieć wpływ na tego typu rewelacje. :/
    U mnie nawet w okolicach oczu nie sprawdzają się kremy bogate w tłuszcze - nic a nic się nie wchłaniają. Ale od czego mam serum antyoksydacyjne. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Neestix, u mnie krem może mieć i bardziej odżywczy skład, często robię serum na dłoni i ma dużo oleju i wszystko pięknie się wchłania. Formuła tych kremów jest bardzo ciężka i nie sądzę, by to oleje dawały taki efekt - ewidentnie to wina użytych emulgatorów i triglicerydów, których nie zniosę.

      To jak najbardziej możliwe, wiele kremów nasilało u mnie powstawanie prosaków.. ;/

      Usuń
    2. Właściwie masz rację. Ostatnio robiłam (o ile dobrze pamiętam) dwa razy ten sam krem, ale użyłam innych emulgatorów. I te kremy w związku z tym zachowują się inaczej na skórze... Nie sądziłam, że użyte emulgatory mają aż taki wpływ na całokształt. A jednak. ;)

      Usuń
    3. Mają ogromny wpływ, najbardziej aksamitne kremy wychodzą mi na olivemie, nawet moja mama ostatnio chwaliła mnie, że krem jest delikatny jak chmurka. Miałam kiedyś podejście to wielu emulgatorów i wymagały stabilizatorów emulsji i użycia gliceryny, żeby jakoś się rozprowadzały i nie ślimaczyły. Dlatego wolę tworzyć serum na SLP, kremy to wyższa szkoła jazdy. :)

      Usuń
    4. Też raczej skłaniam się w stronę serum. Z kremami dużo roboty, a efekt niekoniecznie jej warty.
      A co do Olivemu - mam go w domu, więc na pewno spróbuję prędzej czy później. :)

      Usuń
  8. Użyłam raz od koleżanki - wydawał się lekki, a faktycznie taki hmm... tłusty. Nie wiem, jak byłoby na dłuższą metę, ale pod oczy ląduje u mnie przeważnie mieszanka żelu ha z jakimkolwiek olejem i jak na razie jest ok ;)

    Lekki krem brzozowy musiałam mieszać pół na pół z żelem ha, wtedy był idealny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie próbowałam go nawet tak mieszać, oddałam go potem mamie, u której się sprawdza, ale tylko dlatego, że ma małe wymagania.

      Usuń
  9. Ewo, co sądzisz o kremie pharmaceris z kwasem migdałowym 10% na noc? W jakimś poście z Twojego bloga znalazłam informację, że lepiej nie nakładać kremu na noc żeby skóra mogła oddychać i sama się regenerować. Co w takim razie robić?! Ten krem z kwasem pomógł mi doprowadzić cerę do lepszego stanu (3 miesiące stosowania), choć nie wiem, czy reszta składu oprócz kwasu jest dobra dla skóry. Moja cera jest raczej tłustą że skłonnością do zaskórników. Czy polecasz jakieś inne kwasy? Jaka jest Twoją wieczorna pielęgnacja? Jeśli coś pomyliłam to wybacz, ale mam całkowity mętlik w głowie...
    Skład:aqua,mandelic acid,butylene glycol, glycerin,tromethamine,isohexadecane,dicaprylyl ether,cyclopentasiloxane,cetyl alkohol,xanthan gum,methyl glucose sesquistearate,ceteareth-20,silica dimethyl silylate,prunus amygdalus dulcis (sweet almond)seed extract,methylparaben,parfum.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, trzeba przede wszystkim obserwować swoją skórę. Generalnie skóry nie powinno się obciążać emolientami w nocy, ale na moim blogu są różne plany pielęgnacji i nie ma dla każdego takiego samego schematu :) Trzeba przede wszystkim obserwować swoją skórę, znajdą się osoby, które wolą bardziej rozbudowaną pielęgnację wieczorem. Jeśli więc krem sprawdza się - nie widzę powodów ku temu, by nagle z niego rezygnować.

