Poszukiwanie idealnej maski kremowej przyprawiało mnie przez długi czas o spektakularny ból głowy - kiepskie składniki, jeszcze gorsze formuły i na domiar złego - pogarszająca się w oczach, na czas nieustępliwych testów, kondycja skóry. Ciężko było mi znaleźć produkt, który usatysfakcjonowałby mnie pod względem nawilżenia, a jednocześnie był komfortowy i przyjemny w użyciu, dlatego też, wraz z marką ECOSPA, postanowiłam opracować formułę od samego początku, tak, by spełniała moje wszystkie oczekiwania. Wszystkie składniki receptury kupisz w sklepie internetowym ECOSPA, będzie mi bardzo miło, jeśli dokonasz zakupów z powyższego odnośnika >
RECEPTURA
Przewodnim składnikiem jest dynia, to bardzo niedoceniane warzywo, będące bogatym źródłem witamin, mikroelementów, antyoksydantów (beta-karoteny) oraz korzystnych węglowodanów. Jest to jeden z moich ulubionych, roślinnych składników (tuż obok prowansalskich ziół w formie esencji eterycznych), zastosowana w formie okładów silnie regeneruje, złuszcza, odżywia, nawadnia oraz goi naskórek - jest zalecana szczególnie osobom z cerą poszarzałą, dojrzałą, odwodnioną, trądzikową i problematyczną (szczególnie ze zmianami potrądzikowymi).
Puree z dyni to przyjemna, kremowa i zupełnie naturalna baza, pozwala maksymalnie ograniczyć ilość zastosowanych składników konsystencjotwórczych do skrobi ziemniaczanej (naturalne spoiwo, ułatwia spłukanie maski, wygładza i ujednolica) oraz lecytyny słonecznikowej (emulgator, stabilizator, pozostawia przyjemne, natłuszczające wykończenie i zapobiega nadmiernemu wysychaniu). By zyskać bardziej kremową i otulającą formułę, zdecydowałam się na dodatek nieschnącego oleju awokado (jedno z najbogatszych źródeł naturalnych witamin oraz kwasów omega-9) oraz naturalnej witaminy E. Zależało mi przede wszystkim na tym, by maska prócz walorów natłuszczających, rzeczywiście skórę nawilżała, dając efekt zmiękczonej i delikatnej skóry, dlatego też postawiłam na niekonwencjonalną bazę maski (puree), dodatek eksfoliatora (enzym z dyni) oraz substancji wiążących wodę (sok z aloesu, fitokolagen). Efekty końcowe przeszły moje oczekiwania.
Po wielu nieudanych próbach, nadszedł ten upragniony czas, gdy udało mi się uzyskać kremową, stabilną, łagodną konsystencję, która w końcu w pełni mnie zadowala. Jak na zupełnie naturalny kosmetyk, maska rozprowadza się łatwo, nie spływa i nie przecieka między palcami, konsystencję przyrównałabym do gęstego, zwartego, pachnącego budyniu. Maski praktycznie nie czuć na skórze (poza lekkim, przyjemnym uczuciem chłodu i wyjątkową kompozycją zapachową, uprzyjemniającą jej stosowanie) podczas aplikacji, jak i samego noszenia, jest bardzo lekka, co może początkowo zakłamywać jej rzeczywiste, bogate walory użytkowe, bowiem odżywczość formuły czuć dopiero podczas usuwania jej z powierzchni skóry - pozostawia niezwykle korzystny, komfortowy, przyjemny, bogaty film, który przez moją odwodnioną cerę jest degustacyjnie spijany niczym słodki nektar. Maska pomimo odżywczej struktury, robi coś znacznie więcej, i nie jest to jedynie działanie doraźne i przytłaczające - wymagam intensywnego nawilżenia, ale z kolei męczę się przy tępych, tłustych mazidłach, po zastosowaniu maski dyniowej, w moich oczach widzę coraz to lepszą kondycję skóry.
