Odkąd cierpię na ŁZS głowy , kondycja moich włosów znacznie się pogorszyła, z dnia na dzień zaczęły się przerzedzać i od pewnego czasu wyglądają dobrze tylko w określonej długości. O ile włosy na długości nie są szczególnie wymagające i nie reagują źle na większość detergentów, to ich pielęgnacja po umyciu sprawia mi zawsze sporo problemów. Notorycznie mam problem z rozczesywaniem włosów, a także produktami, które usprawniają ten proces, ale nie obciążą nadmiernie czupryny i pozwolą mi cieszyć się przyzwoitą objętością fryzury. Przez ten czas, zmieniłam moje podejście do pielęgnacji włosów i mam inne cele. Zależy mi głównie na odpowiednim traktowaniu skóry głowy, utrzymaniu gęstości i dobrej kondycji włosów na długości. Nie marzę o śliskich, lśniących, włosach i pięknej tafli, a także równym cięciu. Ten okres minął już dawno temu i szybko doszłam do wniosku, że posiadając tak cienkie włosy i tracąc je codziennie w większej ilości przez problemy ze skórą głowy, wygląda to dobrze tylko na zdjęciach. Przyłożyłam świadomie swoją rękę, pogarszając stan włosów i zdaję sobie sprawę, że nie są już tak 'ładne' jak kiedyś, ale czuję się po prostu lepiej w takiej długości i objętości. Przeszły mi także fazy testów i staram się trzymać sprawdzonych produktów.
Zanim przejdę do pielęgnacji, chciałabym także zwrócić uwagę na akcesoria i ogólne traktowanie moich cienkich włosów. Odpowiednia pielęgnacja, pozwala mi ograniczyć użycie ciepła do minimum - nie stylizuję włosów, z natury są proste, nie sprawiają mi wielu problemów - dobrze odżywione mają zadowalającą objętość. Lekko wilgotne pasma rozczesuję palcami, natomiast suche - szczotką z włosia dzika, która służy mi już od ponad 4 lat i była świetną inwestycją (Khaja) . Aby ułatwić sobie to zadanie, na końcówki aplikuję serum silikonowe, najczęściej z GlissKur. Codziennie, opuszkami palców, wykonuję delikatny masaż skóry głowy. Zazwyczaj chodzę w związanych włosach, w tym celu używam gumek invisibobble, które jako jedyne nie zsuwają się z moich cienkich, śliskich włosów.
Szampony Joanna Naturia, to jedne z moich ulubionych, zwłaszcza wersja z miętą pieprzową i wrzosem, która działa na mnie zdecydowanie najlepiej. Szampon bardzo dobrze się pieni, oczyszcza skórę głowy, nie przyspiesza przetłuszczania i dobrze odbija włosy od nasady. Dodatkowo, ma bardzo przyjemny, lekko ziołowy zapach, kosztuje grosze i przy tym jest niesamowicie wydajny. Mimo barwników, szampony Joanna, moja skóra głowy toleruje bardzo dobrze, podobnie, jak włosy na długości. Nie plącze ich nadmiernie, nie robi siana i sztywnych strąków, wystarczy dobra odżywka i nie ma problemu z rozczesaniem włosów, a czupryna zyskuje na objętości. Mimo mocnych detergentów, Joanna nie podrażnia mojej skóry głowy i nie nasila swędzenia.
Moja opinia, tak jak odczucia podczas stosowania tego balsamu, jest bardzo ambiwalentna. Balsam myjący, sprawdza się u mnie podczas bardzo podrażnionej skóry głowy, a także kilka razy w ciągu miesiąca,gdy odczuwam potrzebę bardzo łagodnego oczyszczenia. Odczuwalnie łagodzi podrażnienia, swędzenie, delikatnie chłodzi i nawilża skórę głowy i włosy na długości. Czar jednak pryska po spłukaniu produktu.. bardzo skraca świeżość włosów, powoduje smętne strąki bez życia, dodatkowo, jest bardzo niewydajny i trzeba go lać, by móc w ogóle umyć włosy. Pomijam już fakt, iż pieni się tylko w bardzo ciepłej wodzie, inaczej zostawia smalec po spłukaniu z czupryny. Podoba mi się jego delikatność, ale tak słaba wydajność, beznadziejna konsystencja i notoryczne skracanie świeżości włosów, a także ich nie domywanie jest nie do przełknięcia.
Koszt 300ml / 29zł
Odbiegam od częstego stosowania olejów, w dłuższej perspektywie, jedynie obciążały moje cienkie kosmyki i w żaden sposób nie wpływały na kondycję moich włosów, oprócz mocnego wygładzenia, którego nie lubię. Dzięki włosomaniactwu, odkryłam i pozostałam wierna indyjskim olejkom, które mają bardzo pozytywny wpływ na moją skórę głowy, a także uszlachetniają i pogłębiają mój jasny odcień brązu. Jako jedyne nie nasilają wypadania moich włosów, a powodują wzrost nowych.
W moim zestawieniu nie ma ulubionej wcierki, choć regularnie wracam do odżywki Jantar. Czuję niedosyt i jestem rozczarowana, jak zmieniono jej formulację. Szkoda, bo kiedyś jej działanie bardzo mi odpowiadało, aktualnie bardzo skraca świeżość moich włosów i nie ma tak spektakularnego działania.
Mimo trudności przy spłukiwaniu, dodaje wręcz wymarzonej objętości, świetnie ogranicza przetłuszczanie i bardzo dobrze koi podrażnienia skóry głowy. Łagodzi nieprzyjemny świąd i pieczenie, zawsze jestem zachwycona stanem mojej skóry głowy i objętością, jaką uzyskuję po okładzie z błota z morza martwego.
Koszt 500g / 20 zł
Peelingi cukrowe najczęściej są mieszaniną szamponu, cukru i glinki. Peelingi pozwalają mi utrzymać dobry stan skóry głowy, odbijają włosy od nasady, nadają im świeżości i pięknej objętości.