      Wieczorem głównie skupiam się na demakijażu, dążę do tego, by moja skóra była bardzo czysta. Stosuję także peelingi enzymatyczne i dwa razy w tygodniu okłady algowo-glinkowe/błotne :)

      Usuń
  10. Może zrobić przerwę po 3 miesiącach? A co w zamian?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwasy AHA nie powinny być dłużej stosowane niż przez 3 miesiące, najlepiej zrobić sobie miesięczną przerwę/ najlepiej 3 miesiące. Możesz wówczas z powodzeniem stosować kwasy PHA, są delikatniejsze i tak samo skuteczne. :)

      Usuń
  11. Szkoda, że się nie sprawdził :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, niewiele kosmetyków tego typu sprawdza się. W zasadzie nie znalazłam jeszcze gotowca, który by mi odpowiadał w pełni działaniem i właściwościami. :(

      Usuń
  12. A ja ciagle szukam idealnego kremu na dzien? Pomozecie dziewczyny 😊?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kremiki z serii Cera Plus ? :) Przystępne ceny a jakością przeważają nad tymi z wysokiej półki :) Ostatnio stały się dość popularne

      Usuń
  13. Miałam i niestety bez szału ;/ Noni care zdecydowanie lepiej się sprawdza ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam kiedyś spotkanie z marką Noni, ale już dawno nie widzę jej w moim Rossmannie i odeszła u mnie w zapomnienie :) Mieli bardzo treściwy krem odżywczy, który uwielbiała moja mama :)

      Usuń
  14. Mi ten krem też nie przypadł do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  15. Sylveco nie stosowałam, nie wypróbowałam wielu kremów ale ostatnio kupiłam krem-żel bielendy z serii cera sucha, bardzo fajny :) ładnie nawilża, szybko się wchłania, nawet zmniejsza moje ogromne cienie pod oczami, polecam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli masz dostęp do kosmetyków Nacomi to widziałam w drogerii bardzo przyjemny kremik pod oczy ;)

      Usuń
  16. Ewciu a ja mam pytanie.
    Co myślisz o rollerach do twarzy?
    Od 2 miesięcy stosuję maseczkę z kwasem azelainowym i tonik z glukonolaktonem oraz maskę z siarką.
    Jestem w szoku- jest lepiej - po 15 latach świadomej walki o piękną skórę (łącznie z izotekiem który przyniósł efekty tylko na chwilę)
    Zmorą są jeszcze zaskórniki które zamieniają się niestety w "gule".
    Pomyślalam jeszcze o rollerze i jakimś fajnym serum dającym kopa mojej skórze. Co o tym myślisz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem przeciwna rollerom w domu, iniekcja powinna być wykonywana tylko przez osoby z wykształceniem medycznym - trzeba wiedzieć jak odpowiednio przygotować skórę, w jaki sposób ją nakłuwać, jak zadbać o nią po takich zabiegów, w profesjonalny sposób dezynfekować rolkę i odpowiednio ją przechowywać w sterylnych, suchych warunkach (dom nie jest odpowiednim miejscem). Takich informacji nie ma w internecie. Według mnie to jest zbyt niebezpieczne na domowe warunki, już zabiegi kwasami i retinoidami to coś ryzykownego, natomiast takie celowe nakłuwanie skóry przeprowadzane nieumiejętnie ponosi za sobą mnóstwo skutków ubocznych - nie ma także mowy o używaniu samoróbek na taką podrażnioną skórę, muszę to być specjalne kosmetyki,tworzone w laboratoryjnych warunkach ;) Znajdą się i zwolennicy, ale to jeden z takich zabiegów, który według mnie powinien zostać wykonany przez lekarza i nie warto ciąć kosztów, gdy trzeba zadbać maksymalnie o higieniczność i bezpieczeństwo.

