15:00

MINERALNY PODKŁAD ROZŚWIETLAJĄCY | AMILIE MINERAL COSMETICS SATIN MINERAL FOUNDATION

MINERALNY PODKŁAD ROZŚWIETLAJĄCY | AMILIE MINERAL COSMETICS SATIN MINERAL FOUNDATION

Nadchodząca jesienna nostalgia sprawia, że lubię zanurzać się w swoich przemyśleniach, i... nic mnie tak pozytywnie nie zaskoczyło w tym roku, jak polska marka kosmetyków mineralnych Amilie Mineral Cosmetics. Nie sądziłam, że oferowane produkty są aż tak dobrej jakości, cieszy mnie to niezmiernie, bowiem nie ma nic lepszego, jak poddawanie dokładnym testom, a następnie dokumentowanie i publikowanie własnej opinii o produktach, które naprawdę bardzo się lubi. Podkład Amilie Satin towarzyszył mi podczas wielu, ważnych spotkań, jak i imprez okolicznościowych, zbierał on zdecydowanie najwięcej komplementów, mimo że mojej cerze do ideału jednak jeszcze trochę brakuje.

W dzisiejszym artykule pojawiają się linki afiliacyjne, będzie mi bardzo miło, jeśli zdecydujesz się na zakup kosmetyków mineralnych Amilie i dokonasz zakupów z moim patronatem > Otrzymasz 10% zniżkę na zakupy, korzystając z opcji zestawu dostępnej na stronie producenta! 

06:00

RECEPTURA | NAJLEPSZA MASECZKA NAWILŻAJĄCA DLA CERY SUCHEJ, ODWODNIONEJ I DOJRZAŁEJ

RECEPTURA | NAJLEPSZA MASECZKA NAWILŻAJĄCA DLA CERY SUCHEJ, ODWODNIONEJ I DOJRZAŁEJ

Poszukiwanie idealnej maski kremowej przyprawiało mnie przez długi czas o spektakularny ból głowy - kiepskie składniki, jeszcze gorsze formuły i na domiar złego - pogarszająca się w oczach, na czas nieustępliwych testów, kondycja skóry. Ciężko było mi znaleźć produkt, który usatysfakcjonowałby mnie pod względem nawilżenia, a jednocześnie był komfortowy i przyjemny w użyciu, dlatego też, wraz z marką ECOSPA, postanowiłam opracować formułę od samego początku, tak, by spełniała moje wszystkie oczekiwania. Wszystkie składniki receptury kupisz w sklepie internetowym ECOSPA, będzie mi bardzo miło, jeśli dokonasz zakupów z powyższego odnośnika > 

RECEPTURA 

Przewodnim składnikiem jest dynia, to bardzo niedoceniane warzywo, będące bogatym źródłem witamin, mikroelementów,  antyoksydantów (beta-karoteny) oraz korzystnych węglowodanów. Jest to jeden z moich ulubionych, roślinnych składników (tuż obok prowansalskich ziół w formie esencji eterycznych), zastosowana w formie okładów silnie regeneruje, złuszcza, odżywia, nawadnia oraz goi naskórek - jest zalecana szczególnie osobom z cerą poszarzałą,  dojrzałą, odwodnioną, trądzikową i problematyczną (szczególnie ze zmianami potrądzikowymi).

Puree z dyni to przyjemna, kremowa i zupełnie naturalna baza, pozwala maksymalnie ograniczyć ilość zastosowanych składników konsystencjotwórczych do skrobi ziemniaczanej (naturalne spoiwo, ułatwia spłukanie maski, wygładza i ujednolica) oraz lecytyny słonecznikowej (emulgator, stabilizator, pozostawia przyjemne, natłuszczające wykończenie i zapobiega nadmiernemu wysychaniu). By zyskać bardziej kremową i otulającą formułę, zdecydowałam się na dodatek nieschnącego oleju awokado (jedno z najbogatszych źródeł naturalnych witamin oraz kwasów omega-9) oraz naturalnej witaminy E. Zależało mi przede wszystkim na tym, by maska prócz walorów natłuszczających, rzeczywiście skórę nawilżała, dając efekt zmiękczonej i delikatnej skóry, dlatego też postawiłam na niekonwencjonalną bazę maski (puree), dodatek eksfoliatora (enzym z dyni) oraz substancji wiążących wodę (sok z aloesu, fitokolagen). Efekty końcowe przeszły moje oczekiwania.


