Algi morskie i słodkowodne mają szerokie zastosowanie nie tylko kosmetyczne, ale również i lecznicze. Ich niezwykle bogate i odżywcze właściwości są wykorzystywane w leczeniu wielu chorób, w tym także cywilizacyjnych o charakterze przewlekłym.
ALGI - WPROWADZENIE
Inaczej glony, proste, jednokomórkowe (choć zdarzają się okazy wielokomórkowe), zarodnikowe, w przeważającej ilości, organizmy autotroficzne (samożywne) oraz żyjące i rozwijające się w środowisku wodnym. Mimo że czystość wody pozostawia sporo do życzenia, jest ona nadal bezpieczniejszym, pod względem skażenia, środowiskiem, niż gleba, czy powietrze, co przemawia na korzyść alg wodnych. Ciekawe jest to, że algi występują w każdej szerokości geograficznej, a każdy organizm posiada wyjątkowe, unikatowe właściwości odżywcze.
Algi nie są tak popularne w Europie, jak na przykład w Azji, gdzie nie tylko są chętnie stosowane w pielęgnacji, ale pozostają stałym, niezbędnym, wartościowym składnikiem diety. Ich właściwości, przede wszystkim spożywcze (duża zawartość pełnowartościowego białka), znane są od tysięcy lat, natomiast w naszej sferze klimatycznej, algi nadal pozostają produktami egzotycznymi i kojarzącymi się raczej z pielęgnacją gabinetową, zewnętrzną, niż pełnowartościowym i odżywczym posiłkiem, czy codzienną porcją zdrowia dla skóry.
Niemałe znaczenie w przypadku alg, ma szczególnie środowisko w jakim są hodowane oraz sposób ich przetworzenia. Glony posiadają ogromne właściwości absorbujące, chłoną wszystko dosłownie jak gąbka - jest to z jednej strony plus, ponieważ są niezwykle bogate w minerały i związki aktywne, które pobierają z naturalnej wody morskiej lub słodkich zbiorników wodnych, ale mimo naturalnych filtrów i mechanizmów obronnych, wraz z substancjami prozdrowotnymi i pożądanymi, chłoną również zanieczyszczenia i metale ciężkie. Pewnym rozwiązaniem jest stosowanie alg szczególnie bogatych w kwas alginowy (np. Chlorella), które wiążą metale ciężkie i są najbezpieczniejsze w wewnętrznym i zewnętrznym stosowaniu. Mimo że algi nie są wyjątkowo wrażliwe i wymagające w środowisku wodnym, stosowane w pielęgnacji (a szczególnie w suplementacji), powinny być sprowadzane z pewnego, zaufanego źródła. Trudności zaczynają się jednak po ich wydobyciu i narażeniu na czynniki lądowe, ponieważ na tym etapie produkcji tracą potencjalnie najwięcej swoich właściwości.
Z tego powodu największe znaczenie ma sposób przetwórstwa glonów. Są to organizmy wyjątkowo czułe na światło, bardzo szybko tracą swoje prozdrowotne właściwości (chodzi w szczególności o barwniki, które identyfikują działanie alg) - aby zachować wszystkie właściwości glonów, należy ograniczyć znacząco ich kontakt ze światłem słonecznym oraz nie przeciągać procesu wydobycia oraz suszenia, dlatego już samo to, skłania do szerszych poszukiwań surowców naprawdę dobrej jakości (których cena notabene nie różni się znacząco od produktów wątpliwego pochodzenia i nic nie przemawia za faktem zakupu glonów z podejrzanych źródeł). Algi niepewnego pochodzenia, mogą silnie drażnić i pobudzać skórę, a także wywoływać silne reakcje alergiczne.
Algi wysokiej jakości posiadają przede wszystkim intensywną, bardzo głęboką barwę. Są bardzo dobrze rozdrobnione, miałkie i gładkie w dotyku, a po dodaniu wody - mocno pęcznieją. Nawet podczas rozcieńczania z wodą lub jogurtem, nie tracą na swojej intensywności, ale jednocześnie nie farbują intensywnie skóry. Charakterystyczny dla glonów jest morski, głęboki, świeży zapach. Niektóre algi, szczególnie cyjanofity, mogą dawać charakterystyczną woń planktonu, który kojarzy się z pokarmem dla rybek, ale ulatniający się zapach nie powinien być ostry i duszący. W przypadku dobrych jakościowo alg, zapach można zakamuflować przy zastosowaniu małej ilości naturalnych olejków eterycznych.
Algi, oprócz pełnowartościowego białka, są szczególnie bogate w naturalne minerały oraz witaminy, które są doskonale przyswajalne, dzięki łatwo przyswajalnej strukturze (bardzo specyficzne otoczki) oraz zawartości kwasów tłuszczowych, jednak za właściwości prozdrowotne i lecznicze alg odpowiadają głównie ich barwniki, które w większości są światłoczułe.
To one głównie identyfikują działanie alg. Wszystkie glony są bogate w chlorofil, potocznie nazywany zieloną krwią, ma on bowiem bardzo duże powinowactwo do tlenu i hemoglobiny. Dzięki swojej budowie chemicznej, chlorofil doskonale dotlenia, odżywia, detoksykuje oraz oczyszcza skórę, a specyficzna struktura cząsteczki chlorofilu czyni go niezwykle łatwo przyswajalną substancją dla ludzkich komórek, dlatego też kosmetyki i suplementy zawierające algi są wyjątkowo aktywne biologicznie. Zielona energia ma wysoki potencjał przeciwzapalny oraz antyoksydacyjny, aktywnie redukuje ilość wolnych rodników i opóźnia tym samym starzenie i ogranicza stany zapalne. Doskonale wpływa na każdy rodzaj skóry, a w szczególności na cerę dojrzałą, wiotczejącą, starzejącą się oraz trądzikową i łojotokową. Drugą, podstawową składową alg jest beta-karoten, prowitamina A. Beta-karoten z kolei wykazuje bardzo silne działanie antyoksydacyjne, jak i odżywcze i normalizujące pracę gruczołów łojowych. Zmniejsza światłoczułość oraz prawdopodobieństwo wystąpienia przebarwień i poparzeń słonecznych. W chlorofil szczególnie bogata jest alga Chlorella, która posiada najwyższy potencjał oczyszczający.
Kolejne barwniki utożsamiają końcową barwę alg. Fikocyjaniny nadają algom już bardziej turkusową barwę - mają one ogromny potencjał antyoksydacyjny oraz immunomodelujący - zwiększają odporność, odbudowują naturalną florę bakteryjną i grzybiczą. Charakteryzują się również wyjątkowym potencjałem naprawczym, detoksykującym i przeciwzapalnym. W fikocyjaniny najbardziej bogata jest Spirulina, która słynie z najwyższych wartości odżywczych. Fikoerytryna to czerwony barwnik. Charakterystyczna dla brunatnic oraz krasnorostów. Czerwona barwa ma silne działanie przeciwrodnikowe i przeciwbakteryjne. Fukoksantyna z kolei nadaje brązowo -bordowe zabarwienie, działa przeciwzapalnie oraz silnie pobudza krążenie - jest powszechnie stosowana w preparatach na odchudzanie (w celu redukcji otyłości brzusznej) oraz w zabiegach redukujących cellulit. Świetnie rozgrzewa i przyspiesza spalanie tłuszczu, znacząco przyspiesza procesy detoksykacyjne przez wytwarzanie ciepła.
Algi typowo zielone (zielenice i cyjanofity) będą najlepszym rozwiązaniem dla skóry zmęczonej, szarej, przebarwionej, trądzikowej z licznymi zmianami zapalnymi oraz skóry z tendencją do rumienia. Brunatnice doskonale sprawdzą się w pielęgnacji skóry zanieczyszczonej, wiotczejącej, tracącej elastyczność, zaś krasnorosty w pielęgnacji cery typowo dojrzałej. Ze względu na spore cząsteczki alg oraz mnogość substancji aktywnych, na skórze bardzo delikatnej i wrażliwej, lepiej sprawdzą się maseczki algowe typu peel, o których pisałam szerzej tutaj >
SKŁADNIKI ODŻYWCZE ALG
Najcenniejszymi składnikami alg są zdecydowanie zawarte w nich barwniki, aczkolwiek glony zawierają cały gąszcz innych, mniej, ale jednak nadal wartościowych elementów, które razem tworzą unikatową w swym działaniu algę.
Glony zawierają głównie białka, które są pełnowartościowe. Zawarte w nich aminokwasy mają charakter egzogenny, których ludzki organizm nie jest w stanie sam wytworzyć, a ma na nie spore, codzienne zapotrzebowanie. Aminokwasy regulują głównie pracę układu pokarmowego oraz wpływają bezpośrednio na impulsację nerwową, ale również doskonale oddziałują na plastyczność, giętkość i jakość skóry - są swoistymi regulatorami ciśnienia osmotycznego, pobudzają pracę kolagenu oraz podnoszą naturalną odporność skóry na uszkodzenia (i tym samym doskonale regulują gospodarkę wodną). Zawarte w algach cukry oraz alkohole cukrowe wpływają doskonale na nawilżenie naskórka oraz ograniczają nadmierną ucieczkę wody. Polisacharydami które zasługują na więcej uwagi, z pewnością są: kwas alginowy (doskonale wiąże wodę oraz jest znamiennym dla alg chelatorem - zespala oraz usuwa metale ciężkie) oraz fukoidyna i limaryna, które mają silne działanie pobudzające mikrokrążenie, posiadają również właściwości antykoagulujące. Poprawiają przemianę materii oraz wzmagają procesy detoksykacyjne. Glony to cenne źródło naturalnych kwasów tłuszczowych omega-3 oraz kwasu gamma-linolenowego (z grupy omega-6), który ma bardzo silne właściwości przeciwzapalne i jest z powodzeniem stosowany w leczeniu wielu chorób o podłożu zapalnym. Algi to także wartościowe minerał oraz witaminy, zawierają one sporo magnezu, cynku, manganu, miedzi oraz witamin z grupy B, które doskonale uelastyczniają i wygładzają naskórek.
Należy mieć jednak na uwadze, pomimo niezwykle bogatych i cennych właściwości alg, iż sporo glonów (szczególnie sinic), wytwarza trujące (w tym dla człowieka) toksyny i nie nadają się one do użytku zewnętrznego, ani tym bardziej wewnętrznego.