Początkowo obawiałam się, że niedomywanie skóry zaskutkuje niemal jej natychmiastowym pogorszeniem, moje lęki okazały się jednak zupełnie bezpodstawne, po około 10 minutach od usunięcia okładu, jest niezwykle jasna, cudownie miękka, odżywiona, zyskuje zdrowy koloryt oraz co mnie zaskakuje - pory ulegają znacznemu obkurczeniu. Z pewnością krem dyniowy, mimo odżywczej formuły, nie powoduje nadmiernej potliwości i nie zostawia żadnej, dziwnej, tłustej, wstrętnej powłoki, po których aż mnie skręca - to ten typ kremowości, który ja osobiście bardzo lubię, i o który, niestety, bardzo trudno w gotowych kosmetykach. Uwaga - maseczka delikatnie barwi skórę (bardzo bogate źródło karotenów i nie spłukująca się całkowicie konsystencja), warto ją zmywać ciepłą wodą za pomocą gąbeczki konjac (o gąbeczkach konjac przeczytasz więcej tutaj>), szmatki z mikrofibry lub płatków celulozowych, wówczas ten problem zupełnie nie istnieje.
Składniki:
- 10 łyżeczek pulpy z dyni (puree)
- 2 łyżeczki skrobi ziemniaczanej
- 1 i 1/2 łyżeczki enzymu z dyni >
- 1 łyżeczka żelu z aloesu >
- 1 łyżeczka oleju awokado > lub mniej treściwego skwalanu roślinnego z oliwek (opcja dla skóry z mniejszym zapotrzebowaniem na okluzję) >
- 1/2 łyżeczka fitokolagenu (kolagen roślinny) >
- 1/2 łyżeczki witaminy E >
- 3/4 łyżeczki lecytyny słonecznikowej płynnej >
- 6 kropelek olejku eterycznego pomarańczowego >
- 5 kropelek olejku eterycznego z rumianku rzymskiego w jojobie >
- 5 kropelek olejku eterycznego z nasion marchwi >
- 3 kropelek olejku eterycznego z kopru włoskiego (fenkułowego) >
- 2 kropelki olejku lawendowego Maillette > lub olejku lawendowego bułgarskiego >
- opcjonalnie: dodatek glinki różowej > lub mączki owsianej (ułatwi spłukiwanie maski oraz będzie pozostawiać bardziej suche wykończenie)
- szklany słoiczek
- szklana szpatułka
- blender kuchenny
Przygotuj puree z dyni. Jest to proste szczególnie teraz, gdy sezon na dynię można już uznać za rozpoczęty. Świeżą dynię pokrój na ćwiartki, wydrążając gniazda nasienne i pozostawiając twardą skórkę. Przygotowaną dynię rozłóż na papierze do pieczenia i wstaw do nagrzanego do 200 stopni Celsjusza piekarnika na około 40 minut (do miękkości). Łyżką wybierz miękki miąższ i rozdrobnij go blenderem.
Do jeszcze delikatnie ciepłego puree (10 łyżeczek 5 ml) dodaję 2 łyżeczki skrobi ziemniaczanej oraz 3/4 łyżeczki lecytyny sojowej, całość rozdrabiam blenderem - powstaje dość gęsta, kremowa konsystencja, a lecytyna jest równomiernie rozproszona. Po całkowitym przestudzeniu dyniowego kremu, dodaję odmierzone składniki tłuszczowe (olej awokado, witamina E) i ponownie miksuję całość za pomocą blendera. Dodaję pozostałe, wodne komponenty: żel z aloesu, enzym z dyni i fitokolagen, ponownie i po raz ostatni miksuję całość urządzeniem. Na koniec wkraplam wybrane olejki eteryczne i mieszam całość szklaną szpatułką. Maskę przelewam do szklanego pojemniczka. Przechowuję w lodówce. Bez zastosowania konserwantów termin przydatności maski to maksymalnie 7 dni.
Maska ze względu na swoją bogatą, odżywczą i zmiękczającą formułę, sprawdzi się doskonale w pielęgnacji u osób, które wymagają natychmiastowego, silnego nawodnienia i komfortowej okluzji, nie przepadają za zbyt lekkimi formułami i oczekują od stosowanych kosmetyków czegoś więcej niż chwilowej, ładniejszej kondycji cery. Maskę dyniową polecam bez względu na wiek, rodzaj i typ skóry - to idealny produkt dla przesuszonego, spękanego, zrogowaciałego i odwadniającego się naskórka. Póki co, moja maska dyniowa to jedyny konkurent dla uwielbianej przeze mnie maseczki miodowej Aura Manuka nowozelandzkiej marki Antipodes, która skórę nawilża nieco słabiej i niestety, nieco podrażnia, zwłaszcza przy dłuższych przerwach użytkowania.