Po wielu nieudanych próbach, nadszedł ten upragniony czas, gdy udało mi się uzyskać kremową, stabilną, łagodną konsystencję, która w końcu w pełni mnie zadowala. Jak na zupełnie naturalny kosmetyk, maska rozprowadza się łatwo, nie spływa i nie przecieka między palcami, konsystencję przyrównałabym do gęstego, zwartego, pachnącego budyniu. Maski praktycznie nie czuć na skórze (poza lekkim, przyjemnym uczuciem chłodu i wyjątkową kompozycją zapachową, uprzyjemniającą jej stosowanie) podczas aplikacji, jak i samego noszenia, jest bardzo lekka, co może początkowo zakłamywać jej rzeczywiste, bogate walory użytkowe, bowiem odżywczość formuły czuć dopiero podczas usuwania jej z powierzchni skóry - pozostawia niezwykle korzystny, komfortowy, przyjemny, bogaty film, który przez moją odwodnioną cerę jest degustacyjnie spijany niczym słodki nektar. Maska pomimo odżywczej struktury, robi coś znacznie więcej, i nie jest to jedynie działanie doraźne i przytłaczające - wymagam intensywnego nawilżenia, ale z kolei męczę się przy tępych, tłustych mazidłach, po zastosowaniu maski dyniowej, w moich oczach widzę coraz to lepszą kondycję skóry.


Początkowo obawiałam się, że niedomywanie skóry zaskutkuje niemal jej natychmiastowym pogorszeniem, moje lęki okazały się jednak zupełnie bezpodstawne, po około 10 minutach od usunięcia okładu, jest niezwykle jasna, cudownie miękka, odżywiona, zyskuje zdrowy koloryt oraz co mnie zaskakuje - pory ulegają znacznemu obkurczeniu. Z pewnością krem dyniowy, mimo odżywczej formuły, nie powoduje nadmiernej potliwości i nie zostawia żadnej, dziwnej, tłustej, wstrętnej powłoki, po których aż mnie skręca - to ten typ kremowości, który ja osobiście bardzo lubię, i o który, niestety, bardzo trudno w gotowych kosmetykach. Uwaga - maseczka delikatnie barwi skórę (bardzo bogate źródło karotenów i nie spłukująca się całkowicie konsystencja), warto ją zmywać ciepłą wodą za pomocą gąbeczki konjac (o gąbeczkach konjac przeczytasz więcej tutaj>), szmatki z mikrofibry lub płatków celulozowych, wówczas ten problem zupełnie nie istnieje.

Składniki: 
Akcesoria:
  • szklany słoiczek
  • szklana szpatułka
  • blender kuchenny


Przygotuj puree z dyni. Jest to proste szczególnie teraz, gdy sezon na dynię można już uznać za rozpoczęty. Świeżą dynię pokrój na ćwiartki, wydrążając gniazda nasienne i pozostawiając twardą skórkę. Przygotowaną dynię rozłóż na papierze do pieczenia i wstaw do nagrzanego do 200 stopni Celsjusza piekarnika na około 40 minut (do miękkości). Łyżką wybierz miękki miąższ i rozdrobnij go blenderem.


Do jeszcze delikatnie ciepłego puree (10 łyżeczek 5 ml) dodaję 2 łyżeczki skrobi ziemniaczanej oraz 3/4 łyżeczki lecytyny sojowej, całość rozdrabiam blenderem - powstaje dość gęsta, kremowa konsystencja, a lecytyna jest równomiernie rozproszona. Po całkowitym przestudzeniu dyniowego kremu, dodaję odmierzone składniki tłuszczowe (olej awokado, witamina E) i ponownie miksuję całość za pomocą blendera. Dodaję pozostałe, wodne komponenty: żel z aloesu, enzym z dyni i fitokolagen, ponownie i po raz ostatni miksuję całość urządzeniem. Na koniec wkraplam wybrane olejki eteryczne i mieszam całość szklaną szpatułką. Maskę przelewam do szklanego pojemniczka. Przechowuję w lodówce. Bez zastosowania konserwantów termin przydatności maski to maksymalnie 7 dni.