Ze względu na zawartość składników aktywnych, glony przede wszystkim głęboko oczyszczają i detoksykują skórę, najefektywniejsze w działaniu są algi, które dodatkowo pobudzają krążenie oraz zwiększają metabolizm komórkowy (na przykład algi Laminaria, morszczyn pęcherzykowaty).
Dzięki zawartości chlorofilu, glony doskonale dotleniają naskórek oraz wprowadzają w głębsze warstwy naskórkowe składniki odżywcze, które są łatwo przyswajalne dzięki powinowactwu do ludzkiej komórki oraz zawartości penetrujących nośników takich jak aminokwasy i tłuszcze nienasycone. Ponadto, świetnie oczyszczają i pochłaniają tłuszcz, wykazując jednocześnie działanie antyseptyczne. Redukują trądzik, oczyszczają pory, hamują nadmierny łojotok, algi mogą z powodzeniem pełnić rolę regulatora w słano nasilonym trądziku.
Algi morskie i słodkowodne w formie nieprzetworzonej nie nawilżają powierzchownych warstw skóry, ale regulują gospodarkę wodną, dlatego można nimi uzyskać stopniową poprawę nawilżenia w głębszych warstwach skóry, zmniejszenia wrażliwości oraz uspokojenia trądziku toksycznego, wynikającego z podrażnienia.
Zawarte w glonach antyoksydanty doskonale rozjaśniają, uelastyczniają i wygładzają naskórek. Skóra po zastosowaniu właściwie dobranych alg, powinna być bardzo miękka i gładka w dotyku oraz widocznie rozjaśniona. Zmiany w kolorycie widoczne są już po pierwszym zabiegu. Algi zielone doskonale sprawdzają się w leczeniu przebarwień pozapalnych, świeżych.
Algi działają silnie przeciwzapalnie, łagodzą stany zapalne oraz leczą ich przyczynę. Regulują rogowacenie oraz nadmierny łojotok, czyli podstawowe, zewnętrzne przyczyny trądziku. Modyfikują skład sebum na bardziej płynny, dlatego zmniejszają tendencję do powstawania zaskórników oraz tym samym stanów zapalnych.
Sprawdzają się bardzo dobrze w pielęgnacji skóry dojrzałej oraz trądzikowej, które generalnie, pod względem praktycznym, są bardzo podobne do siebie. Ze względu na spore cząsteczki alg oraz ich budowę, mogą okazać się za bardzo drażniące dla delikatnej skóry.
Tradycyjne algi świetnie regulują skórę i mogą okazać się wystarczające w normalizacji w jej normalizacji, jeżeli skóra nie jest mocno problematyczna lub problem tkwi w jej zbyt szybkim zanieczyszczaniu się. Mogą również świetnie komponować się z leczeniem dermatologicznym oraz bardzo pozytywnie wpływać na skórę dojrzałą, która wymaga bardziej aktywnego działania.
Algi najczęściej są stosowane w formie masek oczyszczających. Kilkuminutowy (lub kilkudziesięciu) okład, świetnie oczyszcza pory, pobudza krążenie, działa silnie przeciwzapalnie, pochłania nadmiar tłuszczu i reguluje rogowacenie. Dodatkowo posiada duży potencjał antyoksydacyjny i odżywczy, więc świetnie rozjaśnia przebarwienia, ujędrnia skórę oraz nawilża skórę od środka, co jest potrzebne skórze zmienionej zapalnie i wyjątkowo narażanej na odwodnienie podczas konwencjonalnego leczenia. Jeżeli sprawdzają się u Ciebie standardowe maseczki na bazie suchych substratów, moim zdaniem nic nie zastąpi samodzielnie wykonanej maseczki oczyszczającej. Mimo mnogości przetestowanych formuł, zadowalający i w pełni satysfakcjonujący efekt, osiągam tylko przy własnoręcznie stworzonej konsystencji. Maski bogate w algi w hydrożelu (na przykład Whamisa Organic Sea Kelp) to ciekawa i jednocześnie kosztowna alternatywa dla osób, które nie otrzymują satysfakcjonującego oczyszczenia po maseczkach algowych typu peel off, a tradycyjnie rozcieńczone maski w postaci kremowej pasty, okazują się za agresywne.
Peelingi i pasty myjące. Algi świetnie wzmacniają efekt oczyszczający, jedynym minusem jest ich bardzo intensywny kolor. Do swojej pasty myjącej, pudru lub peelingu, możesz dodawać wybranej algi (lub też mieszanki). Mimo że kontakt alg ze skórą będzie stosunkowo krótki, w zupełności to wystarczy, aby odświeżyć, dobrze oczyścić i stopniowo normalizować skórę. W podobny sposób możesz działać z produktami myjącymi. Cleansery o formule kremowej, dzięki algom będą znacznie lepiej się domywać oraz ich konsystencja będzie odczuwalnie mniej tłusta (kosmetyki bardziej tłuste, olejowe mogą być cięższe w usunięciu i będą wymagać zastosowania szmatki, która zdejmie zielony osad), przy produktach pieniących się, algi będą świetnie odblokowywać pory i dawać efekt rozjaśnienia.
Bardzo lubię łączyć algi z pastą do zębów - odświeżają oddech, zapobiegają krwawieniu z dziąseł (chociaż moim numerem jeden w tej kwestii jest ssanie oleju kokosowego), świetnie wybielają naturalnie szkliwo.
Algi można dodawać do każdych produktów, które się spłukują - peelingi do twarzy, ciała, produktów myjących, masek. Oczywiście glony są powszechnie stosowane w pielęgnacji pozostającej dłużej na skórze, ale ze względu na swój intensywny kolor, bardziej polecam gotowe biofermenty lub wyciągi dodawane w małej ilości, a zapewniające efektywne działanie.
Z CZYM MIESZAĆ?
Algi możesz stosować w 100% stężeniu, uważam jednak, ze rzadko komu służą stosowane w ten sposób, zwłaszcza, gdy bazujesz tylko na ich jednym rodzaju ;)
Bez obaw algi można łączyć nie tylko z innymi rodzajami glonów (najbardziej popularne: spirulina, chlorella, laminaria, fucus, aosa), tworząc swoją własną, niepowtarzalną mieszankę, ale również glinkami i błotami. Incydentalnie (i zazwyczaj gdy kończą mi się zapasy) bazuję na jednym, sypkim proszku, wiem jednak z doświadczenia, że zdecydowanie lepsze efekty można osiągnąć przy mieszankach, zwłaszcza, gdy znasz swoje potrzeby i umiejętnie łączysz właściwości poszczególnych alg. Algi, dzięki dodatkowi glinek, jeszcze lepiej oczyszczają skórę oraz łatwiej spłukują się ze skóry.
Przy wrażliwej cerze, algi można rozcieńczać z glinką białą lub różową, dobrym posunięciem jest również rozrabianie glonów z delikatną mąką owsianą, ryżową lub pudrem myjącym (przepis znajdziesz tutaj>) z mojego przepisu. Jeszcze delikatniejszym rozwiązaniem jest wymieszanie niewielkiej ilości alg z matchą lub maca.
Aby wzmocnić działanie oczyszczające, do masek możesz dodać kapsułkę węgla aktywnego (więcej o właściwościach węgla aktywnego>), glukonolaktonu (spośród wszystkich kwasów, najlepiej sprawdza się w maskach oczyszczających - nie wysusza i nie podrażnia, a świetnie odblokowuje pory i wygładza naskórek), peelingu enzymatycznego lub naturalnych, pojedynczych enzymów roślinnych (bromelaina, papaina, enzym z dyni, polecam również peelingi enzymatyczne z e-naturalne łączyć w proporcji 1:1 z bazą suchą maski) lub naturalnych olejków eterycznych. Z kolei by złagodzić działanie maski, przede wszystkim nie oczyszczaj skóry za agresywnie (zrezygnuj z peelingu, nie doczyszczaj całkowicie skóry), zadbaj o delikatniejszą bazę, na przykład zamiast tradycyjnej wody, pomyśl o jogurcie naturalnym oraz właściwie zabezpiecz skórę tłuszczami przed wysuszającymi działaniem okładu. Rozwiązaniem jest również dodatek beta-glukanu, czy kwasu glicyryzynowego do mieszanki. Działanie kojące wykazuje również olejek z rumianku rzymskiego, bonusowo odznaczający się przepięknym zapachem :)
Z działania alg morskich i słodkowodnych będą zadowolone osoby z cerą tłustą, trądzikową, zmienioną zapalnie, tylko powierzchownie odwodnioną, dojrzałą. Przy bardziej skomplikowanych typach skóry, lepiej sprawdzą się algi w formie alginatu.
U osób z bardzo wrażliwą, delikatną skórą. Nie polecam alg w tej formie osobom z dużą tendencją do zaczerwienień. Noie sprawdzą się na skórze typowo suchej oraz głęboko odwodnionej.
W tworzeniu własnych okładów, podobnie jak przy maskach algowych typu peel-off, należy unikać stosowania materiałów niepewnego pochodzenia (szczególnie taniego, wątpliwej jakości plastiku) oraz metali, wynika to z właściwości absorbujących (wchłanianie szkodliwych związków) oraz składu glonów, bowiem metale mogą dezaktywować ich skład. Maseczki algowe najkorzystniej jest mieszać w pojemnikach z materiałów chemicznie obojętnych: szklanych lub ceramicznych. Dotyczy to nie tylko opakowania, ale i akcesoriów, których używasz do odmierzania i mieszania alg.
Algi najlepiej mieszać z wodą o temperaturze pokojowej - może być to czysta, przegotowana woda, samodzielnie stworzone napary ziołowe, hydrolaty, ewentualnie toniki o prostym, nieskomplikowanym składzie (najlepiej pozbawione kwasów, glikoli i alkoholu). Najlepiej, szczególnie dla początkujących, jako baza sprawdza się jogurt naturalny (lub grecki, przy dużej tendencji do przesuszenia przy stosowaniu maseczek oczyszczających) - maska ma świetną, delikatną, przyjemną konsystencję, wolniej zasycha i bardzo łatwo się rozprowadza oraz spłukuje. To przydatna wskazówka, szczególnie przy algach, które mają charakterystyczny, ciężko spłukujący się osad - na przykład okłady z morszczynu pęcherzykowatego.