Olejki eteryczne zawsze pozytywnie wpływały na stan mojej skóry, podobnie jest w przypadku pielęgnacji skóry głowy. Dodatek olejku eterycznego, to nie tylko przyjemny zapach, ale niesamowite właściwości - czupryna zyskuje na objętości, niesamowite uczucie chłodu i odprężenia, złagodzenie podrażnień i tonizacja. Moje ulubione to olejek lawendowy i rozmarynowy, ich połączenie to niesamowite wrażenia zapachowe, ale także ukojenie dla mojego podrażnionego skalpu. Olejek eukaliptusowy, jest natomiast niezastąpiony przy łupieżu, bardzo odświeża czuprynę i odbija włosy od nasady.
Koszt 8ml/ ok.8 zł
Mimo mojego minimalizmu i ograniczaniu do minimum zabiegów pielęgnacyjnych, są czynności, których nigdy nie pomijam. Płukanki zawsze wydawały mi się przerostem formy nad treścią, zwłaszcza ziołowe, które strasznie kołtuniły moje pasma i miały negatywny wpływ na ich kondycję. Wywar z wawrzynu szlachetnego, jako jeden z niewielu, stosuję po dziś dzień. Odczuwalnie ogranicza przetłuszczanie włosów, nadaje im puszystości i blasku.
L-cysteina natomiast towarzyszy mi od początków włosomaniactwa, które już dawno temu we mnie umarło. Nadaje moim włosom niesamowitej objętości, odbija od nasady, ma cudowny wpływ na ich kondycję, kosmykom nadaje pięknego blasku i świeżości. Jest to mmój ulubiony, proteinowy zabieg.
Olejki indyjskie
Jak już wspomniałam, odbiegam od częstego stosowania olejów, zarówno moje włosy, jak i skóra głowy nie lubią zbyt dużej ilości substancji filmotwórczych. Nie lubię także mocnego wygładzenia, przy moich cienkich włosach, lśniąca tafla wygląda dobrze tylko na fotografiach. Jest jednak chlubny wyjątek - olejki indyjskie nadal zajmują stałe miejsce w mojej pielęgnacji, służą zarówno moim włosom na długości, jak i skórze głowy. Nadają niesamowitego blasku, pogłębiają mój naturalny kolor i lekko go ocieplają (co bardzo lubię). Zauważam także duży wpływ na porost moich włosów i faktyczne działanie przeciwłupieżowe. Aktualnie stosuję nowość Orientany, lecz zbyt krótko, by cokolwiek powiedzieć na jej temat, oprócz ładnego podbicia koloru. Moim ulubieńcem jest nadal tradycyjna, oryginalna Sesa.
Mam mieszane odczucia, maska jest droga, ale i konkretna. Zastosowana przed myciem ładnie wygładza pasma, nadaje im puszystości i blasku. Zastosowana po myciu, notorycznie obciąża moje cienkie włosy. Nie daje także żadnego efektu wow, nie ułatwia zbytnio rozczesywania, czasami nie widzę nic, poza smętnie wiszącymi strąkami. Ponadto, bardzo skraca świeżość włosów. Plusem jest jest naturalny skład, z powodzeniem stosuję ją przed myciem na skórę głowy, często dodaję do niej algi i sproszkowane trawy,a także błota. To jednak zbyt mało, bym kupiła ją ponownie, cena wcale mnie nie zachęca, a naturalny skład wcale się nie broni.
Koszt 26 zł/150ml
Kallos, Maska mleczna
Maski Kallosa są tanie, ogólnodostępne i robią to, co mają robić - ułatwiają rozczesywanie, delikatnie wygładzają powierzchnię włosa i nie obciążają nadmiernie czupryny. Sprawdzą się także jako baza do domowych masek z naturalnymi składnikami. Nie będę rozwodzić się nad ich właściwościami, służą mi zarówno jako odżywki, jak i kompresy. Wersja mleczna jest moją ulubioną.
Koszt 10 zł /1000ml
Sylveco, Odżywka wygładzająca z łopianem większym
Kolejny produkt naturalny, który nie służy moim włosom i utwierdza mnie w przekonaniu, iż w pielęgnację moich włosów nie warto inwestować. Odżywka robi okropne siano na moich pasmach, są dni, gdy jest łaskawsza pod tym względem i całkiem przyjemnie je nabłyszcza. Jest bardzo lekka i nie obciążyła moich cienkich włosów, ale mam ciągły niedosyt podczas jej stosowania.. ani nie wygładza, ani też wyjątkowo nie ułatwia rozczesywania. Aktualnie, zagraca moje cenne miejsce w łazience i nie mogę się doczekać aż w końcu ją wykończę.
Koszt 300ml/21 zł
Trawa jęczmienna i spirulina
Sproszkowane trawy i algi, to ciągły dodatek do moich masek. Są bogactwem składników odżywczych, witamin, enzymów i przeciwutleniaczy. Dzięki łyżeczce sypkich suplementów, moje włosy są bardzo odżywione, pięknie błyszczą, są dobite od nasady i czuję, jak pozytywnie wpływają na stan mojej skóry głowy. Trawa jęczmienna, dodatkowo nadaje niesamowitej objętości mojej czuprynie.
Koszt 200g /69 zł
Tak jak widać, moja pielęgnacja, nie jest ani zbyt skomplikowana, ani zbyt trudna. Ograniczam ilość produktów, staram się nie przekraczać określonej ilości. Najważniejszym elementem mojej pielęgnacji jest oczyszczanie - odpowiedni produkt myjący i regularne peelingi. Niezwykle ważna jest także pielęgnacja specjalna, która ogranicza nadmierny łojotok, łagodzi ŁZS, a także przyspiesza porost nowych włosów. Nie zwracam szczególnej uwagi na produkty odżywiające, zabiegi odżywcze wykonuję dwa razy w miesiącu, czasami trochę częściej, w zależności od potrzeby. Zw względu na mocne detergenty, po każdym myciu używam odżywki, by ułatwić rozczesanie włosów. Staram się codziennie szczotkować włosy, a także wykonywać delikatny masaż. Poza tym, nie wciągam się szczególnie w pielęgnację włosów, ten okres minął już dawno temu, a aktualnie, zależy mi jedynie na dobrym stanie włosów, poprawnej kondycji włosów i objętości.