MASKA DYNIOWA W PIELĘGNACJI

Maska ze względu na swoją bogatą, odżywczą i zmiękczającą formułę, sprawdzi się doskonale w pielęgnacji u osób, które wymagają natychmiastowego, silnego nawodnienia i komfortowej okluzji, nie przepadają za zbyt lekkimi formułami i oczekują od stosowanych kosmetyków czegoś więcej niż chwilowej, ładniejszej kondycji cery. Maskę dyniową polecam bez względu na wiek, rodzaj i typ skóry - to idealny produkt dla przesuszonego, spękanego, zrogowaciałego i odwadniającego się naskórka. Póki co, moja maska dyniowa to jedyny konkurent dla uwielbianej przeze mnie maseczki miodowej Aura Manuka nowozelandzkiej marki Antipodes, która skórę nawilża nieco słabiej i niestety, nieco podrażnia, zwłaszcza przy dłuższych przerwach użytkowania.

Maska może być bezpiecznie stosowana przez kobiety w ciąży i karmiące piersią. 


ARTYKUŁ POWSTAŁ WE WSPÓŁPRACY Z MARKĄ PÓŁPRODUKTÓW KOSMETYCZNYCH ECOSPA. 

Pozdrawiam serdecznie,
Ewa 

18:00

SPOSÓB NA BOLĄCE ZMIANY, KTÓRYCH NIE MOŻNA WYCISNĄĆ | OKŁADY Z WODOROWĘGLANU SODU

SPOSÓB NA BOLĄCE ZMIANY, KTÓRYCH NIE MOŻNA WYCISNĄĆ | OKŁADY Z WODOROWĘGLANU SODU
worodowęglan sodu okłady z sody bolące zmiany naciekowe co na pryszcze których nie można wycisnąć czerwone bolące gule na twarzy jak wyciskac pryszcze jak pozbyć się pryszczy

Niecodzienny sposób wykorzystania sody podpatrzyłam podczas odbywania praktyk pielęgniarskich w państwowej, warszawskiej placówce. Moim bojowym zadaniem, do którego przyznaję - nie bryzgałam szczególnym entuzjazmem, było wykonanie opatrunku z nasączonej roztworem wodorowęglanu sodu, gazy. Opatrunek miał w mało agresywny i doraźny sposób przynieść ukojenie i znacząco złagodzić objawy miejscowego, silnego obrzęku, który powoli zaczynał już podbierać treścią zapalną, ropną. Byłam zdumiona, jak po zaledwie dwóch dobach regularnych okładów, rana przygasiła się, co finalnie pozwoliło uniknąć stosowania miejscowych i ogólnych antybiotyków. 

W swoim życiu nie ulałam więcej łez niż jesienią roku 2017 - wiele spraw zaczynało obierać przeciwny kierunek, głowa tętniła od zataczających kręgi ruminacji, a kwitnące na żuchwie bolesne, guzkowate zmiany hormonalne oporne na jakiekolwiek leczenie farmakologiczne dołowały przy każdym niechybnym spojrzeniu w lustro. Nie tracąc zbyt wiele, postanowiłam wdrożyć jeszcze tego samego dnia okłady z sody - przyniosły może nie doskonałe efekty (ze względu na rzadką częstotliwość stosowania), ale znacząco zmniejszyły wielkość zmian oraz przyspieszyły ich wchłanianie. 

JAK DZIAŁA SODA OCZYSZCZONA?

Trzeba urodzić się pod szczęśliwą gwiazdą, by podczas odbywania kilkutygodniowych praktyk szpitalnych móc zobaczyć dożylną infuzję roztworu wodorowęglanu sodu. W medycynie powszechnej stosowany jest on bowiem w sytuacjach wyjątkowych, bezpośredniego stanu zagrożenia życia - kwasicach metabolicznych, hiperkaliemi, akcji zatrzymania serca, zatruciach trójcyklikami oraz w sytuacjach, gdy wymagana jest natychmiastowa alkalizacja moczu.  Znacznie więcej o sodzie oczyszczonej można przeczytać na forach entuzjastów naturalnego lecznictwa, gdzie uzyskuje status spiskowego, zakamuflowanego przez nazistowskie koncerny farmaceutyczne, leku na raka. Daleko mi do uprawiania szarlatanerii, choć fanką sody oczyszczonej jestem ogromną - szczególnie w domostwie gospodarczym oraz w prawidłowej pielęgnacji uzębienia.