Ze względu na strukturę alg - nie są one łatwe do spłukania, w tym celu, polecam je usuwać (dosłownie - ściągać) jednorazowymi chustami kosmetycznymi lub ręczniczkami z mikrofibry przy użyciu ciepłej wody, aby rozluźnić strukturę maski. Niestety, algi barwią trwale i nieodwracalnie włókna (również ubrania, dotyczy to głównie naturalnych tkanin!). Pomijając ten niezachęcający aspekt, muszę przyznać, że włókna doskonale chwytają pyłek i usuwają go ze skóry bez niepotrzebnego tarcia, jednocześnie ograniczając niepotrzebną i brudną zabawę. Przy tradycyjnym spłukiwaniu maseczki wodą i rękoma, trzeba poświęcić dłuższą chwilę, aby pozbyć się wszystkiego ze skóry, a wszystko niekontrolowanie chlapie na podłogę, ściany, zlew. Co to za przyjemność ze stosowania maski, jak zaraz po tym, muszę poświęcić pół godziny na sprzątanie toalety? Stosowanie ręczniczków lub gąbek o dużej powierzchni rozwiązuje ten problem.
Ogromne znaczenie ma konsystencja maski. Powinna być ona zbita, kremowa, ale raczej unikałabym konsystencji ciężko rozprowadzającej się, mocno przylegającej, topornej pasty, maska musi trzymać się skóry, ale za gęsty okład z alg wchodzi w pory i jest trudniejszy do usunięcia, a całość zastyga znacznie szybciej i niepotrzebnie drażni cerę, zbijając się w grudki. Podobnie dzieje się, gdy algi są zbyt wodniste i przelewają się między palcami. Uzyskanie pożądanej konsystencji nie jest to trudne, więcej wprawy potrzeba przy tradycyjnych glinkach (oprócz glinki białej), które nie absorbują aż tak dobrze wody jak glony. Uzyskanie prawidłowej, zwartej, ale odczuwalnie kremowej konsystencji jest stosunkowo łatwe do osiągnięcia. Należy jedynie uważać przy ilości dodawanej wody, a dla początkujących polecam zastosować jogurt lub mieszać algi z dodatkiem glinki białej, która świetnie zagęszcza konsystencję, gdy całość okaże się za wodnista.
Czas trzymania alg jest uzależniony od indywidualnej reakcji cery. Ze względu na aktywność alg, pierwsze sesje nie powinny być dłuższe niż 7-10 minut. Sama trzymam okłady z glonów średnio 30 minut, ale jest to moja główna, dobrze tolerowana metoda regulacji, dlatego celowo przedłużam ich czas trzymania. Standardowo jest to 15-20 minut. Czas skracam przy stosowaniu alg Laminaria oraz morszczynu pęcherzykowatego, ponieważ silniej pobudzają skórę i zbyt długie trzymanie okładu powoduje zbyt mocne podrażnienia i rumień. Intensywne pieczenie, strzelanie, silne ściągnięcie, mocne zaczerwienienie może świadczyć o zbyt intensywnym działaniu alg lub reakcji uczuleniowej. Bardzo często zdarza się to przy stosowaniu Spiruliny, ale wbrew pozorom nie o samą roślinę chodzi, ale o jej jakość - ze względu an popularność, często jest podrabiana i rozcieńczana ze składnikami niewiadomego pochodzenia przez nieuczciwych sprzedawców, co może wywoływać nieprzewidziane reakcje toksyczne.
Dbam o ciągłą wilgotność sporządzonej maseczki, ponieważ całkowite zastygnięcie alg, będzie powodowało podrażnienia, rumień, silne odwodnienie i nieprzyjemne ściągnięcie skóry. Wilgotny okład działa znacznie lepiej, a dodatkowo luźniejsza struktura łatwiej usuwa się z powierzchni skóry. Najlepiej wykonać sobie taki zabieg, biorąc gorącą kąpiel lub prysznic, spryskiwanie okładów z atomizera też jest jakimś rozwiązaniem, ale nie przynosi tak dobrych efektów. Wilgoć poszerza pory i zwiększa aktywność alg (wilgotne środowisko), stają się mniej drażniące oraz bardziej odżywcze. Dzięki parze, można skrócić czas trzymania alg.
Maskę nakładam palcami. Przy obcowaniu z taką konsystencją, zabawa pędzlami to jakieś nieproozumienie. Nie cierpię jak coś się marnuje, i nie dodaję sobie dodatkowej roboty - aż nie chcę myśleć ile potrzebowałabym czasu, aby doprać akcesoria, które miały kontakt z glonami.
Zabieg sam w sobie powinien zastąpić wszystkie, pozostałe kroki pielęgnacyjne, choć nie zawsze można aż tak ukrócić sobie pielęgnację wieczorną. Nie jestem zwolennikiem niepotrzebnego i nierzadko niekontrolowanego rozrostu stosowanych kroków pielęgnacyjnych. Na wielu typach skóry lepiej rozbudować pielęgnację w okluzję przed aplikacją maski oczyszczającej niż po niej, aby załatać jakoś utratę nawilżenia, które bardzo ma przyczynę w nieodpowiedniej (zbyt suchej) bazie maski oraz niewłaściwym przygotowaniu skóry do zabiegu. Przy tendencji do szybkiego odwodnienia, znacznie lepiej sprawdzą się alginaty (na przykład z dodatkiem czystych alg) lub zabezpieczanie skóry przed zabiegiem.
Na czym polega to zabezpieczanie skóry przed wysuszeniem podczas stosowania alg? Bardzo często sami nieświadomie nakręcamy własną skórę i narażamy ją na podrażnienia. Algi same w sobie są substancjami o wysokich właściwościach oczyszczających i odżywczych, ale ze względu na aktywne działanie i sypką, miałką postać, potencjalnie odwadniają i drażnią skórę. Dużo osób oczyszcza skórę za agresywnie i w zbyt wielu krokach, co ma znaczenie szczególnie przed stosowaniem glonów. Kolejnym błędem jest stosowanie złuszczającego peelingu tuż przed samą aplikacją maski. Przy tendencji do odwodnienia znacznie lepiej sprawdza się delikatniejszy demakijaż, pozostawienie łagodnej, okluzyjnej warstewki po oczyszczaniu (bez obaw, algi wchłoną nadmiar tłuszczu, a jego obecność dobrze zabezpieczy skórę przed wysuszeniem) oraz zredukowanie kroków do niezbędnego minimum. Za mocne traktowanie skóry powoduje tylko ściągnięcie i nakręca łojotok, po co stosować w takim razie maskę oczyszczającą, jeżeli po przebudzeniu nie zauważysz już żadnych pozytywnych efektów?
Mycie, peelingowanie, a następnie aplikacja maseczki to średnio 5-7 kroków potencjalnie wysuszających, nie zawsze wina tkwi w algach, ale w za agresywnym traktowaniu własnej skóry. Dużo osób chce dużo i na raz, a znacznie lepiej sprawdza się umiejętne i rozsądne rozłożenie zabiegów złuszczających w czasie, aby kontrolować zanieczyszczanie się naskórka, niż intensywne działanie, które tylko ściąga, wysusza i nasila finalnie łojotok. To także podstawowa przyczyna zapalenia mieszków po maskach oczyszczających. Nie zawsze problem tkwi w samej masce, ale to, w jaki sposób postępowałeś ze skórą przed jej aplikacją.
Należy mieć również na uwadze, że każda skóra jest inna i algi na pewnych typach skóry nie będą się zwyczajnie sprawdzać.
Polecane algi: Rainforest Foods (Spirulina i Chlorella), Fucus i laminaria (Ecospa) oraz fucus w Młyn Oliwski.
Zdjęcia zostały wykonane w Dworku nad Wkrą w Brudnicach >
Świetny post :) Przypomniałaś mi trochę o stosowaniu alg, które tak lubiłam.
OdpowiedzUsuńMogłabyś polecić jakąś konkretną markę, gdzie kupię wysokiej jakości algi? Do tej pory stosowałam te ze sklepu Zrób sobie krem.
Dziękuję z góry za pomoc:)
Bardzo polecam Rainforest Foods - spirulinę i chlorellę :) Algi fucus i laminaria kupuję na ecospa i są bez zarzutu ;)
UsuńWitaj:)
OdpowiedzUsuńCzy można stosować twoje serum z wit c na bazie skwalenu pod oczy? Jeśli tak to lepiej mieszać z kremem czy nakładać warstwowo- co mniej odwadnia skórę? I czy to w ogóle możliwe, że większość kremów testowanych przezemnie odwadnia te rejony? Nawet jeśli używam tłustych konsystencji to gdzieś tam to wrażenie pozostaje. Lepiej się więc skusić na kremy lekkie z dodatkiem parafiny czy moze na tłuścioszki na bazie olejów naturalnych? Czy może znajdujesz inne rozwiązanie w przypadku pięlegnacji wymagającej skóry wokół oczy?
Tak, serum można stosować bezpośrednio pod oczy. Przy bardziej wymagających powiekach nie polecam aplikacji warstwowej, lepiej sprawdza się nakładanie jednej, niezbędnej warstwy produktów. Serum mozesz mieszać również z kremem.
UsuńTo mozliwe, generalnie to temat na odrębny post. Jak już ktoś szuka kremu, to ma konkretne wymagania, a większość kremów pod oczy to jakaś pomyłka i beznadziejne uzupełnianie linii, żeby tylko nabić sobie cyferki na koncie (bo krem do twarzy wypali skórę pod powiekami). Dużo do życzenia pozostawia też konsystencja tych produktów.
Liczy się przede wszystkim formuła - wszystko zależy od wymagań powiek. Możliwe, że najlepiej sprawdziłyby się parafiny albo masła nieschnące, ale formuła jednocześnie musi być dobrze nawilżająco-zmiękczająca. Zbyt lekkie formuły i zbyt ciężkie, tłuste, będą odwadniać skórę. Dobry krem pod oczy naprawdę jest ciężko znaleźć, ale moja mama jest zachwycona Lush botanicals. mi z kolei ten krem pod oczy migrował i drażnił powieki, ale ja nie mam tak wymagających okolic oczu jak moja mama przed 50 tką :)
Dziękuję ci Ewo! To racja, że dobry krem pod oczy bardzo ciężko znaleźć. Już nawet nie patrze na niskie półki bo tam to w ogóle porażka. Lush być może spełni moje wymogi, cena do przełknięcia jeśli faktycznie będzie działać :)
UsuńPisałaś szerzej Ewo o dodawaniu glukonolaktonu do masek? Jeśli tak to mogłabym link? Zastanawiam się ile go dodać do jednorazowej porcji maseczki i czy będzie dobrze nawilżał skórę w zestawieniu z innymi maskami, nie tylko tymi na bazie alg?