Maska może być bezpiecznie stosowana przez kobiety w ciąży i karmiące piersią.
Dzień dobry Ewo, mam pytanie niezwiązane z artykułem. Czytałam ostatnio, że warto używać produktów, np. kremów z cynkiem. Cy znasz jakies produkty warte polecenia? Myślałam by zakupić: GLUKONIAN CYNKU idealny w trądziku ze strony Beautyever albo Glukonian Cynku z Naturalissy i dodawać do kremu. Proszę powiedz czy warto tak zrobić czy lepiej dać np do maseczki? Pozdrawiam, Izabela
OdpowiedzUsuńTak, polecam między innymi lekką i przyjemną w stosowaniu emulsję Post Acte Avene, pełna recenzja: http://www.ewaszalkowska.com/2016/01/avene-cicalfate-post-acte-opatrunek-dla.html
UsuńIzabelo, nie mam dużego doświadczenia z formułami z cynkiem, jony cynku bardzo często płatają figle, nie można ich łączyć z niektórymi składnikami, wymagają stosowania określonego pH, nie pomogę niestety tutaj zbyt bardzo.
Ewo, patrząc na twój styl pisania zastanawiam się czy łączenie języka literackiego i bogatych opisów oraz zróżnicowanego słownictwa jest słuszne podczas tworzenia bloga kosmetycznego. Niekiedy opisy bardziej przypominają mi opowiadania Brunona shultza niż notki na blogu. Niekiedy te opisy są wręcz abstrakcyjne, mam wrażenie że mnóstwo osób ich nie rozumie, no i dziwię sie też co kryje sie w twojej głowie że mówisz tak na codzien.
OdpowiedzUsuńTo jest język literacki a codzienna mowa użytkowa nie musi ocierać się o sztukę.
Sądzę że jesteś bardzo mądra kobieta, ale jeśli sztuka to czemu na temat kosmetyków ?
;)
Pozdrowienia.
Wolnoć Tomku w swoim domku - takie słowa cisną się na usta, po przeczytaniu powyższego komentarza
UsuńPrzepraszam, nie mogłam się powstrzymać, by nie odbić piłeczki, w dodatku nie do mnie skierowanej.
Już kiedys byla dyskusja na ten temat. Btw uwazam, ze ten wpis jest bardzo wywazony i czytelny.
UsuńHej Ewo, a co myslisz o pozostawieniu tej maski na noc? :> Ja tak robię z aura manuka i lepiej mi się sprawdza, niż zmywanie po 10 minutach (podwójne mycie skóry, pod rząd, nawet samą wodą, mniej mi służy)
Ale to jest właśnie cudowne jak pisze Ewcia! To jest potężny komponent unikalnej wartości tego bloga! Wychodzi to bardzo naturalnie, absolutnie nie brzmi pretensjonalnie, czy tym bardziej abstrakcyjnie! Zatrważające jak bardzo ludzie przywykli do niskich standardów w sferze językowej, a później klarowne, bogate wypowiedzi z uwzględnieniem paru rzadziej używanych słów robią tak kolosalne wrażenie, że aż trzeba robić uwagi o tym i próbować sprowadzić Autora do swojego pułapu. To jest najlepszy blog w swojej kategorii; a decyduje o tym w równym stopniu wartość merytoryczna, sfera estetyki i oczywiście absolutnie świetny język. Powinniśmy być wdzięczni Ewie, że stworzyła takie wyjątkowe miejsce dodatkowo będące ukłonem w stronę intelektu czytelnika. Dla wszystkich malkontentów jest cała masa blogów, których autorki dysponują 200 słowami na krzyż, niewybrednymi i powszechnie rozumianymi;)
Usuń"no i dziwię sie też co kryje sie w twojej głowie że mówisz tak na codzien." - Dużo mądrości zapewne, tylko pozazdrościć. Koniec świata z takimi komentarzami:/