Wbrew obiegowym opiniom, pH sody w stanie stałym wynosi 8.3-8.5 pH i nie jest wcale mocno zasadowe. 

Już wcześniej pisałam o zasadowych mydłach (więcej tutaj>) oraz ogólnie zasadach (więcej tutaj>), mają one szansę sprawdzić się znacznie lepiej na trądzikowych typach skóry niż powszechnie stosowane środki kwasowe. Zasady działają silnie przeciwzapalnie, goją i zasuszają zmiany trądzikowe, nie drażnią intensywnie mieszków włosowych, a jednocześnie wykazują silne właściwości antybakteryjne i oczyszczające. Okłady z sody są szczególnie pomocne, gdy przyczyna trądziku jest idiopatyczna, a zmianom towarzyszą silne obrzęki, bolesność, rumień. Kompresy doskonale znoszą ból i zmniejszają objawy stanu zapalnego bez powstawania ropienia, jest to szczególnie pomocne zwłaszcza przy zmianach naciekowych, bolących, odpornych na leczenie farmakologiczne.

OKŁADY Z WODOROWĘGLANU SODU - JAK JE PRZYGOTOWAĆ I STOSOWAĆ? 

Aby wykonać okłady z sody, można wykorzystać jedną, gotową ampułkę natrium bicarbonicum 8.4% (Polpharma) do wstrzykiwań lub samodzielnie sporządzić roztwór, wykorzystując wodę demineralizowaną (najlepiej klasy farmaceutycznej) lub do iniekcji oraz wodorowęglan sodu, najlepiej również czystości farmaceutycznej (soda oczyszczona) w odpowiedniej proporcji.

Do okładów wykorzystuję głównie 10% roztwór sody oczyszczonej (47.5 ml wody demineralizowanej : 2.5 ml (pół małej łyżeczki) sody oczyszczonej) lub silniejsze 20% stężenie wodorowęglanu sodu (45 ml wody demineralizowanej : 5ml sody oczyszczonej) w przypadku zmian głębszych i mocniej zaognionych. Aby wykonać prawidłowo roztwór, należy dodać odpowiednią ilość sody do odmierzonej już ilości wody, wymieszać i powstałym roztworem nasączyć obficie kompresy z gazy lub włókniny niejałowej.

Przygotowane okłady powinny przylegać do skóry przez co najmniej 10-15 minut, gdy mam tylko czas, wykonuję opatrunki, uprzednio je schładzając i wymieniam co pół godziny na kolejne. Najlepszy efekt terapeutyczny osiąga się stosując okłady przez co najmniej kilka godzin.

Okłady z sody są również pomocne w leczeniu miejscowych obrzęków (na przykład po ukąszeniach) oraz ranach poiniekcyjnych (na przykład poszczepienne). 

ARTYKUŁ NIE JEST SPONSOROWANY. 

Pozdrawiam serdecznie,
Ewa 

06:00

SOFT COCTAIL | GLINKOWE CIENIE MINERALNE ANNABELLE MINERALS

SOFT COCTAIL | GLINKOWE CIENIE MINERALNE ANNABELLE MINERALS

Zachowawcza, klasyczna i elegancka - właśnie taka jest nowa seria cieni do oczu Annabelle Minerals w nowatorskiej, kaolinowej formule. Bezpieczny strzał w dziesiątkę, czy oklepany, koktajlowy niewypał? Jak sprawują się nowości marki w codziennym makijażu? 

KONSYSTENCJA 

Już na samym początku muszę uczciwie napisać, że nie są to cienie dla każdego, a z pewnością nie dla osób, które oczekują czegoś więcej. Nie jest to moja ulubiona formuła cieni, choć byłoby mi smutno, gdybym miała tę część swego materialnego dorobku stracić. Z pewnością dla osób stawiających na szybki, delikatny, mało problematyczny i mało wymagający makijaż oczu.

Bazą cieni jest kaolin, nadaje cieniom zupełnie innej struktury, przez co są one już bardziej specyficzne (choć nadal łatwe we współpracy), inne w użytkowaniu: bardziej suche, satynowo-matowe, pozbawione jakichkolwiek drobinek, o łagodniejszym kryciu, lepszych właściwościach absorbujących, przez co mogą sprawdzić się doskonale u osób z tłustymi powiekami, gdy standardowe cienie nie grzeszą swoją trwałością. 