Pozdrawiam,
Ewa
Bardzo ciekawy post, wiele z tych produktów również używam i sprawdzają się u mnie też . Duży plus zapodanie cen opisywanych kosmetyków :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Kasia
Dziękuję Kasiu ;)
UsuńŚwietny wpis. Ja ostatnio też poświęcam dużą uwagę moim włosom. Pełna profeska ! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ewo,
OdpowiedzUsuńnapisz proszę jak dokładnie stosujesz w pielęgnacji skóry głowy dzięgieć i błoto termalne z siarką (dzięki Tobie jest moim ulubieńcem!!). Dodajesz je do szamponu? Zostawiasz na dłużej na skórze?
Temat bardzo ciekawy, obyś częściej poruszała go na blogu!
Natalia
Natalio, dzięgieć dodaję do szamponu (wkraplam strzykawką)i masek na skórę głowy. Natomiast błota mieszam z maskami (około łyżeczki, aktualnie lnianą z Sylveco, często jedna służyły mi balsamy na propolisie Babuszki agafii i zamierzam do nich powrócić) . Nakładam je na skórę głowy przed myciem, a następnie myję szamponem. :)
UsuńDziękuję :)
UsuńA gdzie kupujesz dziegieć brzozowy?
UsuńNa stronach z naturalnymi , rosyjskimi kosmetykami - triny, bliskonatury itp :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMagdo, w początkowym stadium choroby leczyłam się dermatologicznie, od około 2-3 lat wystarcza mi odpowiednia pielęgnacja. Nie dopuszczam do nadkażeń grzybicznych, stosuję preparaty naturalne o silnym działaniu antybiotycznym, regularnie złuszczam łuskę i nawilżam skórę głowy. Łupież powodują u mnie delikatne środki myjące, bo nie domywają włosów, albo skracają ich świeżość, co przyczynia się do rozwoju grzybów.
UsuńLeczyłaś się może wewnętrznie? Przy bardzo silnym łojotoku i ŁZS, świetny efekt terapeutyczny przynosi izotretinoina doustnie.
UsuńBrałam leki doustne jakiś rok temu i rzeczywiście bardzo pomogły, ale jednak nie na tyle, żebym mogła całkiem zrezygnować z produktów aptecznych i przejść tylko na naturalne.
UsuńCzy dziegieć można stosować wewnętrznie? Bardzo mnie to ciekawi! A jak nakładasz błoto z morza martwego? Tylko na skórę głowy, czy na długość też?
OdpowiedzUsuńJa niestety bardzo rzadko wykonuję peeling i odżywianie skóry głowy, bo mam dużo długich włosów i bardzo trudno jest mi się dostać do skóry głowy.
Również nie jestem zachwycona odżywką Sylveco, dla mnie to zdecydowanie zbyt rzadki i ubogi produkt. Za to szampon pszeniczny uważam za całkiem niezły.
Które olejki indyjskie mają wpływ na kolor włosów oraz jakiego efektu można by się spodziewać przy złotym, dość jasnym (nie mam na myśli platyny ani dzieciècego blondziku oczywiście), naturalnym blondzie?
Dzięgieć jest tylko do użytku zewnętrznego, kiedyś uważano go za produkt rakotwórczy, aktualnie powraca do łask ;) Łyżeczkę błota dodaję do porcji maski (aktualnie lniana Sylveco lub balsamy na propolisie b.agafii) i nakładam przed myciem włosów. Nastepnie myję szamponem i pozostawiam do wyschnięcia :)
UsuńRozumiem, dlatego ja ścięłam włosy i trzymam się określonej długości. Dobrze, że taka długość mi odpowiada, ciężko było mi pozbyć się długich włosów.. ale co zrobić, jedynie szybciej się przetłuszczały, a przerzedzenia były bardziej widoczne.
Miałam próbkę tego szamponu, faktycznie, jest mocniejszy i całkiem ok, ale za taką cenę mogę kupić dwa mydła cedrowe Agafii :)
Zielone i czerwone zioła, czyli niemal wszystkie indyjskie mieszanki. Nie u wszystkich jednak wpływają na kolor (zielona poświata), głównie na farbowanych i rozjaśnianych. Najodpowiedniejsze są czyste oleje ;)
tez mam jakis rosyjski szampon z dziegciem, bo innych jakos nie moglam znalezc, brzozowy joanny bodajze nie robil nic, uzywalam tez bialego jelenia z octem jablkowym, zadzialal po pierwszym uzyciu,a potem jakos znowu mnie zkora swedziala, zaden nizoral nie pomoze, uzywam szamponow do wrazliwej skory lub naturalnych i nic, wiec moze rzeczywiscie mocniejsze oczyszczanie da rade,tylko malo jest takich szamponow...:(
OdpowiedzUsuńSpróbuj mocniejszego oczyszczania, dodatek dzięgciu i włączenie błot do pielęgnacji skóry głowy naprawdę bardzo dużo daje :) Włosy są dłużej świeże, nie wypadają w tak zawrotnej ilości i sprawiają wrażenie zdrowych ;)
Usuńświetny post!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńBardzo ciekawy wpis. Ja przyznam szczerze że ani skóry głowy ani włosów jakoś specjalnie wymagających nie mam.
OdpowiedzUsuńSzczerze zazdroszczę :)
UsuńTeż mam ŁZS. U mnie także nie sprawdzają się delikatne szampony, jedyny który jest w miarę ok z tych lżejszych Alterra. Poza tym używam ciężkich detergentów, a myję włosy codziennie (co drugi dzień Alterrą).