OdpowiedzUsuńNie pisałam o tym szerzej, ja dodaję na oko, gdzieś z 5 % tego kwasu, super działa w maskach. Planuję jeszcze wpis o glinkach, ale potem pojawi się jeszcze podsumowujący post o maskach oczyszczających i tam pojawią się wszystkie informacje :)
UsuńGluko raczej nie nawilża, ok, robi to z maskami kremowymi (super zmiękczenie w połączeniu z maską Aura Manuka Antipodes!), ale przy oczyszczających wzmacnia ten efekt złuszczenia martwych komórek i odblokowania porów ;)
Ewo czy nie odpowiadasz na pytania po udzieleniu mini porady ? Miałam kilka pytań po twojej poradzie ale nie mam odpowiedzi.
OdpowiedzUsuńOdpowiadam, ale przyznam, że mam spore opóźnienia ze względu na problemy zdrowotne, pamiętam, że otrzymałam Twoją wiadomość, jeśli mi się uda, dzisiaj na nią odpowiem :)
UsuńEwcia, stosowałaś kiedyś kosmetyki Fridge by yDe? Jak wypadają one w Twoich oczach, są podobne do Lush Botanicals? :)
OdpowiedzUsuńZnam je z próbek, moim zdaniem są znacznie gorsze od Lush botanicals. Są lepsze dla mniej wymagającej skóry, za to Lush świetnie sprawdza się w pielęgnacji skóry dojrzałej oraz wymagającej porządnego odżywienia.
UsuńCzyli przy skórze kapryśnej, skłonnej do odwadniania ale z rogowaceniem do stosowania pod minerały raczej celować w Lush niż w yDe? :)
UsuńA próbowałaś tego kremu z podkładem FF od yDe? Jego jestem bardzo ciekawa. Kiedyś kupiłam zestaw z Kolorówki do zrobienia własnego kremu BB i dla mojej cery to była porażka - był jednocześnie za tłusty (miał ciężkie oleje), a dodatek substancji matująych i pigmentów jednocześnie niekomfortowo ściągał naskórek i podkreślał wszystkie niedoskonałości. Dlatego bardzo jestem ciekawa jak inne naturalne firmy wybrnęły z tego problemu i czy da się stworzyć fajny lekki produkt tego typu :)
Bardziej Lush Botanicals, ale poczekaj na recenzję Minerals Love Botanicals od Pixie =- to jeden z niewielu podkładów mineralnych, który sprawdza się u mnie stosowany bez żadnego przygotowania cery, nie wysusza jej, a świetnie reguluje, za to stosowane kremy pod lub mgiełki na, tylko niweczą efekt i nie dają mu pracować :)
UsuńJeżeli to ma być coś wyczuwalnie lekkiego, ale nawilżającego, to polecam poszukać próbek Whamisa, może sprawdzi się Water Cream u Ciebie, ale możliwe, że ta wersja bardziej nawilżająca styknie w sam raz. Ciężko jest mi cokolwiek polecać, bo nie znam Twojej skóry...
Ewo, czy te zdjęcia zrobione są u Zosi i Karola w Brudnicach? Myślę, ze tak. Bywam tam, piękne miejsce. Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńAgnieszka
Tak, zdjęcia były robione właśnie tam ;)
Usuńpolecisz jakieś kosmetyki do włosów do skóry głowy z łzs? :)
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od nasilenia łzs, ale z reguł sprawdzają się produkty dobrze oczyszczające stosowane raz na jakiś czas oraz delikatniejsze, ale nadal o dobrej sile myjącej. U mnie bardzo dobrze sprawdza się szampon z whamisa dla tłustego skalpu, bardzo często robię sobie również okłady na skórę głowy z glinki, olejków eterycznych i balsamu na kwiatowym propolisie Babuszki agafii. Przy dalej posuniętym łzs, niezbędne będzie zastosowanie środków przeciwgrzybicznych, wiele osób dobrze reaguje na ketonazol (np. Nizoral) lub dzięgieć brzozowy, który ma silne działanie przeciwłojotokowe i antygrzybicze.
UsuńCzy kwasy PHA (kwas laktobionowy, glutonolakton) pomimo tego, że działają wolniej i mniej inwazyjnie mogą pomóc przy zaskórnikach i trądziku dorosłym? Dużo pisze się o ich działaniu nawilżającym i poskromieniu rumienia przy cerze naczynkowej, ale czy typowo przeciwtrądzikowe właściwości również wykazują?
OdpowiedzUsuńMogą pomóc, ale wszystko zależy od formuły takiego preparatu, stężenia kwasu oraz nasilonych problemach. Przy dużej tendencji do rogowacenia lub niskim zapotrzebowaniu na nawilżenie, będą nasilać objawy.
UsuńEwa, co myślisz o kremie Biały jeleń - Hipoalergiczny krem do twarzy `Łagodzenie`?
OdpowiedzUsuńAqua, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Coco- Caprylate, Cetearyl Alcohol, Dicetyl Phosphate, Ceteth-10 Phosphate, Panthenol, Isopropyl Myristate, Hydroxyethyl Urea, Isododecane Hydrogenated Tetradecenyl/ Methylpentadecene, Imperata Cylindrica (Root) Extract, Glycerin, Peg-8, Carbomer, Sorbitol, Dipropylene Glycol, Boswellia Serrata Gum, Sodium Polyacrylate, Isotridecyl Isononanoate, Trideceth-6, Triethanolamine, Phenoxyethanol, Benzonic Acid, Dehydroacetic Acid, Parfum.
Bardzo trudno znaleźć mi krem na dzień pod makijaż pod minerały... Avene czasem dziwnie się zachowuje na skórze, jest jakby za lekka, a czasem obciążająca cerę. Próbuję też kremu "Balneokosmetyki Malinowy Zdrój biosiarczkowy krem do twarzy usuwający niedoskonałości skóry". Są ok, ale może trochę za lekkie. A z kolei w tym Jeleniu boję się coco i oleju migdałowego.. Ech, jak on wg Ciebie wygląda? :)
Niestety nie znam konsystencji tego produktu, nie znając stężenia fazy tłuszczowej, mogę sobie jedynie snuć domysły. Powinien dosyć dobrze zmiękczać skórę, ale z tego skłądu nie mogę sobie wyobrazić konsystencji końcowej :(
UsuńEwo, bardzo prosze o poradę, zrobiła mi się na linii żuchwy dość duża podskórna gula - najpierw było tylko wybrzuszenie w kolorze skóry, potem jak zaczełam macać to zrobiła się czerwona, jes bolesna w dotyku, mogę ten kawałek skóry tak jakby wziąć w palce? (nie wiem czy dobrze to określiłam) Smaruję od kilku dni zmianę klindamycyną, próbowałam też olejku herbacianego, ale to nic nie daje, nie da rady jej wysuszyć bo ona nie ma ujścia w ogóle :( jestem rok po izoteku i przed miewałam podskórne cysty, więc od razu mam wizję nawrotu, a z drugiej strony nie wiem nawet czy to zmiana trądzikowa, a;e wygląda paskudnie i boli w dotyku. Bardzo proszę o jakąś podpowiedź jak się tego pozbyć, bo wiem ze za kilka dni będę wyglądała jak pobita jeśli to nie zejdzie...
OdpowiedzUsuńPS śliczna dziewczyna na zdjęciach :)
Dużo słyszę o gulach po izoteku, nie martw się powinny same zejść. Moja dermatolog powiedziała, że to takie "poretinoidowe zapalenie skóry" i u mnie wyskoczyły z 4 gulki na brodzie i zeszły po półtora roku. Pocieszyła mnie, że jak nie wchłoną się to można skalpelem rozciąć i sprawdzić co tam siedzi (lol), ale generalnie jest tak, że się wchłaniają.
UsuńMożesz pójść do lekarza i poprosić o roztwór rezorcyny i kwasu salicylowego na alkoholowym podłożu. Jeżeli to nie pomoże choć odrobinę i zmiana nie zacznie się goić, uzbroiłabym się chwilowo w cierpliwość. Jeżeli ból narasta i zmiana będzie coraz większa, będzie się ona nadawała do rozcięcia u specjalisty. Absolutnie jej nie ściskaj i nie gnieć, jeżeli nie ma konkretnego kształtu, nie wyczuwasz w niej żadnej wydzieliny i jest mocno twarda, bo możesz tylko uszkodzić mieszek i spowodować podwójny stan zapalny.
UsuńNiestety trochę ją chwilami męczyłam (ciężko się powstrzymać przed sprawdzaniem czy nadal tam jest), ale zmniejsza się jej powierzchnia choć jednocześnie czuję że to "coś" jest jakby bardziej twarde? Widzę że się zmniejsza tylko obawiam się, że za jakiś czas ten stan zapalny się odnowi.. (derma mi kiedyś tłumaczyła, że w skórze zostaje taka jakby torebka, w której robi się taki stan zapalny właśnie :( ) A o ten roztwór rezorcyny mogę poprosić zwykłego lekarza czy musi to być dermatolog?
UsuńMoże to być internista, ale może się nie zgodzić, bo roztwór robi farmaceuta i lekarz musi znać proporcje takiego płynu.
UsuńWitaj Ewo. Ostatnio głośno zrobiło się o masce-kremie pod oczy z ziaja pro. Ma gęstą konsystecje i podobno świetnie działa.
OdpowiedzUsuńAqua (Water), Paraffinum Liquidum (Mineral Oil), Hydrogenated Polydecene, Cera Microcristallina (Microcrystalline Wax), Paraffin, Glycerin, Steareth-21, Theobroma Cacao (Cocoa) Seed Butter, Steareth-2, Cetearyl Alcohol, Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate, Panthenol, Ceramide 3, Ceramide 6 II, Ceramide 1, Phytosphingosine, Cholesterol, Sodium Lauroyl Lactylate, Carbomer, Xanthan Gum, Tocopheryl Acetate, Lecithin, Ascorbyl Palmitate, Ascorbic Acid, Sodium Hyaluronate, Sodium Polyacrylate, DMDM Hydantoin, Methylparaben, Ethylparaben.
To jego skład. Myślisz, że faktycznie może nawilżać a przynajmniej nie odwadniać tamtych okolic? A może dodać by do tego specyfiku odrobinkę olejowej witaminy C dla lepszego efektu? Myślisz, że ma prawo się to sprawdzić?