Podobnie jak w przypadku wcześniej recenzowanych cieni marki Amilie, jakość wszystkich kolorów  Soft Coctail nie jest równa - są kolory, których używam z przyjemnością, by sięgnąć opatrznie na mleczną biel, która nie wywołuje już zachwytu. Najwięcej rozczarowania budzą kolory jasne, zaś do znacznego obniżenia buzującego kortyzolu w surowicy krwi przyczyniają się odcienie ciemniejsze.

Konsystencja cieni jest aksamitna, doskonale zmielona, bezdrobinkowa, niezwykle delikatna i cudownie miękka w dotyku, mimo że są to cienie raczej z kategorii suchych. Warto być świadomym założeń towarzyszących tworzeniu linii koktajlowej, gdyż cienie mają być idealnym rozwiązaniem dla będących w ciągłym biegu, rozcierają się zatem bardzo szybko, dając dobry efekt w kilka sekund i naprawdę wspaniale bez większego osypywania się... ale nie dają możliwości intensyfikacji krycia, co będzie już przeszkadzało poświęcającym więcej czasu na wykonywanie makijażu. Kolor na powiece jest raczej delikatny i subtelny, jest to szczególnie uciążliwe przy bardzo jasnych kolorach, choć rozumiem łagodny zamysł przy kolorach bardziej nasyconych.

Cienie kaolinowe wyśmienicie chwytają się włosia syntetycznego, co przyspiesza finalnie wykonanie makijażu. Nie oznacza to, że cienie wymagają wyjątkowego modelu traktowania, aplikowane niedbale, w niewielkiej ilości, nawet opuszkami, bez żadnej, konkretnej bazy, nie tworzą plam, zacieków, dają ładne, zwiewne przejścia i miękkie, satynowe wykończenie bez drobin i pylistego woalu. Tworzą zgrany duet z pozostałymi formułami marki, jak i produktami dalekimi od mineralnych. Zaaplikowane w nieprzesadnej ilości odwdzięczają się bardzo dobrą trwałością, zwłaszcza na tłustych powiekach, w przeciwnym razie mogą zbierać się w załamaniach powieki i utrzymywać nieco gorzej. Kiepsko współpracują z bazami mokrymi (tworzą plamy), należy również unikać utrwalania cieni technikami mokrymi.

Moje niezadowolenie dotyczy głównie kolorów bardzo jasnych (Almond Milk) oraz nasyconych (Lemonade, Ice Tea), sprawiają one bowiem najwięcej problemów w formule opartej na kaolinie. Cienie nie lubią kombinowania, są oporne na kreatywne sposoby walki z nadmierną pylistością i słabą pigmentacją, a nałożone w za dużej ilości prezentują się tragicznie na powiekach. Im mniej się przy nich robi, tym lepiej. Po pozostałe kolory sięgam chętnie, chociaż nie wywołują zachwytu - ale czy muszą? Wystarczy, że są przyjemne w użyciu oraz trwałe.

Soft Coctail będą dominować u entuzjastów prostego makijażu w dobrym guście. Są banalnie proste w obsłudze, i poza niektórymi kolorami, mało problematyczne. Ze względu na sporą gramaturę (3g), jak i korzystną cenę (39.90 zł), warto właśnie w Annabelle Minerals wyposażyć się w klasyczne i zawsze modne kolory bazowe.

GAMA KOLORYSTYCZNA 

Soft Coctail można zasłużenie okrzyknąć pierwszą, mineralną kolekcją biznesową: dziesięć zrównoważonych, stonowanych, klasycznych kolorów odpowiednich dla każdego typu urody i nadających się na każdą, nawet uroczystą okazję.

annabelle minerals cienie glinkowe soft coctail almond milk white coffee milkshake frappe americano swatche jak wyglądają mineralne cienie

Almond Milk. Mleczna biel, niestety, trudna w użytkowaniu: kredowa i słabo przyczepna. Trudno cieniem zbudować jakiekolwiek krycie, pyli najmocniej spośród całej kolekcji. Mimo że nie oddaję hołdów jego właściwościom, jest to jeden z najczęściej użytkowanych przeze mnie kolorów, rozjaśniam nim bowiem cienie mineralne oraz... podkłady. Fantastycznie rozbiela kosmetyki mineralne bez utraty ich właściwości użytkowych. Moja ocena: 2.5 / 5.