OdpowiedzUsuńU mnie nawet Alterra spowodowała łupież, mają za dużo emolientów dla mnie, niestety :(
UsuńAltera ma SCS, czyli pochodną SLS, więc delikatnym szamponem nie jest. Dużo osób (w tym ja) ostrzega przed wersją z granatem i aloesem, która spowodowała w niektórych przypadkach wypadanie włosów i ogólnie podrażnienie.
UsuńSandra
Mam podobny typ włosów i skóry głowy, niestety :/
OdpowiedzUsuńNiestety :( Do tego jeszcze trądzik i rogowacenie okołomieszkowe, żyć nie umierać :(
UsuńMasz piękną cerę na pierwszym zdjęciu <3
OdpowiedzUsuńOstatnio zastanawiam się nad mydłem cedrowym do pielęgnacji włosów może w końcu je kupię :)
Mam lekki makijaż, do pięknej cery jeszcze dużo mi brakuje, ale dziękuję :)
UsuńOstatnio zauważyłam, że skóra głowy przetłuszcza się zbyt często. To znaczy - myję ją np. wieczorem w poniedziałek, we wtorek wygląda super, a już w środę rano widać lekkie przetłuszczenie, natomiast po południu nadaje się kompletnie do mycia. Z racji tego, że raczej mycie głowy codzienne nie jest zalecane, staram się ją "przetrzymać" na ten kolejny, drugi dzień. Myślałam, że może zbyt często dotykam włosów, albo, że źle dobrałam sobie szampon, ale teraz to już sama nie wiem.
OdpowiedzUsuńChyba spróbuję jakiś Twoich metod, chociaż sama nie wiem gdzie szukać przyczyny. Aktualnie używam szampon Revitax (od czasu do czasu mieszam go z balsamem mrs. Potters z aloesem i tak myję), wcierkę brzozową Anny (od niedawna), no a reszty kosmetyków raczej nie nakładam na skalp. Mam olej rycynowy i nad nim też się zastanawiałam, czy nie zacząć go nakładać. Zrobiłabym peeling skalpu, ale tak ciężko się go robi, że zawsze to zostawiam na ostatni moment. Jakieś rady?
Sandra
Przetrzymywanie jest bardzo złe, bardzo szkodzi skórze głowy i włosom, już lepiej jest myć włosy codziennie, niż dawać świetne warunki do rozwoju chorób grzybiczych i bakteryjnych skóry głowy.A próbowałaś pić wierzbownicę?
UsuńMi się wydaję, że to wraz ze spadkiem porowatości pojawił się u mnie ten problem. Wierzbownicy nigdy nie piłam. Zaraz o tym poczytam ;)
UsuńSandra
Noszenie czapek, przegrzewanie skóry głowy i suche powietrze także skraca świeżość włosów, może to przez porę roku, a niekoniecznie przez pielęgnację ;)
UsuńMuszę wypróbować sposób z dziegciem oraz błoto termalne...Planujesz może jakiś post z dokładniejszym opisem stosowania i efektów?
OdpowiedzUsuńCo do kosmetyków Sylveco, to balsam akurat sprawdza się u mnie świetnie, nie obciąża, nawet dodaje objętości i przede wszystkim jest łagodny dla mojej problematycznej skóry. Za to odżywką też nie jestem zachwycona, praktycznie nie robiła nic, no może trochę ułatwiała rozczesywanie.
kirei, pojawi się wpis o dzięgciu :)
UsuńJa niestety nie toleruję tak delikatnych środków myjących, każde niedomywanie czupryny kończy się u mnie łupieżem i okropnym swędzeniem skóry głowy, chociaż Sylveco sprawdza się w kryzysowych sytuacjach, bo faktycznie łagodzi i jest bardzo delikatny.
Cześć :) Można wiedzieć gdzie kupujesz błoto z morza martwego? :)
OdpowiedzUsuńW Rossmannie, chyba, że robię zakupy w sklepach z półproduktami, to klikam właśnie tam :)
UsuńJa też mam problemy ze skórą głowy i nie mogę na dłuższą metę używać delikatnych szamponów bo kończy się to pojawieniem łuski i kostkami. Uspokoiło mi się dopiero po tym jak zaczęłam stosować wcierki od dermatologa. Jest u mnie post o tym i skład. Przez rok wypadła mi większość włosów wiec wiem jak to jest. Pozdrawiam i zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńBardzo ważne jest dokładne oczyszczanie włosów, każde niedomywanie czupryny i skracanie świeżości powoduje u mnie swędzenie i łupież, ale to coś normalnego, grzyby doskonale bytują w takich warunkach i łatwo o pogorszenie...:(
UsuńU mnie pogorszenie występowało gdy odstawiłam mocne szampony i mylam tylko łagodnymi. Wypadanie i łuski zbiegły się w czasie z poczatkami mocnego dbania o włosy. Pozdrawiam i zapraszam w wolnej chwili serdecznie
UsuńA czy robisz peeling z kwasu mlekowego na skórę głowy? A jeśli tak, to w jakim stężeniu? Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWolę niskie stężenia kwasu salicylowego 2-3 %, ale rzadko mi się to zdarza. Kwasu mlekowego dodaję czasami do szamponu, ładnie nabłyszcza włosy :)
UsuńJa do komentarza pod poprzednim postem. Odpowiadam i tam, i tu, bo nie chcę, żeby umknęło ;)
OdpowiedzUsuńEwcia, dzięki :)
W momencie włączania salicyla nie miałam aktywnego trądziku (ropnych zmian) a jedynie zaskórniki i blizny, i kaszkę na brodzie. O dziwo to, o czym pisałam wczoraj - czyli ten wysyp dziwnych zaskórniko-grudek się zatrzymał - zniknęły albo znacząco przygasły. Więc już nie wiem czy to nietolerancja salicyla czy coś ;) A może reakcja na pokrzywę?
Uwrażliwienie cery i reagowanie zaczerwieniem na zmianę temperatur a w sumie bardziej na ciepło i stres czy można coś z tym zrobić?