      Usuń
    2. Dziekuję ;-)

      Usuń
  17. A ja go bardzo polubilam i kiedys na pewno wroce ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja pod oczy zdecydowanie wolę coś bardziej treściwego, dlatego najczęściej stosuję Elo-Bazę (tę o najkrótszym składzie) lub krem z witaminą A :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Mam pytanie z innej beczki. Mam dylemat w temacie hydrolatów. Potrafiłabyś porównać jakość tych z EcoSpa i Mazideł? Mam dwa hydrolaty z róży damasceńskiej, z obu sklepów, przy czym ten z ecospa chyba ma łagodniejszy zapach (nie jestem pewna - wąchałam tonik na jego bazie ;)). I tym samym zastanawiam się, czy zawiera mniej olejku eterycznego, czy też nie w tym rzecz. ;)
    Niestety, zarówno w BU, jak i mazidłach hydrolaty zawierają albo konserwant, który, z tego co zauważyłam, lubi uczulać (BU), albo dodatek alkoholu (Mazidla). Ogólnie konserwanty mi nie przeszkadzają, ale obawiam się np. alkoholu etylowego w kosmetykach... Wolę trzymać się DHA BA i Leucidal eko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hydrolaty z ECOSPA, to jedne z najlepszych, ale zawsze je konserwuję FEOG-iem, nie mogę uniknąć stosowania konserwantów w przypadku wód kwiatowych, bo momentalnie mi się psuły i smród był na cały dom. Producent pisze coś innego, praktyka pokazuje jak jest naprawdę. Przechowywałam je w lodówce i zawsze błyskawicznie sie psuły.

      Najgorsze jakosciowo hydrolaty ma ZSK, kupiłam raz i już nigdy więcej tego nie zrobię. Mazidłowe i BU lubię, choć jak wspomniałaś są konserwowane i jak kogoś jakiś związek uczula to niestety trzeba go albo komuś oddać, albo wyrzucić. Polecam więc te z ECOSPA, to ze nie mają konserwantów - super, ale jak od razu się je zużyje. Kiedyś szarpnęłam się na pół litrową butlę i nie mogłam odżałować, gdy całość musiała trafić do kosza..

      Usuń
    2. Dzięki za odpowiedź :)

      Dobrze wiedzieć, że lepiej te hydrolaty konserwować. No i wtedy nie muszę zużywać w przeciąg dwóch miesięcy, choć prawdopodobnie i tak skończy się dużo szybciej. ;)
      Też myślałam nad konserwowaniem, w moim przypadku DHA BA, choć ostatnio przekonuję się, że FEOG jednak mnie nie podrażnia - a sądziłam, że jest inaczej.

      Wracając do hydrolatu z róży damascena - dziwi mnie, że jako jeden z niewielu nigdzie nie jest konserwowany DHA BA - pytam siebie: czy to kwestia tego, że się z nim gryzie, czy też powód jest inny, hm.

      Usuń
    3. Niestety nie znam odpowiedzi, zakres działania do pH 7,a w przypadku hydrolatów różanych utrzymuje się na stałym poziomie 5..

      Usuń
  20. Mam 42 lata i moja twarz zaczyna opadać- na dodatek rozszerzone pory i przebarwienia. jaki najlepiej zzastosować program pielęgnacyjny rano i wieczorem żeby ccałkiemnie ppoddać się grawitacji. MISIA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Misiu, niestety pielęgnacja skóry w takim wieku jest bardzo trudna i większość dostępnych środków nie daje satysfakcjonujących efektów. Myślę, że w tym kierunku mogą najwięcej zdziałać zabiegi polegające na iniekcji (m.in mezoterapia igłowa) i ostrzykiwanie osoczem bogatopłytkowym. Dużo mogą dać także regularne masaże twarzy. Można też pomyśleć nad kwasami LHA, które obkurczą pory i zagęszczą skórę :)

      Usuń
  21. Lha oodpadają bo jestem uczulona na salicylany i na pewno rzodkiewka w moim wydaniu po kwasie bylaby masakra. MMezoterapia brzmi ciekawie. Dziekuje. MISIA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proszę bardzo Misiu,w takim wieku warto postawić na medyczne zabiegi wykonywane przez dobrego specjalistę, nie oszukuję ludzi i pielęgnacja jest niewiele w stanie zdziałać, jeśli są widoczne ubytki tkanki tłuszczowej i skóra zaczyna wiotczeć. :)