White Coffee. Stłumiony szarością jasny beż. Satynowy, przylegający, wyczuwalnie kremowy. Niewielka trudność w budowaniu krycia. Moja ocena: 4 / 5.

Milkshake. Liliowy, chłodny, bardzo jasny róż. Przyjemny w użytkowaniu, choć podobnie do poprzedników, nieco trudniejszy w obsłudze. Nie świdruje do nozdrzy. Moja ocena: 4 / 5. 


Od lewej: Almond Milk White Coffee, Milkshake, Frappe, Americano. 

Frappe. Neutralny,  biszkoptowy, klasyczny beż. Bardzo dobra pigmentacja, przyczepność oraz walory użytkowe. Idealny do nadawania kształtu powiece oraz twarzy. Moja ocena: 5 / 5. 

Americano. Chłodny, kawowy brąz. Idealny dla przepadających za chłodniejszą, oliwkową tonacją w makijażu. Praca z Americano to czysta przyjemność. Moja ocena: 5 /5. 

annabelle minerals cienie glinkowe sof coctail swatche lemonade smoothie icea tea margerita cocoa cup

Lemonade. Delikatnie stłumiona cytryna. Sucha i kredowa, sprawia sporo problemów podczas wykonywania makijażu. Może posłużyć do zażółcania podkładów i korektorów mineralnych. Moja ocena: 2.5 / 5. 

Smoothie. Koktajlowa, delikatnie przygaszona brzoskwinia. Tonacja neutralna. Bardzo dobra przyczepność, brak trudności w budowaniu koloru, gładkie, delikatne wykończenie. Świetny kolor przejściowy oraz subtelny róż dla bladej karnacji. Moja ocena: 4.5 / 5. 

Ice Tea. Nieco bardziej suchy od poprzednika z gorszymi właściwościami przylegającymi. Jeden z najintensywniejszych kolorów w kolekcji. Mimo że wymaga porannej gimnastyki, często sięgam po niego właśnie teraz, latem. Sprawdza się w roli cienia mineralnego, jak i wakacyjnego różu. Moja ocena: 3.5 / 5. 


Od lewej: Lemonade, Smoothie, Ice Tea, Margarita, Cocoa Cup. 

Margarita. Zmrożony, średni róż. Dobrze przyczepny, satynowy, rozkoszny w użytkowaniu. Cudowny w roli eleganckiego różu i pocałunku na ustach. Moja ocena: 4.5 / 5. 

Cocoa Cup. Mleczna czekolada. Doskonale zmielony, fenomenalnie kryjący i niezwykle łatwy w obsłudze. Zwycięzca kolekcji Soft Coctail! Moja ocena: 5+ / 5. 

INCI: Mica, Illite, Kaolin, CI77491, CI77492, CI77499, CI77891

Cienie umieszczone są w standardowych dla Annabelle Minerals szczelnych opakowaniach z emblematem marki i wewnętrzną, stabilną zasuwką. Cena: 39.90 zł / sztuka. Dostępne w sklepach on-line.

ARTYKUŁ POWSTAŁ WE WSPÓŁPRACY Z MARKĄ KOSMETYKÓW MINERALNYCH ANNABELLE MINERALS. 

Pozdrawiam ciepło,
Ewa

14:00

SZMATKI, RĘKAWICE I RĘCZNICZKI W PIELĘGNACJI

SZMATKI, RĘKAWICE I RĘCZNICZKI W PIELĘGNACJI
szmatki do oczyszczania skóry ręcznik do twarzy rękawica glov efekty pryszcze jak pozbyć się trądziku rozszerzone pory

Odkąd łącząc zapalne punkty na mej trądzikowej skórze nie powstaje gwiezdna konstelacja Hydra, coraz bardziej skłaniam się ku prostym, mechanicznym i mniej drażniącym sposobom walki z cerą niełatwą w pielęgnacji. Wiem jak wiele zawdzięczam tretinoinie, którą stosuję z powodzeniem od lat pięciu, ale jednocześnie żyję w pełnej świadomości nieuchronnych skutków niepożądanych długotrwałego leczenia farmakologicznego. Złuszczanie manualne uskuteczniam z większą śmiałością, a swoimi przemyśleniami w dziedzinie akcesoriów myjących podzielę się właśnie dzisiaj.