Z góry dziękuję za odpowiedź
Jeżeli nakładasz tłusty krem na suchą skórę to skóra tak, będzie bardziej elastyczna ale tak jakby nadal sucha pod kremem. Dlatego spryskaj twarz wodą termalną, czy tam użyj toniku, cokolwiek, na to serum nawilżające i "zaszpachluj" tłustym kremem. Ja tak robię i o wiele lepiej to wygląda niż krem solo.
UsuńEwo,
OdpowiedzUsuńWalczę wciąż z rogowaceniem, latem jest ciężej niestety. Z Twojego postu wyczytałam, że przy tym schorzeniu mogą się sprawdzić kwasy salicylowy, mlekowy. Chcę zamówić z BU tonik z kwasem, ale nie wiem jakie stężenie wybrać przy mocno nasilonym rogowaceniu: 2% salicylu czy może tonik mieszany z mlekowo-salicylowym kwasem w wyższymm stężeniu?
Widzisz, na dekolcie też mam problem z rogowaceniem Ale doskonale sobie z nim radzi skinoren, na twarzy z kolei skinoren pogarsza sprawę, skóra i tak się zanieczyszcza, nie rozumiem tego. Na skórę twarzy sprawdza mi się jedynie tretynoina.
Podpytuję Ciebie, bo wiem, że twoim problemem też jest czy było rogowaceniem właśnie.
Pozdrawiam serdecznie.
Ewa
Jeżeli masz bardzo duży problem z rogowaceniem, to takie formuły i stężenia będą tylko nasilać rogowacenie. Jeżeli chcesz odejść od tretinoiny, poszłabym w pielęgnację zabiegową - peelingi kawitacyjne, oksydermabrazja + bardzo rozbudowana pielęgnacja specjalna czyli maski na bazie glinek, błot, enzymów roślinnych. Bardzo pomaga także szczotkowanie twarzy.
UsuńEwa a co polecasz do szczotkowania skóry twarzy? Do ciała mam Khaję, czy do twarzy też będzie ok? Czy np. takie zwykłe rossamnnowe z serii For Your Beauty spełnią swoją rolę? Albo szczotki elektryczne? Widziałam też w Rossmannie bodajże Sense&body taką za prawie 40 zł z włosia, może ona byłaby dobra.
UsuńCzego Ty używasz do twarzy i jak często?
Będzie ok, ale jest duża, dlatego kupiłam sobie khaję do szczotkowania twarzy, mają taką w ofercie :) Fajna sprawa dla osób, które mają problem z nadmiernym rogowaceniem.
UsuńEwa, a ta Khaja do twarzy jest tak samo twarda, szorstka jak ta do masażu ciała na sucho? Czy delikatniejsza?
UsuńEwa, a jaka jest twoja opinia o serach Bielendy:
OdpowiedzUsuń1. z kwasem migdałowym , laktobionowym i wit. B3
2. z kwasem glikolowym i wit. C
Zainwestowałabyś w takie serum czy raczej tonik/serum zBU (kwas mlekowy, salicylowy)?
Może któraś z dziewczyn ma doświadczenie?
Ps. Mam prawie 40 lat i nadal problemy z rogowaceniem, bez stanów zapalnych (chyba, że się postaram:))
Wszystko zależy od tego jak bardzo nasilone jest rogowacenie, te produkty sprawdzą się na zadbanej, typowo tłustej skórze. Raczej unikałabym ich przy rogowaceniu, chyba, że jest celowo nasilane przez brak zmiękczenia naskórka.
UsuńEwo, mam pytanie dotyczące mojego syna, u którego zaczął się trądzik, zaczęły pojawiać się ropne krosty oraz zaskórniki. Czy mogłabyś zaproponować jakiś produkt do mycia twarzy? Do tej pory stosował alterrę, lecz już nie można jej nabyć. Zastanawiałam się nad Bielandą emolienty dla cery mieszanej, choć zaczynam mieć wątpliwości...może żel węglowy też Bielandy...z góry dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńProponuję Cetaphil rano, i żel Bioderma Sensibio DS wieczorem (polecam go, ponieważ jest bardzo delikatny; i zdecydowanie nie wysusza tak jak Effaclar). No i oczywiście zwróć uwagę na to co je, bo walka z trądzikiem z pomocą tylko pielęgnacji to walka z wiatrakami.
UsuńJeżeli sprawdza się Alterra, to polecam Bielendę, tylko wersję do cery suchej i wrażliwej właśnie z serii emolienty. Jest też krem myjący Arkana oraz kremowy cleanser Esse, który może sprawdzić się szczególnie dobrze.
UsuńEwa,
OdpowiedzUsuńteż mam problem z rogowaceniem. Dużo czerpię z Twojego bloga, robię notatki, zapisuję w "ulubionych" i znów wracam...
Moim głównym problemem jest dekolt- mam na nim "gęsią skórę", która- tak jak pisałaś w poście o rogowaceniu i kwasach- reaguje krostkami na kwas, chociaż- jak u Ewy powyżej- Skinoren je wycisza. Wycisza stany zapalne na plecach, na dekolcie, ale w najlepszym wypadku dekolt jest po prostu jakby "zapchany", cholernie mnie to zawstydza i pogrąża od czasów dojrzewania- bo wtedy to się zaczęło. Dermatolodzy, widząc takie stany zapalne na dekolcie rzucali czasem- "zapalenie mieszków włosowych"- dali maść, która działała na chwilę, ale skóra kurczaka pozostawała nieruszona.
Irytuje mnie podejście lekarzy, który traktują jako problem jedynie stany zapalne- pamiętam, jak po jednym z cięższych etapów w moim trądziku, dermatolog przepisał mi doustny antybiotyk na 2 tygodnie (!). Wielkie, czerwone gule na policzkach zniknęły, ale nie dostałam żadnych wskazówek, jak mam tę cerę pielęgnować, żeby nie dopuszczać do nawrotu; problem zaskórników był przez wielu moich lekarzy bagatelizowany.
w lutym przestałam stosować Atre (prowadziłam długie kuracje, po tym, jak pierwsza dała mi wreszcie skórę, jakiej chciałam), czynniki były różne. Zdając sobie sprawę z potrzeby łuszczenia, kupiłam Effeclar Duo Plus, który wygładził, trochę wyczyscił, ale nie działa spektakularnie na nadwyżyki keratyny( sądzę, że to jest właśnie to-a nie, jak sądzi moja kosmetyczka, zaskórniki zamknięte, które
"da się przebić". Są małe, prawie niewidoczne, po potraktowaniu kwasem czasem zmieniają się w stany zapalne (po Duo jest lepiej, ale np. Bielenda MezoSerum z migdałem i laktobionowym- dawała głównie uczucie wygładzenia, nawilżenia, które po codziennym stosowaniu przekształciło się w efekt buraczanej, wysuszonej twarzy).
Atre nie daje mi tak we znaki, jak kwasy... Ale Atre nie mogę stosować całe życie...
Okropny problem mam z brodą- kiedyś skóra gruba, odporna, po długim złuszczaniu stała się chyba dużo cieńsza- pozbywanie się samodzielne krost (tak,wiem, nie można, ale mój stan psychiczny ulega gwałtownym pogorszeniom razem z pogorszeniem cery) skutkuje w tej chwili już nie przebarwieniami, ale bliznami, co powoduje, że podkopuję się jeszcze bardziej. Robię coś z tą brodą- stany zapalne, potem blizny; nie robię- zanieczyszczenia i prędzej czy później, też stany zapalne.
Do tego policzki- rumień (nie stosowałam tam Atre i staram się je traktować delikatniej, a i tak pod Ecolore zamieniają się w naturalne, ciepłe rumieńce...).
P.
I jeszcze jedno, refleksja:
OdpowiedzUsuńOtóż ostatnio jedna ze znajomych, której cerę podziwiam (znamy się krótko) przyznała, że stosuje Izotek. Wiem, że jest weganką, sądzę, że prowadzi zdrowy styl życia. Trądzik mimo wszystko dotknął i jej (nie wiem, w jakim był stadium, bo nigdy tego nie widziałam). Po tym, co powiedziała, kolejny raz zaczęłam zastanawiać się nad wewnętrznym leczeniem. Ludzie mówili i mówią, że przesadzam. Wyolbrzymiam. Moja dermatolog mówiła:" większym problemem jest pani rumień, nie zaskórniki, które ma do druga osoba na ulicy". Moja kosmetyczka zachowuje się jak terapeutka, mówiąc: "pani nie ma >>złej skóry<<", "pani jest ładna". A mnie to ciągle nie wystarcza. Bo od tylu lat nie wiem, czy były dwa dni pod rząd (może podczas stosowaniu Atre), kiedy nie wstydziłam się swojej twarzy. Bo wydaje mi się, że ta historia nie ma końca- co dzień musi coś tam być, choćby jeden mały ropny stan zapalny, najczęściej kilka. Bo mieszkam z kimś, na kim mi zależy i wstydzę się swojego ciała, swojego dekoltu. Bo chciałabym czerpać z życia tysiąc razy więcej, a czuję, że blokuje mnie moja samoocena- mój trądzik.
Kiedyś w poczekalni spotkałam dziewczynę świeżo po kuracji Izotekiem, która opowiadała mi o złości na dermatolog, bo bez większego zastanowienia przepisała jej ten lek. Opowiadała, że nie zgodziłaby się na to drugi raz. A ja zachwycałam się jej piękną, świeżą cerą. Przestraszyła mnie, bo porównała mój trądzik zaskórnikowy do swojego przed kuracją i zapewniła, że właśnie Izotek zostałby mi przepisany.
Nie byłam wtedy gotowa, po prostu uciekłam sprzed gabinetu.
Wiem, że Ty też myślałaś nad izotretinoiną wewnętrzną i że się nie zdecydowałaś. I mam nieodparte wrażenie, że problemy Twojej skóry to też i moje problemy (ja do tego przerabiałam jeszcze AZS, a teraz- w okolicach uszu- łzs). Potrzebuję głosu rozsądku- czy ta walka ma jeszcze sens? Ile to może trwać? Czy może włączyć sobie guzik krytyki i przyjąć, że przeżyć życie mam z trądzikiem?...Czy może to jest ten czas, by zaryzykować i zdecydować się na Izo? Jaką gwarancję mi da, że moje rogowacenie na zawsze się unormuje?
Ściskam i naprawdę dziękuję za to, co robisz.
P.