Mydło zmywam i tonizuję skórę wodą różaną, czasem płynem micelarnym Sylveco (ale nim rzadko, bo mam ostatnio fobię, że substancje myjące i gliceryna zostają na skórze po nim ;p). Używam też wody termalnej LRP.
Kwasy AHA, sama nie wiem - serum Bielendy jest dla mnie chyba za słabe, inne spotkanie z migdałem miałam w kremie 5% Pharmaceris, ale krem się zupełnie nie sprawdził. Wybrałam salicyla ze względu na działanie na blizny i zaskórniki, a radziłabyś coś innego? :)
W sierpniu biorę ślub, moja cera najmłodsza nie jest (jeszcze 29 lat), ale wygląda młodziej niż wynika to z metryki ;) Chciałabym wyrównać fakturę skóry i uregulować sprawę zaskórników bez wielkiego wysypu ropnego. Nigdy nie stosowałam peelingów migdałowych, ani retionoidów (trochę się ich boję) dlatego wybrałam salicyla. Co byś mi polecała, żeby uzyskać upragniony efekt? :) I jak potem dbać o skórę żeby utrzymać jak najdłużej zaleczony stan? :)
Beata
Beato, to prawdopodobnie reakcja na kwas, może zastosowałaś zbyt silne stężenie i skóra zareagowała w ten sposób na podrażnienie ;) spróbuj powrócić do niższych stężeń i obserwuj co dzieje się ze skórą.
UsuńNiestety nie da się do końca, mi bardzo pomogły ekstrakty na naczynka, hydrolat z kocanki i ogólnie - pielęgnacja. Bardzo ważne jest działanie przeciwzapalne i łagodzące,a także obkurczające naczynka, z perspektywy czasu, najwięcej zdziałała witamina B3, kwas azelainowy, hydrolat z kocanki i sera antyoksydacyjne ze stabilną witaminą C. ;)
Jeśli zależy Ci na łuszczeniu i redukcji blizn, to faktycznie salicyl jest najlepszy, ewentualnie kwas glikolowy. Może zaczęłaś z przytupem i lepiej zmniejszyć stężenie i rozciągnąć je w czasie ;) Nie każdemu służą tak wysokoprocentowe peelingi kwasowe, w przypadku salicylowego, 25% na spirytusie to bardzo dużo.
Po peelingach kwasowych zainwestowałabym w lekki kwas i serum z witaminą C, to powinno wystarczyć, aby utrzymać dobry stan skóry, Oczywiście niezwykle ważna jest pielęgnacja - dokładny demakijaż, ochrona skóry i odpowiednia dawka nawilżenia :)
Wiem, że pytanie nie do mnie, ale do wyrównania powierzchni skóry polecam Effaclar K(+).
UsuńDziękuję za odpowiedzi :)
UsuńMoże rzeczywiście zrobiłam za duże stężenie. Zależy mi na tym, żeby te blizny zniknęły, albo maksymalnie się wygładziły. Czy przy 15% na spirytusie mam szansę na ich złuszczenie?
Lekki kwas i serum z wit. C mam :)
Aktualnie minęła mi bardzo mocna wylinka po tej 25% dawce salicyla, ale nie do końca wiem i rozumiem co dzieje się z moją cerą. Kiedy robiłam peeling w zeszłym tygodniu brałam antybiotyk na infekcję gardła i zatok (Augementin), byłam też w okolicy środka cyklu. Wysypało mnie, o czym Ci pisałam wyżej. Nie wiem co było przyczyną. Antybiotyk się skończył, czułam się dobrze, włączyłam leki wzmacniające odporność (szczepionki), po 3 dniach zaczęła się nowa infekcja i opryszczka. I znów jakieś niedoskonałości pojawiają się na twarzy w różnych miejscach. Wcześniej (to co wyżej) myślałam, że to po kwasie i po filtrach, który moja cera nie lubi. Były zaskórniki, były grudki. Teraz od 2 dni nie używam filtra, bo siedzę w domu, skóra się podgoiła po wylince, więc włączyłam krem z LHA na noc i Twoje serum z żelem aloesowym na dzień i małą ilość kremu z Fitomedu. I pojawiają się na nosie małe czarne kropki.
Nie wiem już czym są spowodowane niedoskonałości na moje buzi - czy to wynik salicyla, filtra, infekcji i osłabienia organizmu, czy lha i pielęgnacji, czy hormonów. Możesz mi coś poradzić, podpowiedzieć? :)
Przejrzałam Twoje wpisy ostatnie i nie wiem, które z polecanych przez Ciebie substancji wybrać, sporo ich :) Co byś polecała?
P.S. W jakim czasie po zagojeniu opryszczki mogę wrócić do peelingów salicylowych?
Beata
P.P.S. Gosiu dzięki za radę, mam ten krem, mam też z ZSK krem z LHA. Myślałam o czymś silniejszym może :) Pozdrawiam!
Zależy, u mnie blizny ruszyło 30% stężenie, ale mam duże doświadczenie w peelingach i oporną cerę. Najlepiej, by łuszczenie rozciągało się w czasie i było non stop, nawet w mniejszych stężeniach. Lepiej przeprowadzić 2 zabiegi po 10% w tygodniu, niż przypalić się 25% i potem marnować kilka dni, bo skóra musi dojść do siebie :)
UsuńHmmm.. Nie stosuj salicyla przy opryszczce. Z kwasami jest taki problem.. że nie nadają się do stosowania przy trądziku zapalnym,a jeśli już, to pH nie powinno być mocno kwaśne - infekcja rozwija się na dobre i zamiast leczniczego działania, łatwiej o wypryski. Myślałaś może nad lekkim retinoidem? A jeśli nie chcesz rezygnować z kwasów, to polecam włączyć antybiotyk miejscowy, aby wszystko podleczyć i nie robić peelingów na stanach ropnych.