      Usuń
  22. Ewka, mam do Ciebie pytanie :) jestem od dwóch tygodni na kuracji Locacidem i obecnie przechodzę załamanie nerwowe ;) moja twarz jest potwornie zaczerwieniona i łuszczy się niemiłosiernie... Czy to kiedyś mija czy oznacza, że nie toleruję tej maści? To moja druga maść z treninoina, w wakacje stosowałam acnatac. Przy acnatacu nie było tego okropnego zaognienia skóry. Nie wiem czy mam odstawić Locacid czy przeczekać ten straszny okres :( tylko mam obecnie najlepsze lata życia a chodzę czerwona jak burak i zrzucam skórę... Czasami wolę już moje grudki i zaskorniki na całej twarzy :(
    Proszę zachęć mnie jeśli rzeczywiście warto..
    Dziękuję Ci bardzo za ten blog :) to moja największa jak dotąd skarbnica wiedzy. Po tretinoinie wyprobuje napewno peelingi z kwasem azelainowym. Czasami zastanawiam się czy to nie lepsza obecnie dla mnie alternatywa dla walki z trądzikiem :)
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Saro,
      Acnatac to żel z antybiotykiem, być może lepiej go tolerowałaś ze względu na bazę i klindamycynę, która nie dopuszczała do stanów zapalnych skóry. Być może na jakiś składnik kremu Locacid (gdzie substancją czynną jest tylko tretinoina) jesteś nadwrażliwa, krem zawiera także większą zawartość tretinoiny - nie oszukujmy się, to retinoid I generacji, gdzie podrażnienie, łuszczenie i zaczerwienienie jest objawem występującym co najmniej u 1 pacjentów na 10, więc skutki niepożądane występują u większości osób :) Myślę, ze to właśnie to sprawia, że tak, a nie inaczej reagujesz na Locacid.

      Wyższe stężenie retinoidu nie oznacza, ze coś jest bardziej odpowiednie dla Twojej skóry - myślę, że powinnaś pozostać przy niższym stężeniu, jeśli tak dobrze je tolerowałaś. Myślę, że to będzie najlepsze rozwiązanie, przy takim stężeniu tretinoiny to normalny objaw, wiec niestety musisz pogodzić się z takimi skutkami ubocznymi, albo skoczyć na niższe stężenie :) Locacidu nie stosowałam, ponieważ nie toleruję formuły kremu i wybieram jedynie konsystencje żelowe i alkoholowe, natomiast zapewne widziałaś moje efekty po atredermie i muszę Ci powiedzieć, że to była najlepsza decyzja w moim życiu. Aktualnie przeprowadzam kolejną kurację Atredermem i wierzę w to, ze moja cera może być jeszcze czysta i gładka :)

      Kwas azelainowy jest świetny, natomiast stosuję go głównie wiosną i latem, jednak nie przyniósł u mnie takich efektów jak retinoidy.

      Usuń
    2. Dziękuję Ci za odpowiedź :) chyba wrócę do acnatacu za twoją radą. A czy takie stosowanie klindamycyny na dłuższą metę jest ok? Właściwie nie mam już problemów z ropnymi zmianami - pozostały zaskorniki i grudki stąd też ta decyzja o zmianie na preparat z samą treninoina :) ale lepsze jest wrogiem dobrego i chyba bez sensu zakombinowalam
      Pozdrawiam Cie cieplutko :)

      Usuń
    3. Tak, może wystąpić oporność przy częstym stosowaniu antybiotyku na duże powierzchnie skóry. Jest też Atrederm, niższe stężenie, ale nie mogę zagwarantować, że się sprawdzi - jego baza alkoholowa jest mocna i może również mocno Cię podrażnić. Myślę, że stosowałabym trochę rzadziej ten Locacid, stosujesz może półprodukty? U mnie ten rumień gaszą antyoksydanty (wit C, kwas alfa-liponowy) i liposomy na naczynka, dzięki temu nie mam buraka nawet przy stosowaniu wysokich stężeń tretinoiny.