To bardzo trudne o czym piszesz. Nie wiem co mam Ci napisać, bo sama mam bardzo podobny problem. Ponownie wydałam ponad 3 tysiące złotych na skomplikowane badania, w których jestem prawie okazem zdrowia (pomijając wrażliwość mojego przewodu pokarmowego, ale powiedzmy, że przy dość restrykcyjnej jak na nasze czasy diecie jest naprawdę ok), a skóra (w moim przypadku głównie na twarzy) pozostawia nadal sporo do życzenia, gdzie jedynym lekiem, który normuje moją sytuację jest właśnie Atrederm (delikatniejsze retinoidy powodują nacieki). Również pewne zmiany wyciskam, bo pozostawione same sobie bardzo źle się goją i u mnie akurat w niektórych przypadkach pozbycie się treści zapalnej jest jedynym rozwiązaniem. Zmieniam zdanie, bo wcześniej było inaczej, teraz widzę, co się dzieje. Poddaję się ostatniej suplementacji i kilku modyfikacjom jeżeli chodzi o styl życia, jeżeli nie zauważę żadnych zmian na plus - niestety, ale będę zmuszona zasiegnąć po izotretinoinę, bo to chyba jedyne wyjście z mojej sytuacji, problem ewidentnie leży w skórze. Nadmienię jeszcze, że udało mi się nawet delikatnymi sposobami całkowicie uregulować rogowacenie, grudki, zaskórniki, ale ostatnio widzę coraz bardziej niebezpieczniej tendencję do powstawania typowych zmian zapalnych, które są ciężkie do usunięcia jakąkolwiek poznaną mi metodą - oprócz oczywiście pozbycia się manualnie treści, co nie jest najlepszym, ale jednak jakimś rozwiązaniem, jeśli zmiany mają słabą tendencję do gojenia się i pozostawiania blizn, jeżeli są pozostawione same sobie. Mam ochotę powiedzieć stop, chociaż na chwilę, przyjmując Izotek, bo ta wzrastająca tendencja do nierównej faktury skóry, nieco mnie przeraża, chociaż idealnie gładka nie jest, była pomimo wszystko do zaakceptowania do tego czasu.
UsuńNa pewno dążenie do idealnej skóry jest w Twoim przypadku nieuzasadnione i należy się z tym pogodzić. Możesz zmienić duzo, ale nie zmienisz wszystkiego. Bardzo dobre efekty przynosi manualne usuwanie naskórka za pomocą szczotkania, w ten sposób wyeliminowałam całkowicie rogowacenie na skórze ciała, w tym bardzo problematycznym dekolcie. Szczotkowanie także uprawiam na skórze twarzy, ale przejściowe zmiany zapalne nie pozwalają mi an regularność, a jest to kluczowe. Trądzik może być kwestią genetyczną, kurczowo trzymającą się tylko mieszków włosowych. Ok, bardzo często problemy z cerą to niewłaściwa dieta, styl życia, zanieczyszczone środowisko, ale czasmai trądzik po prostu jest. Może jesteś w tej niefajnej grupie, w której i ja się znajduję - w mojej rodzinie trądzik jest dziedziczny, zawsze był i pewnie będzie. Ma różne stopnie nasilenia (i to akurat można modyfikować i znacząco złagodzić jego przebieg), ale niestety, jest tak uporczywy, że nie można się go całkowicie pozbyć. Poza tym, u każdego wygląda tak samo, tak samo kolonizuje, zmiany są podobne, podobnie zachowuje się skóra po usunięciu zmiany, mogłabym stosować z większością mojej rodziny tych samych produktów i pewnie zauważalibyśmy te same efekty końcowe. Myślałam, że moje podejście pozwoli mi znaleźć sposób na trądzik, ale jak obserwuję moją rodzinę, każdy ma takie same problemy, o różnym stopniu nasilenia, ale jednak ma. Powoli zaczynam wątpić w swoją ideę. Wielu osobom bardzo pomogłam, z czego bardzo się cieszę, ale jak tak na chłodno patrzę jak przedstawia się sytuacja u mnie (nie ma tragedii, ale ta ciągłość problemu jest mecząca, niby stanów zapalnych jest niewiele, a skóra wygląda jak Warszawa po II wojnie światowej), jestem coraz bliżej izotretinoiny. Daję sobie jeszcze 3 spokojne miesiące, jeżeli nie zauważę całkowitej redukcji stanów zapalnych, po tych 6 latach umęczenia raczej zdecyduję się na Izotek.
Dla czytających - to nie jest kwestia bezsilności, a raczej próby sprawdzenia i dania szansy samej sobie. Podczas każdej wizyty u lekarza proponowano mi ten lek. Po tylu latach prób, nie zawsze udanych, opracowaniu idealnie pielęgnacji, diety, podporządkowaniu stylu życia własnej skórze, powoli sięga to zenitu. Źle nie jest, ale jednak przy tylu wyrzeczeniach powinno być super, zwłaszcza, gdy prowadzę tak dużego bloga urodowego.
UsuńAnonimku, podpisuję się pod twoimi słowami, rękami i nogami :) ja z trądzikiem zaskórnikowym walczę już około 10 lat. Obecnie mam 25 lat i walka trwa nadal. Ja w przeciwieństwie do Ciebie 3 lata temu przeszłam kurację Izotekiem. Moim problemem był głównie trądzik zaskórnikowy, podskórna kaszka, która obejmowała twarz, dekolt i ramiona. Okres brania tabletek wspominam..bardzo dobrze :) wcześniej naczytałam się w internecie opowieści o okropnych wysypach, które trwają miesiącami. W moim przypadku nie było wysypu. Wszystko nagle zniknęło. W sumie to było najlepsze pół roku, bo cieszyłam się idealnie gładką twarzą i odbudowałam moją psychikę :) niestety po zakończeniu kuracji kaszka na twarzy wróciła. Na pewno w dużo mniejszym stopniu, ale jednak. Pozbyłam się za to trądziku z dekoltu i ramion, do tej pory są czyściutkie :) Patrząć z perspektywy czasu, uważam, że decyzja o kuracji była dobrą decyzją i nie żałuję. Nadal nie mam idealnej twarzy, ale na pewno jest lepiej niż było, więc chyba było warto :)
UsuńNie chcę Cię zniechęcać, ani tym bardziej zachęcać, ale czasami może warto zaryzykować :) może akurat w twoim przypadku będzie to lek na wszystko :)
Kochani, naprawdę to żaden wstyd zaznać "przygody" z Izotekiem. Wiem, że są tacy "nawiedzeni" ludzie, którzy wyżywają się na innych, bo ktoś nie stosuje naturalnych metod. Ja również nie mogłem sobie poradzić z trądzikiem,a miałem go wszędzie na plecach, tyłku, ramiona całe zawalone, żuchwa nie miała 3 cm "czystej" skóry bez blizn i trądziku, twarz jak pizza, cysty, generalnie t r a g e d i a. I stosowałem diety, najpierw te takie cud diety, potem dieta 80/10/10 (niewypał jeszcze gorzej niż było, chyba źle toleruję węglowodany - każdy jest inny ofc), potem zwykła dieta wegańska z gotowanymi potrawami (już nie raw)(nadal wysokie węglowodany), zmniejszyłem węglowodany było lepiej - ale nadal źle. Potem próbowałem na odwrót, mało węglowodanów, dużo dobrych tłuszczy, i średnio protein (zero smażenia na wszystkich dietach, albo surowo albo parzone/gotowane) - było zdecydowanie lepiej, zmiany pojawiały się minimalnie w wolniejszym tempie. Skóra za to lepiej się regenerowała.
UsuńI widzicie, każdy jest inny. U mnie trądzik też ma genetyczne podłoże. Można dbać, chuchać, przerobić wszystkie kosmetyki z drogerii, pół apteki, różne suplementy - które "na pewno" pomogą. Maści - a trądzik wygra i tak i tak. I serio nie można kogoś krytykować, że ktoś już nie robi maseczek z miodu manuka bo jest "antybakteryjny" i na bank pomoże... już tak mielę oczami jak słyszę "dobre rady", że szkoda gadać.
No więc spróbowałem z Izotekiem, i miałem z nim parę kuracji, na każdej przez 2 tyg. dawka uderzeniowa, potem mała dawka - kuracja trwała - potem parę miesięcy przerwy dla wątroby, i potem znowu, i znowu. Trądzik ograniczyło o 60%. Nie jest źle. Lekarze mówią, że trądzik nie wraca po Izoteku - no ja jestem takim rodzynkiem jak zawsze, przykładem, że wraca ale z takim trądzikiem da się żyć i wyjść do ludzi. Teraz po Izoteku mam wrażenie, że te wszelkie sposoby działają i to widać na "lepszej" skórze. Wystarczy mi teraz parę miesięcy z Atredermem i jest bdb. Nie muszę wracać do tabletek, to jest walka do końca życia wg mnie. No ale jest pod kontrolą mniej więcej. Moja dermatolog mówiła, że przychodzą ludzie na niską dawkę Izoteku tylko, żeby ograniczyć łojotok, bo mają uregulowane hormony a łojotok nadal jest. :/
Co najbardziej mi pomogło to chyba odstawienie pszenicy, nie smażenie, jedzenie jak najprostsze, probiotyki non stop, suplementacja D3+K2 (jestem wampirem i unikam słońca), dużo antyoksydantów, matcha, zero kawy i alkoholu, zero słodyczy (owoców też mało), węglowodany tylko do "przeżycia", mnóstwo warzyw, dobrych tłuszczy, mięso dobrej jakości tylko kilka razy w tyg, wyzerowanie się czy to bieganiem czy sprzątaniem (dobre na nerwicę - bo jak się stresuję czy denerwuję to mam wysyp egzemy z pokrzywką; po prostu cudo...), no i kosmetyki bezzapachowe, antyoksydanty w kosmetykach i regularne złuszczanie ściereczką z mikrofibry. I to wszystko stosowałem przed Izotekiem, ale nie pomagało za bardzo - ale pomaga po kuracji. :) M.