Obstawiam hormony. Mnie wysypuje, kiedy ponoć kobiety kwitną. Cerę mam idealną przez ponad 2 tygodnie, potem są pryszcze i zaskórniki, tak, tak, a potem wszystko się wchłania. Ciężko mi w to uwierzyć, bo nic nie zmieniam w pielęgnacji, ale tak już jest, płakać nie będę, trzeba jakoś żyć ;)
.. z drugiej strony, salicyl nie gwarantuje super czystej cery, najlepiej działa na tej już oczyszczonej. Najlepszym wyborem, byłby stosowany bardzo często tonik z kwasem salicylowym 5%, skóra złuszczałaby się regularnie, ale zależy Ci na spłyceniu blizn, a nie wiem, czy takie stężenie zagwarantuje Ci satysfakcjonujący efekt. Albo to wina niedokładnego oczyszczania i potrzebujesz czegoś mocniejszego.
Jest też opcja trzecie. Lekki retinoid z 3 generacji + tonik z bha, złuszczysz się porządnie :)
Aż podleczysz opryszczkę :)
Dziękuję Ci bardzo :)
UsuńNa pewno nie będę stosować salicyla dopóki opryszczka się nie zagoi, to na bank. Potem pomyślę o jakichś zmianach w stężeniu i częstotliwości. Może rzeczywiście 10% -15% dwa razy w tygodniu byłoby lepsze. Do tego krem LHA (to pewnie przy 10% raczej), albo Acnederm.
Przyjrzę się też tym moim zaskórnikom i innym niedoskonałościom. Hormony na pewno mają jakiś wpływ (u mnie duży), czasem też razem z infekcją przychodzi pogorszenie stanu cery. Może to też skóra się oczyszcza, tzn, to co było w głębszych warstwach po peelingu i popijaniu pokrzywy wychodzi teraz sukcesywnie na wierzch?
Czy masz na myśli np. Locacid?
Trochę się boję retinoidów - widziałam po nich masakryczne wysypy ropne, które nie znikały tak łatwo i długo nieznikające przebarwienia. U mnie póki co ropnych treści nie ma, więc trochę się boję, czy retinoidem nie rozwalę sobie pod tym kątem buzi. Zaskórniki łatwiej ukryć niż ropne gule ;) No i druga kwestia - jak już mówiłam pod koniec sierpnia biorę ślub i mam opory przed retinoidami z dwóch względów.
Po 1. czy jeśli zacznę teraz to czy uda mi się do tego czasu ogarnąć cerę, żeby wyglądała dobrze? Poradzić sobie z wysypem i przebarwieniami? Chciałabym wyglądać ładnie, no co tu dużo kryć. Kuracja powinna trwać z pół roku, prawda?
Po 2. - ważniejsze - słyszałam, że nawet po retinoidach stosowanych na skórę, zewn., jest jakiś dosyć długi okres, w którym najbezpieczniej jest nie planować dzieci. Prawda? Ile on wynosi? I jaki wpływ na ciążę, dziecko i w ogóle na organizm kobiety mają takie środki? Wprawdzie przez pierwszy rok po ślubie chcielibyśmy zaczekać z dzidziusiem, ale wiadomo, że nie wszystko zawsze da się przewidzieć. A wybór - ładna buzia teraz czy zdrowe dziecko jest dla mnie oczywisty :)
P.S. Jak zrobić taki tonik kilku/kilkunastoprocentowy z salicylem? Rozpuścić kwas w spirytusie i dodać wody? :)
UsuńTak, albo rozpuścić kwas z propanediolu/polisorbacie, aby stworzyć tonik bez alkoholu.
UsuńEwcia, a co z moimi wątpliwościami, które wyżej napisałam. Poradzisz coś? :)
UsuńBeata
Przepraszam Beato, ogrom komentarzy sprawia, ze czasami coś przeoczę :(
UsuńPokrzywa czyści krew, o ile nie wierzę w oczyszczanie skóry, to toksyny wydalają się a)z moczem, b)z potem i c)przez skórę, co często dotyczy tych szczególnie podatnych, gdy skóra lubi mieć swoje fochy. Możliwe jest wiec pogorszenie stanu skory.
Miałam na myśli tezaroten, albo delikatny adapalen. Adapalen działa głównie przeciwzapalne,a tezaroten dodatkowo powoduje silniejsze łuszczenie. Są zdecydowanie lepiej tolerowane od tych z pierwszej regeneracji i można je łączyć z kwasami, nie obawiając się o życie :) Żartobliwie mówiąc :)
1. Nie potrafię tego powiedzieć, bo przy silnym łuszczeniu jest duże ryzyko wysypów i przebarwień. A przebarwienia pozapalne bardzo trudno jest ukryć, faktura skóry będzie gładka, ale łaciata. u mnie trzecia kuracja wyrównała nieco cerę, ale każdy jest inny. Dużo zależy też od nasilenia problemu. Szczerze, to trzymałabym się bezpiecznego schematu - kwas salicylowy 10-15% i coś silnie przeciwzapalanego. Skóra z czasem się wygładzi. Chyba, że puścisz w eter kwas salicylowy i zdecydujesz się na retinoid 3 generacji, np. Zorac.
Nikt tego nie wie, wprawdzie retinoidy przenikają przez skórę, ale dużo zależy od czasu ich stosowania i powierzchni. Ja np. stosuję retinoidy nie tylko na twarz, ale szyje, dekolt, plecy i ramiona. Stosowanie jedynie na twarz, nie powinno mieć wpływu na zdrowie dziecka, bo takie dawki witaminy A rozkładają się, warto to ustalić jeszcze z lekarzem, ale gdyby tak było, pacjentki leczące się dermatologicznie, powinny za każdym razem podpisywać deklarację,a tak jest tylko w przypadku stosowania doustnego retinoidów.
Dziękuję Ci przeogromnie, kochana :) Domyśliłam się, że w takim gąszczu mógł Ci umknąć, dlatego subtelnie się przypomniałam.