      Nie mniej jednak, powróciłabym do niższego stężenia, jeśli tak źle je tolerujesz, to nie ma to sensu - nie odpowiada Ci łuszczenie i zaczerwienienie, więc lepiej wrócić do lżejszej wersji, może nie spłyci to zbytnio Twoich blizn, ale będzie również działać przeciwtrądzikowo ;)

      Usuń
    4. Z półproduktów nic ostatnio nie zamawiałam, mam tylko resztki hydrolatu z zielonej herbaty i sok z aloesu, ale na plus nic w tym temacie nie pomogły. Największy problem mam z doborem kosmetyku łagodzącego na dzień, ponieważ obawiam się zbytniego obciążenia i blyszczenia i przeważnie zostawiam twarz bez żadnej ingerencji rano (oczywiście sam krem z filtrem). Myślisz że mogę te liposomy dodać w jakimś malutkim stężeniu do hydrolatu i przemywac twarz od rana :)? Dzisiaj po przebudzeniu stwierdziłam, że dam jeszcze szansę locacidowi, z tymże zacznę od aplikacji nie więcej jak co 3-4 dni. Na to po godzinie jakaś gruba warstwa kremu - przeważnie bielenda do suchej skóry albo krem że śluzu ślimaka (moje małe odkrycie od koreańskiego skin house - polecam!). Dam Ci znać czy jest jakaś poprawa w tym temacie. Dziękuję Ci bardzo za wszystkie rady i informacje, których mi udzieliłaś :)

      Usuń
    5. Saro, jasne że tak:) Liposomy dodaję do wszystkiego - od mleczek, serum,kremów, aż po toniki :)

      Stosujesz kremy na retinoidy? Nie obawiasz się podrażnienia? Nie jest to Twój pierwszy raz? Wybacz, że tak się dopytuję, ale często kremy gryzą się z takimi substancjami i pojawiają się nasilone skutki uboczne.Ok, czekam w takim razie na relację :)

      Usuń
    6. Kurcze, to w takim razie zamówię je od razu :) nie sądziłam że może to być godny polecenia produkt, a tu proszę :)
      Przy acnatacu nałożenie łagodzącego kremu po niecałej godzinie powodowało że nie schodziła mi praktycznie wcale skóra. Gdy pomijałam ten krok to łuszczenie wracało. I tak już jakoś przyzwyczaiłam się do tego sposobu i kontunuowalam go przy locacidzie... No nie powiem, tutaj trochę piekło, ale myślałam że to przez ten silniejszy retinoid.
      Teraz po 3 dniach przerwy mam już podgojoną skórę, więc jutro spróbuję coś na nią nałożyć. Nie poddam się tak łatwo. Wierzę, patrząc po Twoim przykładzie, że gra jest warta świeczki i jeszcze nadejdą te lepsze czasy dla mojej cery :) Marzy mi się dzień, kiedy wstanę rano, spojrzę w lustro i zobaczę moją twarz bez grudek, o jednolitym kolorycie, bez rozszerzonych porów i odłażących skórek... Mam nadzieję, że pierwsze nie będą zmarszczki :p

      Usuń
    7. Rozumiem, trzymam kciuki :) Nie jestem dobrym przykładem, nadal walczę ze swoja cerą i nie nastawiam się na szybkie efekty, chociaż patrząc wstecz - poprawa jest kolosalna :)

      Usuń
    8. Ja również trzymam za Ciebie mocno kciuki :) To jakie efekty udało Ci się osiągnąć jest godne podziwu i bardzo podziwiam twój upór. Pozdrawiam jeszcze raz ;)

      Usuń
  23. Chciałam jeszcze spytać co polecasz na blizny co może realnie pomóc :)? Mam pełno płaskich dziurek na policzkach od wyciskania i od ropiejacych krostek, które ustępowały właśnie z takim ubytkiem :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko retinoidy, ewentualnie peelingi salicylowe, ale jeśli masz trądzik zapalny, jedynie obfite łuszczenie przy Atredermie spłyciło większość moich małych, wklęsłych blizn po wypryskach.