W moim przypadku, mam lekko nasilony, głównie zapalny trądzik, jedyne co mi pomaga to Zorac. Stosuję go 3 razy w tygodniu. Dziwne, że przypisują go w Polsce na łuszczycę tylko, a na trądzik nie - tak mi przynajmniej powiedziała dermatolog i teraz przypisuje mi go inny lekarz. Na dekolt i plecy 3-4 razy w tygodniu tonik z kwasem migdałowym 10% i są czyste. Wcześniej męczyłam się i próbowałam wszystkiego. Laserowe leczenie trądziku mi nie pomogło, nie polecam go, non stop miałam wysyp, próbowałam różnych kwasów, moja twarz kwasów nie toleruje poza dekoltem i plecami, próbowałam dietą - weganizmem, teraz odżywiam się w sposób paleo i widzę lekką poprawę, ale uważam, że nie da się wyleczyć dietą trądziku, probowałam różnych suplementów i metod naturalnych. Mimo wszystko uważam, że nie ma nic lepszego niż retinoidy, choć na Izotek chyba bym się nie zdecydowała. Bałabym się wypadania włosów i innych skutków ubocznych, a także tego, że to wróci, jednak to obciąża organizm. Mam nadzieję, że będą nadal produkować Zorac, a jak nie, to nie wiem, będę musiała go z zagranicy sprowadzać... jest jeszcze adapalen, ale nie wiem czy by mi pomógł, a na silniejsze retinoidy niż Zorac nie chcę się rzucać bo mam cerę bardzo wrażliwą i naczynkową (dziwne, że tak dobrze toleruję Zorac).
UsuńJa ostatnio probowalam kupic Zorac i w zadnej aptece w moim miescie nie bylo. Pani w aptece nic mi nie powiedziala czy jest wycofany czy o co chodzi. Ewo i czytelniczki wiecie cos moze na ten temat? Wycofali ten lek?
UsuńTzn. tazaroten (Zorac) nadal jest za granicą bez problemu, i ma niby najlepsze działanie przeciwzaskórnikowe, więc dziwne u mnie w aptece da się kupić ale zamawiam sobie z odbiorem w aptece. Tak poza tym w USA w niektórych stanach Accutane rozdają jak cukierki, u nas co wizyta to badanie krwi ect. i generalnie co do tego wypadania włosów, to ja mam dodatkowo niedoczynność tarczycy i no fakt faktem wypadanie miałem ale takie w normie. Bardzo mi pomagała emulsja do skóry głowy z Emolium, mam wrażenie, że wypadanie było przez naprawdę suchy skalp, po tej emulsji wszystko się unormowało. Co do adapalenu to w USA można go kupić nawet bez recepty, jest ok moim zdaniem, ważna jest systematyczność przy retinoidach co nie. :P
UsuńGIF nie podał takiej informacji, jedynie jakiś czas temu były wycofane pewne partie leku Zorac, ale nie mam takiej informacji, aby został wycofany. Ja mam podobnie z witaminą B3 - produkują określoną ilość i mam problem z zakupem leków co kilka miesięcy.
UsuńTo przykre co opisujesz. Tyle starań o cerę a ona ciągle płata figle. Też raz na pół roku mam taką myśl żeby wziąć Izotek.
UsuńMiałam kuracje 7 lat temu. Było IDEALNIE.
Ale trądzik ciągle wraca.
Życzę wytrwałości
Weroniko, a czy trądzik wrócił u Ciebie w takim nasileniu jak przed kuracją czy w mniejszym? I jaki czas po odstawieniu?
UsuńKurację izotekiem zakończyłam rok temu. I było dobrze... Przez ok 5 miesięcy. Chociaż moja dermatolog uważa że trądzik wracau 40% pacjentów. Poza sucha skórą ciała i przesuszonymi ustami nie miałam żadnych niedogodności podczas leczenia. Jednak aktualnie moja skóra jest bardzo bardzo wrażliwa. Nie mogę jej nawilżyć. Po prostu suchy wiór. A trądzik był. Mimo wszystko dla 4 miesięcy bez ani jednj krostki uważam że było warto. Uczula mnie nawet mydło afrykańskie polecane przez Ewę. Jestem czerwona, skora sciagnięta. Po prostu masakra. Na szczęście teraz wyszło w badaniach mam podwyższony androstendion 3,7 a norma to 3,5. Rekacja lekarza: Tak musi być. Nie są w stanie mi pomoc a kuracja hormonalna jeszcze pogorszyła stan. Rozważam drugą kurację aknenorminem.
UsuńW jakiej fazie cyklu badałaś androstendion oraz o jakiej porze dnia? Jak pozostałe wyniki badań hormonalnych?
UsuńReszta jest w porządku. Badania były robione po 14 dniu cyklu i była to 3 faza. Ale przed kuracja retinoidami doustnymi tez miałam taki sam wynik. nie wiem w której fazie cyklu wtedy byłam. Godziny poranne w obu przypadkach. Aktualnie stosuję okłady z gotowanej cebuli :P trochę pomagają :) i rozważam kurację ziołowe. Jednak z mało wiem na ten temat. Codziennie parzę majeranek i planuję kupić palmę sabłową. :)
UsuńA insulina?
UsuńAndrostendion jest najwyższy w godzinach porannych, powinno się go badać mniej więcej w 20-22dc. Jeżeli normy są podwyższone, warto określić testosteron całkowity oraz wolny, DHEA-S, SHBG oraz zrobić sobie dzienny rytm kortyzolu. Może to coś wyjaśni :)
Kuracje ziołowe to silne stymulanty, należy traktować je tak, jak leki, dlatego nie polecam kuracji bez uprzedniego zapoznania się z gospodarką hormonalną ;) Uważam, że warto prześledzić cały cykl miesiączkowy i określić od razu sobie poziom estradiolu, fsh i lh w różnych fazach cyklu. Duże znaczenie w tym wszystkim ma także insulina, ponieważ zaburzenia lipidowe to coraz częstszy problem, a niewłaściwy rozkład lipidów do rozchwiana gospodarka hormonalna :)
Gdzie w Warszawie polecasz wykonać zabieg mezoterapia osoczem? Czy miałaś już styczność z takim zabiegiem?
OdpowiedzUsuńJeszcze nie miałam wykonywanego tego zabiegu, ale bardzo dobre opinie ma dr Rzepnikowski z fabskin. Niestety moja skóra robi mi psikusy, i póki co, nie nadaje się na taki zabieg :(
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCzy uważasz, że stosowanie peelingów kwasowych jest niezbędne w kuracji antystarzeniowej ?
OdpowiedzUsuńNie, już wielokrotnie pisałam, że kwasami można zniszczyć sobie skórę. Skóra starzeje się najszybciej, gdy jest zmieniona zapalnie, a największe znaczenie w starzeniu i tak ma tkanka tłuszczowa, a wpływu na jej gęstość i jakość nie ma praktycznie nic - tutaj trzeba mieć przede wszystkim dobre geny.
UsuńEwo,co sądzisz o laserowym leczeniu trądziku?
OdpowiedzUsuńLaserowo nie leczy się trądziku, tylko zmiany potrądzikowe, a źle dobry laser, może tylko spowodować nawrót trądziku. Skuteczność laserów jest bardzo niska, jeżeli porównamy ją z innymi metodami, które są już dostępne od lat, dlatego nie polecam tej metody :)
UsuńEwo,co sądzisz o laserowym leczeniu trądziku?
OdpowiedzUsuńEwo, czy słyszałaś może o stosowaniu oleju z opuncji figowej pod oczy? Masz w planach post o pielęgnacji skóry wokół oczu? Nie mogę sobie zupełnie poradzić z bardzo suchą skórą w tym miejscu i mam wrażenie, że jest jeszcze gorzej, odkąd używam korektorów mineralnych(a jakoś nie potrafię sobie wyobrazić powrotu do zwykłych, coś mi się nie zgrywają z podkładem mineralnym) Pozdrawiam, Magda
OdpowiedzUsuńMagdo, przy mocno wysuszonych powiekach, oleje będą nasilały problemy z okolicą pod oczami, powodując ich dalsze odwodnienie.
UsuńTak, planuję wpis o prawidłowej pielęgnacji oczu, najpierw jednak pojawią się recenzję kilku ciekawych produktów do ich pielęgnowania, abym mogła wrzucić wszystko w jednym poście :)
Dziękuję za odpowiedź, czekam zatem na nowe wpisy ;)
UsuńEwo, mam troszkę głupie pytanie, ale zostało mi trochę filtrów, które były otwarte od dłuższego czasu i już na pewno przyzwoitej ochrony nie zapewnią, więc zastanawiam się czy mogę je w jakiś sposób zużyć (troche kasy na nie dałam)... jakkolwiek, nawet jako zwykły krem tylko zastanawiam się czy one przez samą swoją formułę nie będą zbyt ciężki dla skóry? czy nic nie mogę zrobić i muszę je po prostu wyrzucić?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Zmieszaj je z podkładem mineralnym, będziesz mieć wkład do podkładów cushion ;) Możesz je też stosować samodzielnie, grubszą warstwą, jako krem ochronny na wiatr, mróz, zimno, sprawdzą się zimą. W pielęgnacji raczej unikałabym nakładania kremów z filtrem, prawdopodobnie uległy już destabilziacji, a stosowanie takich produktów nie jest w 100% bezpieczne. Trzeba je za każdym razem dokładnie zmywać.
UsuńEwo, chcialabym zakupić krem antyoksydacyjny, i tu mnie zastanowiło, 1.który będzie mial najlepsze dzialanie antyoksydacyjne? Serum z wit C, krem z antaksantyną, niacynamid, a moze krem z mieszanka wit E i Q10? Nie wiem na co sie zdecydować i od czego zależy, który będzie miał najlepsze działanie antyoksydacyjne.
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od stężenia składników,a przy witaminie również C od jej rodzaju. Jeśli masz jakieś konkretne produkty na oku to je wypisz,najlepiej ze składem,bo Łatwiej się takie coś czyta niż wyszukuje po nazwach :).
UsuńMoim zdaniem jeżeli interesuje Cię serum/krem antyoksydacyjny to najpierw zwróć uwagę na to aby produkt miał prawidłowe opakowanie, na pewno nie słoiczek bo się w nim pewne składniki utleniają. Najlepiej tubka, pompka. Druga sprawa to, jest mnóstwo antyoksydantów, każdy działa inaczej, inne ze sobą współpracują i to nie jest tak, że nasza skóra potrzebuje tylko jednego antyoksydantu. Najlepiej poszukaj jakiegoś mixu. Ja lubię Ultra Light antioxidant serum z Paula's Choice no ale jest dość drogie. Wiesz na początek to wit. C + E to najlepszy wybór. 10% Niacinamide + Zinc też bdb jest z The Ordinary. Astakstantyna to potężny antyoksydant, myślę, że z tego co podałaś najlepiej będzie działać wit. C + E bo się wzajemnie uzupełniają i regenerują. Ale jeżeli bedziesz szukać czegoś lepszego to wiadomo miks tych wszystkich dobroci.