UsuńTen retinoid zostawię sobie jednak na inne czasy ;) Możliwe, że nic by się nie działo gdybym stosowała go tylko powierzchniowo, a nie wewnętrznie, ale z drugiej strony na kobietach planujących potomstwo, ani na tych ciężarnych nikt na szczęście eksperymentów nie przeprowadza, więc możemy jedynie przypuszczać, czy to ma wpływ czy nie. Dla mnie zdrowie jest istotne, bo z moim jest krucho, więc tym bardziej jeśli mogę (nawet z przesadą) nie narażać kiedyś swojego przyszłego dziecka w imię ładniejszej buzi, to nie będę :)
Po drugie, zgadzam się z Tobą, że łaciata skóra mogłaby mi zostać, a to też nie byłoby fajne. Zostaję przy salicylu i cierpliwości :) Zresztą już teraz widzę, że to, co do tej pory zastosowałam ładnie rozprostowało blizny, myślę, że uda mi się systematycznym stosowaniem osiągnąć to, o co mi chodzi :)
Ogromnie, niezmiernie Ci dziękuję za poświęcony czas, rady, uśmiech i przeogromną wiedzę :) Mimo, że się nie znamy niesamowicie Cię lubię i cenię Twoją pomoc i wiedzę :)
Buziaki!
Beata
Beato, zostaje też możliwość włączenia doustnego antybiotyki i retinoidu na 3 miesiące przed ślubem, ale moim zdaniem to trochę zbyt ryzykowne poleciłabym coś takiego, tylko osobie w sytuacji podbramkowej, kiedy nie ma czasu :)
UsuńŻyczę cierpliwości, to klucz do sukcesu :) Trzymam kciuki!
Bardzo dziękuję! Pozdrawiam Cię serdecznie :)
Mam szczotkę Khaja od dość dawna i leży sobie w szafie. Mam też przetłuszczające się, cienkie i delikatne włosy i tą szczotką nie umiem ich rozczesać. Zawsze rozczesuję na mokro, bo inaczej się nie da i dobrze radzi sobie TT. Natomiast jak chcę przeczesać suche włosy to Khaja strasznie je elektryzuje.
OdpowiedzUsuńMydło cedrowe - właśnie wykończyłam opakowanie, mam wrażenie, że nic tak dobrze nie oczyszcza moich włosów, nie stosowałam codziennie, bo daje bardzo mocny efekt.
Muszę w końcu coś zrobić, żeby włosy mniej się przetłuszczały - wypróbuję Twoje sposoby.
Świetny wpis! :)
Gosiu, u mnie wystarcza rozczesanie włosów lekko wilgotnych palcami, zawsze przed myciem staram się wyczesać dobrze włosy i nie szarpać podczas mycia, później nie mam aż takich problemów z rozczesaniem:) A ja jestem bardzo zadowolona ze szczotki Khaja, moje włosy uwielbiają szczotkowanie, jeśli masz duży problem z elektryzowaniem włosów, to warto kupić suszarkę z jonizacją - pod koniec schnięcia suszę chłodnym strumieniem z jonizacją i nie mam problemów z elektryzowaniem się włosów :)
UsuńDzięki :)
mam to mydło cedrowe i dobrze mi się sprawdza :) Uwielbiałam też szampon Love2mix z pszenicą i żółtkiem. Co do sylveco, to mam tą wersję pszeniczno-owsianą. Zgadzam się z Tobą, że trzeba go użyć więcej; nawet gdy go rozcieńczam wodą w kubeczku i nakładam na skalp, to mam wrażenie jakbym wodę próbowała spienić ;D taki mały dramacik. No wydajny to on nie jest. Ostatnio Ci pisałam, że mam mydło dziegciowe - 3 razy umyłam nim włosy. Byłam zdziwiona bo świetnie się pieni i niby po umyciu wszystko ok. Ale mam wrażenie że te włosy gdy wyschną są takie ociężałe, nie ze względu że są tłuste czy niedomyte, ale jakby niedoschnięte. Wilgoć chłoną czy co... Moje wrażenie dotyczy tylko włosów u nasady. Mam włosy cienkie z natury, szybko schną, ale po tym mydełku jakiś problem mają. Oczywiście po mydle zastosowałam odżywkę z obawy że ich nie rozplącze.
OdpowiedzUsuńHaha :) Gdyby jeszcze balsam kosztowały 1/3 swojej ceny, to można by to było jakoś przeżyć, ale nie wyobrażam sobie, bym kupowała szampon co 2-3 tygodnie...i jeszcze chodziła z niedomytymi kudłami..:D
UsuńMoże ma zbyt dużo emolientów i obciąża Twoją skórę głowy, ja mam tak po myciu odżywką, albo jakimś balsamem myjącym typu Mrs Potters, Sylveco.
uwielbiam Twojego bloga:) wszystko wytłumaczone, wyjaśnione a co najważniejsze polecasz tylko sprawdzone kosmetyki więc polegam na Tobie całkowicie, bo wiem że nie zachwalasz bez powodu:)
OdpowiedzUsuńPoza tym za każdym razem dostają odpowiedz na pytania którymi męczę Cie bardzo często;) Mam nadzieję, że będziesz cały czas zadowolona ze swojej cery i włosów, bo jesteś bardzo pomocnym człowiekiem i szkoda żebyś musiała się tak męczyć ;)
pozdrawiam E.
E. Dziękuję bardzo :)
UsuńEwo jak długo Twoim zdaniem należy stosować antybiotyk doustny Tetralysal, ładnie zagoił mi buzię a biorę go dopiero miesiąc. Boje się, ze jak go odstawię problem wróci...
OdpowiedzUsuńTo zależy od dawki, od miesiąca do 6 miesięcy. Niestety, nawroty po Tetralysalu są bardzo częste, dlatego warto go skojarzyć ze środkiem stosowanym zewnętrznie, można uniknąć wysypu i ładnie pogoić skórę.
UsuńPost gł. o włosach, ale muszę napisać. Bardzo ładną masz cerę na zdjęciu. Taka gładka i te dziewczęce, cudne, uroczo zaróżowione policzki :]
OdpowiedzUsuńDzięki :) Ale mam lekki makijaż, aktualnie mam mały wysyp, więc dużo zależy od cyklu miesiączkowego.