UsuńJęzyk stosowany ostatnio przez Ewę jest nie tyle literacki, ile grafomański. Można mieć bogate słownictwo i wyobraźnię, ale to nie wystarczy do umiejętnego łączenia tego w zgrabny tekst. Ja po prostu ostatnio przeskakuję wstępy, czytam co trzecie zdanie, żeby się nie katować. Połowę przymiotników i przysłówków można by wyłączyć z tekstów, a zyskają na zgrabności i celności. Widzę, że niektórzy nie odróżniają niskich standardów językowych od oszczędnego gospodarowania środkami językowymi wtedy, gdy jest to pożądane. Ale tak to już jest, zawsze się znajdą amatorzy jakiejś formy wyrazu, a tych, którym ona nie odpowiada, będą nazywać profanami. Ja pozostanę przy swoim zdaniu (a bez fałszywej skromności mogę powiedzieć, że jestem specjalistką w tej dziedzinie, tak jak w swojej dziedzinie specjalistką jest Ewa). Dalej pozostanę czytelniczką bloga, bo nie ma on konkurencji, jeśli chodzi o merytoryczne przygotowanie i rzetelność autorki. Jego obecną stylistykę muszę po prostu ścierpieć.
UsuńJesu mam tak samo, z calym szacunkiem do wiedzy Pani Ewy. :)
UsuńANONIMOWY18 sierpnia 2018 15:07
OdpowiedzUsuńEwo, pytałam Cię kiedyś o witaminę b6 w leczeniu tradziku. Chciałabym się Ciebie spytać, jaka jest jej bezpieczna dzienna dawka. Dzięki za pomoc
ODPOWIEDZ
Odpowiedzi
EWA SZAŁKOWSKA19 sierpnia 2018 13:15
Nie ma bezpiecznej dawki - jest ona zależna od masy ciała, zapotrzebowania i wielu innych składowych, np. zaburzeń wchłaniania, narażenia na silny stres, chorób współistniejących, przyjmowanych leków, nie mogę udzielić jednej, konkretnej odpowiedzi.
ANONIMOWY19 sierpnia 2018 13:22
Ewo, dziękuję za odpowiedź. Moja masa to 60 kg, mam 22 lata, nie przyjmuję żadnych leków, stres w moim życiu to niestety codzienność. Płytki krwi mam poniżej normy (norma 150, ja mam 130). Mam lojotok, trądzik i nadmiar androstendionu. Jednak boję się zażywać tak duża dawkę od lekarza (30tabletek dziennie,szok). Może mogłabyś mi podać jakaś granicę, która mi nie zaszkodzi? Lekarz powiedział, że pomoże na lojotok.
Ewo, czy mogłabym Cię prosić o radę?
Niestety nie ma granicy, która nie zaszkodzi, na początku nie przyjmowałabym dawki wyższej niż 200-300 mg dziennie i obserwowała dokładnie swoje ciało. Jesteś pewna, że lekarz nie pomylił się w wypisywaniu dawki? Takie pomyłki to codzienność...
UsuńJak masz za wysoki poziom androstendionu, to zachęcam do wykonania usg jajników oraz nadnerczy, jeśli obrazowo wszystko będzie ok, bardzo pomocne mogą okazać się u Ciebie zioła ograniczające konwersję androgenów, a tym samym obniżeniem ich poziomu :)
Dziękuję :)
UsuńNiestety nie pomylił się, nawet jeszcze pytał, czy branie aż 30 tabletek dziennie, nie jest dla mnie problemem...
Nie wiem, jaki miał w tym cel i co o tym myśleć, powiedział tylko, że taka ,,uderzeniowa dawka" podziała na mój lojotok.
A co do usg jajników, to miałam i wszystko ok. A usg nadnerczy podobno wychodzi niedokładnie i musiałby być to tomograf.
Ewo, a jakie zioła byś mi poleciła?
Ogromne dzięki za wszystko.