      Usuń
  24. Już czytałam w różnych miejscach, że nie radzi sobie z okolicą oczu, dlatego odpuściłam ten krem, a tu kolejne tego potwierdzenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, ale jakoś z tego powodu nie ubolewam, ukręcę sobie coś z półproduktów :)

      Usuń
  25. kochana! mam wielki problem z cerą... mimo swoich 25 lat od ok 2 lat borykam się z dziwnym zjawiskiem. Moja cera w dzień się strasznie błyszczy przez co i podkłady słabo się na niej trzymają, ciemnieją i po prostu spływają co wygląda bardzo źle, dodatkowo np nos jest tak suchy że przy nakładaniu podkładu wszystko się roluje... a co najbardziej mnie męczy - mam pełno zaskórników i podskórnych krosteczek co oceniam jako zaskórniki zamknięte. Nie wiem jakich kosmetyków używać. Mam wrażenie że jak stosuje preparaty co skóry trądzikowej to skóra jest napięta i jeszcze bardziej się świeci... boje się natomiast używać czegoś nawilżającego, żeby jeszcze bardziej jej nie zapchać :(
    proszę o radę... od czego zacząć ? OLA

    P.S. jakoś nie ma zaufania do kremów ten marki. Tego akurat nie miałam ale używałam lekkiego nagietkowego i jak dla mnie wcale lekki on nie był. Miałam wrażenie że jeszcze bardziej nasilił problem zaskórników zamkniętych u mnie :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Olu,
      Nie będzie problemu, byś podesłała mi swoją aktualną pielęgnację i używane przez Ciebie wcześniej kosmetyki na mojego e-maila ?:) Najlepiej, gdybyś jeszcze wysłała mi zdjęcie, wtedy postaram się pomóc, chciałabym jednak wiedzieć, co mogło wpłynąć na taki a nie inny stan rzeczy, oraz ewentualnie wskazać kosmetyki, które pogarszają stan Twojej cery.

      Widocznie tak jak i mi, nie odpowiada skład tych kremów. Co z tego, że zawiera naturalne składniki, skoro są tak samo obciążające dla skóry jak syntetyczne substancje :(

      Usuń
    2. Pozwolę sobie wtrącić do rozmowy, nie gniewajcie się dziewczyny. Ewo, kilka tygodni temu napisałam do Ciebie maila z prośbą o poradę. Opisałam szczegółowo problemy, stosowaną pielęgnację i dodałam zdjęcie. Jest szansa na odpowiedź? Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
    3. Emilko, kiedy dokładnie wysyłałaś tą wiadomość? Do 25 listopada odpowiedziałam na wszystkie wiadomości jakie do mnie doszły, napisz do mnie jeszcze raz - albo wiadomość do mnie nie doszła, albo u mnie leży w wysłanych, a wcale nie dostarczono.

      Usuń
    4. Ewo, napisałam do Ciebie 17 listopada. Oczywiście mogę przesłać tamtego maila ponownie :)

      Usuń
    5. Ok, w takim razie czekam. Jeśli już wcześniej doszła do mnie Twoja wiadomość, to prawdopodobnie dostaniesz ode mnie odpowiedź w przeciągu kilku minut, natomiast jeśli nie - postaram się jak najszybciej odpowiedzieć. :)

      Usuń
    6. Bardzo serdecznie dziękuje Ci za błyskawiczną reakcję :)

      Usuń
  26. Ja jestem tym kremem Sylveco pod oczy zachwycona. Kosmetyki Sylveco są BARDZO treściwe i łatwo z nimi przesadzić obciążając skórę lub włosy. Trzeba nauczyć się ich stosować. Ja walczyłam z balsamem myjącym do włosów i maską lnianą, okazało się, że po prostu nakładałam za dużo kosmetyku (a za mało zwilżałam włosy). Kremy nauczyłam się rozcierać i rozgrzewać na dłoniach, a następnie nakładam na twarz.
    Jeśli ktoś ma alergię na wosk pszczeli, to pewnie kremy Sylveco nie są dla niego, ale ja od kilku lat używam ich kosmetyków i chwalę je sobie. Wiadomo, ze to nie są konwencjonalne kosmetyki nafaszerowane chemią, że w godzinę znikają zmarszczki, ale jest to naturalna pielęgnacja, która przynosi efekt długo.