UsuńWszystko zależy od zapotrzebowania skóry, kieruj się głównie swoim typem i rodzajem skóry i dobierz sobie prawidłową dawkę okluzji dla swojej cery. Jeżeli masz problem z natłuszczeniem, skóra się odwadnia, jest typowo sucha, polecam witaminy tłuszczowe (A, C, E, D - to silne antyoksydanty), przy cerze bardziej kapryśnej, polecam już serum/emulsje z ekstraktami roślinnymi i witaminami rozpuszczalnymi w wodzie - kwas askorbinowy, niacynamid itp.
UsuńHej Ewo, czy uwazasz ze taki mix:
OdpowiedzUsuń30% Wheatgrass Powder
20% Pea Protein Powder
20% Barleygrass powder
15% Spinach Powder
5% Ginger Powder
5% Spirulina Powder
warto uzyc na twarz? Jest to product typowo spozywczy, ale zastanawiam sie czy warto sprobowac takiego mixu rowniez w pielegnacji.
Pozdrawiam :)
Możesz go stosować jako bazę masek do twarzy, dodając dodatkowych glinek, czy alg, tylko imbir silnie rozgrzewa i musisz obserwować reakcję skóry :)
UsuńEwa, co zmyje filtry tak jak Surgras? Szukam tańszej gotowej opcji, czyste oleje opadają. Myślałam o Ziaji kremowy olejek lub kremowy żel, lub lipikar syndet? Podpowiesz?
OdpowiedzUsuńJeżeli odpadają oleje, polecam dodawać olejki myjące do kremowych emulsji, taka mieszanka bez problemu zmyje kremy z filtrem. Gdyby było za tłusto, możesz nadmiar usunąć szmatką z mikrofibry. Ewentualnie, podobną moc mycia mają pianki azjatyckie (polecam Whamisa Cream Cleanser), tylko tutaj już bym zastosowała podwójne oczyszczanie - najpierw olejek myjący, potem pianka :)
UsuńEwo, aktulnie stosuję epiduo. Skóra jest podrażniona, odwodniona sucha. kupiłam maseczkę morską z biochemii urody. Jednak skóra zrobiła się czerwona i boląca. Na dekolcie i szyi wszystko wygladalo ok. Jednak cała twarz miała kolor czerwony i piecze niemiłosiernie. Czy powinnam zrezygnować ze spiruliny czy mogę używać jej w innych foemulacjach przy rak aktywnej cerze?
OdpowiedzUsuńNie wiem na ile to wina spiruliny, a na ile Twojej cery, która jest odwodniona i podrażniona, ponieważ spirulina może powodować takie rewelacje nawet na skórze normalnej, wszystko zależy od jej składu i indywidualnej reakcji. Spróbuj rozmieszać maskę z jogurtem naturalnym i dodaj do niej trochę mąki owsianej - mieszanka złagodzi działanie spiruliny. Pamiętaj tylko, aby maseczka była cały czas wilgotna i nie zastygała na skórze
UsuńAbsolutnie zjawiskowa modelka!
OdpowiedzUsuńTakie pytanie być może nie na miejscu, ale ciekawi mnie Twoja odpowied - Czy boisz się starości? W sensie pierwszych zmarszczek, utraty jędrności itd ? Jesteś raczej z osób które będą robić wszystko, by jak najbardziej opóźnić oznaki starzenia, czy podchodzisz do tego z dystansem i akceptacją?
OdpowiedzUsuńAkceptuję to, co mnie czeka :) Mam dobre geny, więc aż tak bardzo nie obawiam się starości, czas się nie cofa, więc jakoś to przeżyję, że młodsza nie będę ;)
UsuńTakiego podejścia mogłoby sie nauczyć wiele pań, gdzie nieraz czytałam po forach, zamierzały stosować retinoidy pod oczy, bez wcześneijszego uzywania choćby retinolu czy toników kwasowych ;o
UsuńEwo, a skoro płyn micelarny zawiera micele estrów kwasów tłuszczowych, to zmyje filtr (Bioderma)? Ewentualnie płyn micelarny z zawartością olejku (np. Garnier z olejkiem arganowym)?
OdpowiedzUsuńNie zmyje, zawiera niewielką domeiszkę tłuszczów, a płyny micelarne nie spłukują się ze skóry, więc niestety, to nie jest najlepsza metoda usuwania kremów z filtrem, które są mocno tłuste. Lepiej jest je rozpuszczać olejem.
UsuńEwo niestety w dalszym ciagu nie dostalam odpowiedzi na moje pytania do mini porady. Wiem ze masz sporo pracy ale czekam juz tak dlugo. Jestem w ciazy cera niestety zanieczyszcza sie coraz bardziej a ja nadal nie wiem co moge bezpiecznie stosowac. Prosze odpowiedz tylko na to jedno moje pytanie : czy w ciazy moge sobie zafundowac serie mikrodermabrazjii celem zluszczenia? Czy przy mojej cerze bedzie widoczny jakis efakt oczyszczenia oraz w jaka forme najlepiej celowac: diamentowa korundowa czy oxy. Czekam na odpowiedz
OdpowiedzUsuńWiadomość wysłałam ponad tydzień temu, sprawdzę jeszcze raz wiadomości wysłane i prześlę ją ponownie, sprawdź tylko proszę, czy aby na pewno nie dostałaś ode mnie wiadomości zwrotnej, bo będę musiała opracowywać odpowiedzi jeszcze raz - w poniedziałki czyszczę pocztę.
UsuńWiadomość wysłałam dla pewności podwójnie - proszę o potwierdzenie :)
UsuńMasz może jakiś patent na przebarwienia (takie brązowe/czerwone plamki) po wrastających włoskach? Mam całe nogi w takie ciapki i nie mogę się ich pozbyć... W dodatku nie wiem ja zapobiegać kolejnym (używam peelingów itp)
OdpowiedzUsuńNiestety nie, ja je usuwam regularnym szczotkowaniem ciała i zimą - peelingami z tretinoiną, ale jest to trochę bez sensu, jeżeli non stop depiluję nogi. Warto pomyśleć o depilacji laserowej i wtedy stosować zabiegi rozjaśniające, możliwe, że przyniosą całkiem dobre efekty ;)
UsuńEwa,
OdpowiedzUsuńostatnio wertując Twojego bloga znów natknęłam się na post o peelingach chemicznych
i... Dziś odebrałam receptę od lekarza ogólnego- na kolejną butlę Atre i Differin krem na dekolt (gdyby źle znosił alkoholową formułę).
Maziałam się Atre na dekolcie od czasu do czasu, ale nigdy z regularnością, jak w przypadku twarzy.
Ostatnio byłam w domu rodzinnym i moja mama (wielka antagonistka izotretinoiny, ale bardziej z braku wiedzy i podejścia "są ważniejsze rzeczy niż uroda" - Mama aktualnie boryka się z trądzikiem różowatym, którym straszyła mnie moja dermatolog- moje rumiane, górne partie policzków nie są traktowane tak, jak reszta twarzy). Swoją drogą- muszę napomknąć o tym- ja i moja mama to kolejny dowód na to, że na naszą skórę wpływ mają geny- widzę to na podstawie wspomnianej we wcześniejszym poście "skóry kurczaka" na dekolcie. I choć nie pamiętam, by mama miała trądzik kiedykolwiek, teraz- w okresie menopauzy- tak reaguje jej sucha skóra (choć zawsze była z widocznymi porami).
Moja siostra np.- dekolt miała i ma zawsze piękny, ale zanieczyszcza jej się twarz potwornie, tak jak mi. Plecy ma usiane typowym trądzikiem zapalnym, ale to po odstawieniu tabletek anty (nic z tym nie robiła i nigdy nie jest zainteresowana moimi radami).
Mama powiedziała mi, że trądzik u mojego brata (miał typowy zapalny trądzik na plecach, twarzy)- jakiś rok temu skończył terapię Izo- daje o sobie znów znać na plecach. Nie rozmawiałam o tym z bratem.
W każdym razie- użyłam dziś Atre drugi raz (mam resztkę, na pewno nie działa tak, jak na początku, bo jedna butelka Atre starcza mi na bardzo długo) i już jestem zadowolona. Moja skóra po prostu lubi się z tretinoiną i koniec. Uśmiechałam się na widok małych skórek, które dziś ujrzałam.
OdpowiedzUsuńPani doktor zupełnie nie orientowała się w dermatologii; wypisała mi leki, nie wiedząc, czym jest "retinoid" i powiedziała, że robi wyjątek, powinnam dostać je po konsultacji z dermatologiem (na którego czekałabym nie wiem ile, a płacić znów za wizytę prywatnie, by wziąć receptę- przesada).
Z tego wszystkiego umknęła mi recepta na jakiś antybiotyk zewnętrzny... Trudno, będę sobie radzić za pomocą Effaclaru Duo albo Papki Jadwigi.
Pani doktor miała rozszczepienie wargi i widząc mnie zaczęła robić znany mi gest- zasłaniania ręką ust. Starałam się naprawdę patrzeć jej w oczy, ale jej stres wywoływał u mnie stres. Wcale nie była młoda... Czemu o tym piszę- bo obie ustaliłyśmy osstatnio w drodze korespondencji- że moje zainteresowanie problemami skórnymi jest niezdrowe. I zdaję sobie sprawę, że generuje mnóstwo problemów natury psychicznej.
Dlatego podjęłam decyzję o wizycie u psychologa. Mam wrażenie, że jesteśmy siostrzanymi duszami- podłapuję Twoje patenty urodowe, bo świetnie się u mnie sprawdzają (przeklęte rogowacenie...). Poza tym też mam świadomość, że należy dbać o harmonię. Kompleksy wpychają nas w poczucie wstydu, lęk przed odrzuceniem, zazdrość i niechęć do wszystkiego i wszystkich. Nie wiem już, co u mnie było pierwsze- to czy trądzik? Podobnie jak Ty- suplementuję się (dzięki za rady w poście o zaskórnikach!), ale na efekty jeszcze poczekam. Aby dodać sobie skrzydeł- znów się będę złuszczać...
I jeszcze jedno- dziękuję, że otwarcie mówisz o swoich wątpliwościach, uczuciu zrezygnowania. To daje takie poczucie autentyczności- nie jesteś tylko blogerką urodową, jesteś człowiekiem.
Uściski wielkie, daj znać, jak ma się Twoja cera.
PS Jestem po dwóch domowych peelingach kawitacyjnych, nie mogę się doczekać pełnego wpisu na jego temat!