Witaj,
Usuńzerknij sobie może tutaj, na początek:
http://www.ewaszalkowska.com/2014/05/wierzbownica-drobnokwiatowa-w-leczeniu.html
Jak tylko skończę aurę zrobię sobie tą maseczkę z dyni :)
OdpowiedzUsuńEwo czy można zakonserwować tą maskę żeby przetrwała trochę dłużej niż tydzień? Czy zwykły feog wystarczy? Jaka będzie wtedy trwałość tej maski?
Można, z feogiem maska trzymana w lodówce postoi 3 miesiące :) Tylko ważne jest to, aby postępować zgodnie z moimi wskazówkami (lekko ciepłe puree), wtedy nic się nie zwarzy i maska nie rozwarstwi się po kilku dniach ;)
UsuńDzięki :)
UsuńEwo pisałam do Ciebie ostatnio z pytaniem o krem do oczy, ma on w składzie ALKOHOL... Chyba jest on nie potrzebny prawda? :(
OdpowiedzUsuńPaulina
Wkleję skład Ewo. Jestem ciekawa tego alkoholu :(
UsuńAqua (Water), Glycerin, Cyclopentasiloxane, Butyrospermum Parkii (Shea) Butter, Cyclohexasiloxane, Cetearyl Alcohol, Butylene Glycol, Polyacrylamide, Glyceryl Stearate, Stearic Acid, Palmitic Acid, PEG-100 Stearate, Phenoxyethanol, Dipalmitoyl Hydroxyproline, C13-14 Isoparaffin, Actinidia Chinensis (Kiwi) Fruit Water, Ascorbyl Glucoside, Methylparaben, Propylene Glycol, Laureth-7, Ethylparaben, Alcohol, Potassium Hydroxide, Retinyl Palmitate, Tetrasodium EDTA, Hesperidin Methyl Chalcone, Lupinus Albus Seed Extract, Steareth-20, Carbomer, Panax Ginseng Root Extract, Sophora Angustifolia Root Extract, Polysorbate 20, Morus Alba Leaf Extract, Ascorbic Acid, Ethylhexylglycerin, Chlorhexidine Digluconate, Tocopherol, Potassium Sorbate, Dipeptide-2, Palmitoyl Tetrapeptide-7, Palmitoyl Tripeptide-1, CI 77891 (Titanium Dioxide).
Odpowiedziałam już na Twój komentarz pod poprzednim artykułem, w tym kremie występują głównie alkohole tłuszczowe. Alkohol denaturowany znajduje się tuż za konserwantem, prawdopodobnie rozpuszczono w nim jakiś trudno rozpuszczalny ekstrakt lub był umieszczono w nim substancję aktywną, ale tak czy inaczej, praktycznie go w tym kremie nie ma. Bardziej przejmowałabym się formułą, która ze względu na masę składników konsystencjotwórczych może posiadać kiepskie właściwości nawilżające.
UsuńWow, wygląda na to że ten przepis jest dla mnie :) Maseczkę Manuka bardzo lubię, jednak po spłukaniu brakuje mi tego otulającego filmu o którym piszesz. Trzeba będzie spróbować!
OdpowiedzUsuńMam pytanko z innej beczki: ostatnio kupiłam serum LIQ CE z witaminą E z zamiarem stosowania pod maski glinkowe, dociążania lekkich kremów czy stosowania doraźnie na całą twarz. Po otrzymaniu kosmetyku zmartwił mnie jednak 3-miesięczny czas przydatności do użycia po otwarciu. Bardzo mnie to zdziwiło, gdyż serum zawiera 15% witaminy E która przecież działa konserwująco. Proszę o radę - stosować się do czasu określonego przez producenta czy nie przejmować się nim zbytnio?