    OdpowiedzUsuń
  27. Jagodo, nie zgodzę się. Ok, kwestie użytkowe również wchodzą w grę i stosuję kosmetyki w każdy możliwy sposób w wybranej partii twarzy (a czasami aż nadto) i doświadczenie nauczyło mnie, że kwestią nadrzędną jest formulacja produktu i nakładana ilość (w przypadku produktów bazowych). Nie sądzę, by nakładana ilość była jedyną przyczyną mojego niezadowolenia, to kosmetyki mające bezpośredni kontakt ze skórą - to, że są naturalne, nie oznacza, że sprawdzają się u każdego. Nie jestem też ogromną fanką naturalnych składników, od kiedy interesuję się biochemią kosmetyczną, coraz bardziej skłaniam się ku niektórym syntetycznym zamiennikom, moim zdaniem są mniej szkodliwe dla skóry problematycznej. Nie generalizuję oczywiście, nadal przy każdej możliwości stosuję roślinny odpowiednik.

    Rozumiem, że kosmetyki Sylveco się u Ciebie sprawdzają, ale wraz z przystępnymi cenami idą przystępne składniki i środki emulgujące, które mimo że są naturalne - są tak samo obciążające dla skóry jak sztuczne zamienniki. I nie wiem jak rozumiesz słowo chemia - chemia otacza nas codziennie, naturalne składniki są czasami bardziej niebezpieczne niż te syntetyczne :)

    Dziękuję za podzielenie się opinią :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Ja też miałam i nie było zachwytu. Owszem, używałam go, ale niezbyt regularnie, bo miałam coś lepszego - krem z Orientany. Polecam Ci spróbować, bo to właściwie taki krem-żel, który szybko się wchłania. Jest droższy, ale warto.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwrócę na niego uwagę, od jakiegoś czasu kuszą mnie nowe produkty orientany :)

      Usuń
  29. Ewa, zrobiłam serum antyoksydacyjne wg Twojego przepisu (z małą modyfikacją, bo miałam mniej wit. C, więc dałam więcej oleju), trzymam w lodówce, ale rozwarstwia się bardzo. Poprzednim razem wyszła mi ładna wodnista emulsja, a teraz fazy wyraźnie się od siebie oddzielają. Co może być tego przyczyną i co z tym zrobić? Może dałam za dużo oleju?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdopodobnie SLP nie zaemulgował takiej ilości oleju, może da się tę sytuację uratować - dokrop więcej SLP i mocno wstrząśnij :)

      Usuń
    2. Dziękuję :)

      Jak długo można to serum stosować, tzn. czy po jakimś czasie należy / warto zrobić przerwę?

      Czy skóra przyzwyczaja się do składników aktywnych? I jak w ogóle jest z przyzwyczajaniem się skóry do substancji działających kierunkowo - p. trądzikowo, p. zmarszczkowo - czy występuje coś takiego, że po jakimś czasie ich stosowania skóra przestaje na nie reagować tak jak na początku i trzeba coś zmienić, albo że jakieś składniki rozleniwiają cerę?

      Czym mogę zastąpić Twoje serum za jakiś czas? :) Masz jakąś inną formułę antyoksydacyjną? :)

      Usuń
  30. I jeszcze jedno pytanie - czytałam o tym jak robisz hydrolaty i zastanawiam się, czy mogę do toniku (naparu) z kozieradki zakonserwowanego FEOG dodać trochę olejku eterycznego ("rozpuszczonego" w SLP) żeby pozbyć się zapachu rosołku? Czy nie zniszczę w ten sposób właściwości kozieradki?

    I co myślisz o "destylacji" i robieniu hydrolatów w kafeterce? Stosowałaś kiedyś taką metodę?

    Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beato, jak najbardziej możesz, ale w takiej ilości lepiej rozpuścić olejek eteryczny w polisorbacie ;) Nie zniszczysz właściwości kozieradki.

      Nie stosowałam, ale to nie są hydrolaty, napary otrzymywane w taki sposób nie mają tylu właściwości co olejek eteryczny/hydrolat, biorąc pod uwagę wysoką temperaturę , krótką ekstrakcję i przede wszystkim nie wszystkie substancje są rozpuszczalne w wodzie.

      Usuń
    2. Jeszcze nie mam polisorbatu, a SLP tak, stąd moje pytanie ;) Czy dobrze zrozumiałam, że jeśli rozpuszczę w slp to zniszczę właściwości kozieradki?