UsuńPrawda :) masz teraz bardzo ładną cerę :)
OdpowiedzUsuńJa też mam wrażenie, że delikatniejsze środki nie do końca mi służą i niestety takie wrażenie mam również co do mydła cedrowego :(
Na pewno spróbuję błota, glinek i olejków eterycznych w pielęgnacji skalpu :) dzięki.
Pozdrawiam i ściskam, M.
Również serdecznie Cię pozdrawiam :)
UsuńCześć,
OdpowiedzUsuńjestem Aneta i od lat mam problem z pryszczami właśnie na głowie i jej swędzeniem, jedynym momentem, kiedy wszystko było ok, była ciąża. Dodam, że mam jasne, kręcone z natury włosy i są cienkie- muszę je myć codziennie, bo się bardzo przetłuszczają, a moje końce to stóg siana. Nie mam pojęcia co mi dolega, ale dermatolog, który mnie jakiś czas temu badał stwierdził, że to przez grzyby i teraz pytanie (ponieważ jesteś w tej kwestii godna pytania ;)) co byś mi poradziła? Dodawałam już olejek herbaciany do szamponów barwy, ale to niewiele pomogło. Pozdrowienia!
Jeśli to grzyby, to konieczna jest konsultacja dermatologiczna i włączenie środków o działaniu przeciwgrzybiczym, dostępnym na receptę. Niestety, tego kroku nie można pominąć, naturalne środki, takie jak trikenol, olejek z drzewa herbacianego czy olejek manuka, jedynie zapobiegają nawrotom i mogą łagodzić objawy grzybiczej infekcji skóry głowy.
UsuńByć może polubiłabyś się także z tym szamponem: http://www.drogerienatura.pl/hair-therapy-lopianowy-szampon-200ml.html Mam podobne problemy ze skórą głowy, ale muszę uważać na mocne detergenty. Ten szampon uważam za zbyt mocny, żeby używać go na co dzień, więc butelka idzie w ruch tak raz na dwa tygodnie.
OdpowiedzUsuńCzy możesz opisać jak robisz taki wywar z wawrzynu na włosy? Będę wdzięczna bo nie wiem czy dobrze sie domyślam :)
OdpowiedzUsuńTak, wszystkie informacje znajdziesz tutaj : http://mademoiselleevebloguje.blogspot.com/2014/02/diy-woda-laurowa-i-pukanka-do-wosow.html
Usuń:)
Mam takie pytanko, wiesz może czy mocno oczyszczających szamponów można używać przy włosach prostowanych keratyną? Aktualnie używam szamponu dziecięcego z babydream (codzienne mycie) ale swędzenie głowy zaczyna mnie dobijać. Boję się tylko, że mocnymi szamponami zniszczę efekt prostych włosów
OdpowiedzUsuńSzampony należy dobierać do potrzeb skóry głowy, za mocne oczyszczanie może rozluźniać keratynę, ale odpowiedni balans nie powinien zaszkodzić włosom prostowanym keratyną. Najważniejsza jest skóra głowy, delikatnie oczyszczając, możesz doczekać się grzybicy skóry głowy i nadmiernego wypadania włosów :( Mocniejszy szampon stosowany 2x w tygodniu nie powinien zaszkodzić, domykaj łuski silikonami i tłustymi emolientami podczas mycia, wtedy efekt prostych włosów będzie dłuższy.
UsuńWitaj, również mam problem ze skórą głowy. Podejrzewam że jest to AZS lub po prostu alergia. Bardzo Ci dziękuję za ten wpis, z pewnością poczytam o kosmetykach o których wspomniałaś ponieważ aktualnie szukam czegoś dobrego :)
OdpowiedzUsuńWitam. Ja również jestem bardzo zniechęcona do kosmetyków Sylveco - mają coś w sobie, że włosy umyte rano wieczorem są juz nieświeże. A w tej cenie można kupić dwa opakowania lepszych produktów. Mogłabym zapytać, jak stosujesz olejek indyjski? Ja odstawiłam oleje, bo mam podobny przypadek co Ty - po zachorowaniu wypadła mi chyba połowa włosów, leczyłam się sterydami. Jako tako na głowie odrosły włosy, ale boję się, że znowu się zacznie, więc olejów nawet nie dotykam. Post bardzo przydatny, ja po szamponie dla dzieci mam "skorupę" z łupieżu. Bez komentarza:/
OdpowiedzUsuńTez ostatnio odkrywam mnogosć zastosowań spiruliny :D
OdpowiedzUsuńEwo, dziękuję Ci, że tak chętnie dzielisz się swoją wiedzą z nami :)
OdpowiedzUsuńMam pytanie do Ciebie, ponieważ w ostatnim czasie dorobiłam się ŁZS. Nie wiem czego to wina, czy tego, że mając po ciąży osłabiony skręt włosa, zacięcie walczyłam o jego reaktywację i oddałam się mało przemyślanemu włosomaniactwu, czy może po ciąży moje hormony zaczęły szaleć, a może stres, na który byłam ostatnio wystawiona - i to bardzo. W każdym razie delikatne szampony przed ciążą sprawdzały się idealnie, ale po ciąży już nie - skoro dostałam ŁZS. Napisz proszę Ewo, jak często robić maski, olejowanie choćby Sesą, bo teraz to ja się już boje cokolwiek kłaść na skórę głowy... Nie wiem, jak się za to zabrać... ŁZS mam stwierdzone po badaniu trychologicznym przez dermatologa. Dostałam szampon leczniczy oraz sterydowy (którego nie użyłam), ale także tabletki przeciwgrzybicze. Dokładne oczyszczanie się dobrze sprawdza, ale wiem, że skórę głowy trzeba także nawilżać, a ja boję się teraz kłaść na skalp czegokolwiek, żeby nie było gorzej. Proszę poradź coś.
Pozdrawiam
Ewo może jakaś aktualizacja pielęgnacji łojotokowej skóry głowy?:)
OdpowiedzUsuń