Pozdrawiam serdecznie, Kinga
Stosowałabym się do określonego czasu przez producenta, wykonywał on specjalne badania mikrobiologiczne i skoro produkt jest zdatny do użytku przez 3 miesiące, to faktycznie nie powinno używać się go dłużej, chyba, że na własną odpowiedzialność, ale witamina E nie posiada szerokospektralnej ochrony przed patogenami i jej właściwości konserwujące również mają określony zakres i czas działania :)
UsuńDzięki! Polecam spróbować - maseczka cudownie zmiękcza skórę, żałuję, że nie ma takiego gotowca... ale przynajmniej jest ECOSPA ze swoimi półproduktami ;)
Ewo ostatnio w komentarzach pisałaś że oleje nasiona orzechy to najgorsze co może być na sklepowych półkach mogłabyś podać jakieś artykuły albo dlaczego i co będą powodować
OdpowiedzUsuńEwelino, temat był już wałkowany dziesiątki razy i nawet pod artykułem o olejach roślinnych zawarłam już odpowiedzi na Twoje pytania. Przechodząc jednak do sedna: oleje roślinne posiadają niekorzystny stosunek kwasów tłuszczowych oraz co ważne - ich jakość bywa wątpliwa. Jako konsument nie jesteś w stanie stwierdzić, czy otrzymany przez Ciebie olej jest odżywczym składnikiem diety, czy płynną trucizną. Oleje roślinne, pestki, nasiona i inne surowce olejodajne wymagają określonego i bardzo restrykcyjnego sposobu przechowywania i transportu, a niestety, sprzedaż stacjonarna i przewoźnicy (zwłaszcza w podczas ciepłych miesięcy) nie spełniają tych wymogów :) Korzystniej więc olejów i pestek nie spożywać, chyba, że ma to charakter sporadyczny albo sama sobie taki olej wytworzysz, a pestki i orzechy zbierzesz z własnego ogrodu i właściwie ususzysz :)
UsuńWow, Ewo, to do w takim razie spożywać żeby sobie dostarczyć tych zdrowych tłuszczy? Przychodzi mi do głowy tylko awokado masło i jajka
Usuńi masło :)
UsuńCudownie! Na pewno wypróbuję! :) Od dawna szukam porządnej maski nawilżającej, będzie jak znalazł, tym bardziej, że dynia to ostatnimi czasy mój ulubiony surowiec kosmetyczny! :)
OdpowiedzUsuńMam jeszcze pytanie - stosowałaś może kosmetyki firmy ALKEMIE? Masz może jakieś zdanie na temat marki? :)
Aga
Nie, nie stosowałam produktów tej marki, nie korci mnie także jakoś szczególnie jej testowanie.
UsuńEwo,
OdpowiedzUsuńchciałam zapytać o Twoje zdanie na temat kiszonek.
Czy jeśli zrobilibyśmy je w domu od podstaw, nie pasteryzowali, to czy jakieś dobroczynne żyjątka po kilku tygodniach kiszenia się uchowują? Wartość pH kiszonki na pewno się zmienia a wraz z tym warunki bytowania bakterii.
Czy poza walorami smakowymi są rzeczywiste walory zdrowotne, czy cała ta moda na kiszenie to tylko medialny szum? Co myśleć o tym, Ewo?
Z góry Ci dziękuję za jakieś wskazówki, pozdrawiam.
Oczywiście, ze tak, dodatkowo czas wpływa pozytywnie na różnorodność mikrobiologiczną - spożywając kiszonki z różnych warzyw, owoców, ziół itp, można sobie dostarczyć rzeczywiście aktywnych, sprzyjających mikroorganizmów oraz cennych witamin i mikroelementów - podczas kiszenia wzrastają wartości odżywcze wykorzystanych surowców.
UsuńDziękuję bardzo. Już nastawiłam marchewkę i połówki jabłek wg przepisów pani Pieńkos.... Ależ jestem podekscytowana.
UsuńPozdrawiam Cię serdecznie.
Ewo,
OdpowiedzUsuńpod ostatnim postem w jednej swojej wypowiedzi zawarłaś takie zdanie:
,,...od zatrzęsienia jest ciepłych, intensywnych rudych brązów, w których większość Polek wygląda fatalnie i nienaturalnie''.
Chodziło o kolor cieni do powiek, któraś z Czytelniczek pytała bodajże o cienie i sposoby ich nakładania.
Z tego, co usłyszałam w internecie, to większość Polek ma ciepły odcień skóry (RLM, też Ewa :-), tak twierdzi).
A skoro w ciepłych brązach jest im źle, to czy ciepłe karnacje mają wybierać zimne/chłodne cienie i róże a zimne karnacje malować się ciepłymi cieniami i różami? Jak to jest?