      Usuń
    3. Nie nie zniszczysz, ale zamiast klarownego płynu, będzie on mętny i przed użyciem zawsze będziesz musiała go wstrząsać, bo olejek eteryczny może się wytrącać ;(

      Usuń
  31. Z Sylveco mam lekki krem brzozowy do twarzy. Bardzo się z nim polubiłam i pewnie nie raz jeszcze go zakupię :)) Buziak Kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  32. Z Sylveco znam jedynie pomadkę z peelingiem i ją bardzo lubię. Resztę kojarzę jedynie z blogów. Co do tego kremu to naprawdę słabo wypadł. A czytałam o nim tak dużo pozytywów, że już myślałam, że to jakiś ideał :) Ja akurat mam małą obsesję jesli chodzi o pielęgnację okolic oczu i stosuję sporo różnych produktów. Jeśli szukasz czegoś co naprawdę silnie nawilży, a jednocześnie będzie naturalne to może Kiehl's z avocado? Cenowo i pojemnościowo wypada gorzej od Sylveco, ale naprawdę działa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, jeśli odczuję potrzebę przetestowania czegoś nowego - rozejrzę się :)

      Usuń
  33. To już drugie moje opakowanie tego kremu co oznacza, że jak dla mnie jest bardzo dobry i mogę go ocenić. Nie podrażnia oczu nawet jeśli przez przypadek dostanie się do oka, nadaje się pod makijaż ponieważ dobrze się wchłania. Okolica pod oczami jest nawilżona. Cena jest ok za takie duże opakowanie jak na krem pod oczy dwa razy większe niż ogólnie. Krem należy zużyć w ciągu 6 m-cy od otwarcia i myślałam, że tego nie zrobię jednak używając dwa razy dziennie jest to do zrobienia.
    Pozdrawiam
    Zapraszam do mnie : http://pannaczarna.blogspot.com/
    PS: Obserwuję i liczę na rewanż

    OdpowiedzUsuń
  34. Droga Ewo, a czy można liczyć na jakiś post odnośnie bardzo suchej, delikatnej i cienkiej jak pergamin skóry pod oczami..? Ja niestety taką posiadam.. Jeszcze nie znalazłam kremu, który byłby odpowiedni.. nawilżał cerę ale i zostawiał ochronny film, dzięki któremu skóra nie będzie się marszczyć. Niestety często mam wrażenie, że kremy wyparowują z mojej skóry pod oczami; zaraz pojawiają się zmarszczki mimiczne (spoooorooo :( ) Ulgę odczuwam po np. cięzkiej maści z wit. A, ale zdaję sobie sprawę, że to nie krem na tak delikatne okolice..Ratuj! Z góry dziękuję, Agata

    OdpowiedzUsuń

Super, że jesteś! 👍👍👍

Jeśli komentujesz - podpisz się. Zwracam się tak jak Ty, do konkretnej osoby. Postaram się odpowiedzieć na Twój komentarz w przeciągu kilku, najbliższych dni.

Jeśli tracisz wiarę i wymagasz kompleksowej pomocy i opieki - napisz do mnie (mademoiselleeve@wp.pl), oferuję najwyższą i najbardziej profesjonalną jakość usługi w zakresie prawidłowej pielęgnacji. Nie udzielam rozbudowanych porad ani nie polecam konkretnych produktów w sekcji komentarzy - obejmuje go zakres moich odpłatnych usług.

Proszę nie umieszczać analiz składu - w sieci istnieją specjalne narzędzia, które wykonają to zarówno za Ciebie, jak i za mnie.

Proszę o niereklamowanie się na moim blogu. Reklama w tym miejscu jest płatna oraz stosownie oznaczana, a każdy jej nieopłacony i nieskonsultowany przejaw będzie skrupulatnie moderowany.

Artykuły sponsorowane na moim blogu mają dokładne oznaczenia - jeżeli taka informacja nie znajduje się na końcu artykułu, produkty, testy kosmetyków, zdjęcia oraz opracowanie tekstu pochłonęły jedynie moje własne zasoby finansowe i czas.

Pamiętaj, że umieszczenie komentarza to świadoma akceptacja regulaminu - jeśli zostaje on naruszony - podlega moderacji administratora. Nie tłumaczę się dlaczego - bądźmy tutaj dla siebie ludzcy.

Cześć!