Polki nie posiadają ciepłych typów urody, większość z nich to przygaszone i stłumione typy urody (zgaszone lato / przygaszona jesień). Dużo barwnika żółtego w skórze nie definiuje ciepłoty skóry, żółć może być tak samo ciepła, jak i chłodna. Tak intensywne kolory na tak delikatnych typach urody wyglądają bardzo nienaturalnie i tylko szpecą, zamiast dodawać uroku :) Zdarzają się wyjątki, ale ciężko znaleźć czysty typ urody, którym takie kolory rzeczywiście pasują.
UsuńTo nie jest zasada, warto eksperymentować z makijażem, ale zdecydowanie bezpieczniejsze są stonowane, lekko stłumione kolory, takie rażące brązy i rudości tylko krzywdzą delikatną urodę :)
Dziękuję bardzo za odpowiedź.
UsuńA zrobiłabyś może kiedyś taki poradnik, jak to z tymi typami urody jest? Jakie są rodzaje i kolory dla nich najlepsze?
Choć jak tak myślę, to nie wiem, czy bym się stosowała do rad. Trudno wymieniać pół garderoby i kolorowych kosmetyków.
A i trendy też korcą, żeby popróbować.
Pozdrawiam serdecznie
Anonimku, jeśli szukasz swojego typu kolorystycznego serdecznie polecam Ci blog Marii ubierajsieklasycznie.pl - szukaj pod hasłem "analiza kolorystyczna". Całe życie myślałam że jestem po prostu jesienią (włosy złoty blond, brązowe oczy, jasna skóra) lecz nie pasowało mi to, że nie zawsze wyglądałam korzystnie w typowych intensywnych, jesiennych kolorach. Blog Marii uświadomił mi, że jestem stonowaną jesienią i powinnam szukać odcieni przybrudzonych, przygaszonych, nie tak bogatych i nasyconych - wreszcie odkryłam paletę kolorów idealną dla mnie!
UsuńPozdrawiam, Kinga
Dziękuję bardzo, Kingo.
UsuńZajrzę tam.
Nie planuję tego typu artykułów, prowadzę bloga specjalistycznego :) A ja polecam Arsenic, jest świetna w analizach kolorystycznych :)
UsuńDziękuję Wam bardzo.
UsuńMasz dużo racji z tym, że np. ostre, wręcz neonowe kolory będą się kiepsko prezentować na osobach o delikatnym typie urody. Strasznie ciężko mi ogarnąć ten temat. Właśnie powoli dochodzę do wniosku, że analiza kolorystyczna to nie jest wyrocznia. Trzeba mieć tą umiejętność wyłapania tej "esencji" urody u danej osoby... w sensie, widzimy kogoś i możemy na podstawie odcienia skóry, budowy twarzy i sylwetki po prostu całokształtu dobrać kolory tak aby współgrały z tą osobą, duże znaczenie też ma krój, materiał i styl ubrań. Bo można ubierać się od góry do dołu w swoją paletę kolorystyczną, ale jak ubrania nie współgrają z sylwetką i twarzą to nic z tego. No i koniec końców ładnemu we wszystkim ładnie, ktoś o nietuzinkowej urodzie może założyć worek na ziemniaki i będzie super. Ehh te wszystkie analizy kolorystyczne zlasowały mi mózgownicę i teraz w ogóle nie jestem w stanie nic dobrać do siebie, + ten paraliżujący strach przed kolorami z innych palet.
UsuńEwo wiem, że to blog specjalistyczny ale myślę, że taki post nawiązujący do powyższego tematu by nie zaszkodził, a wpisałby się w te rejony kosmetyków mineralnych. :) Myślę, że wiele tutaj osób interesuje Twoje zdanie na ten temat np. ze zdjęciami danych osób, które wg Ciebie reprezentują dany typ urody i tak dalej.
Popieram Anonimka wyżej - analiza kolorystyczna pod kątem kosmetyków mineralnych, szczególnie podkładów, byłaby ekstra. Wiem, że pisałaś o tym, ale jak wiadomo temat zawsze można rozszerzyć - jeśli będą chęci i CZAS :) Pokazywanie błędów w doborze odcieni, podpowiadanie "sztuczek" itp - Twoje dotychczasowe rady makijażowe mi pomogły baaaardzo :)
UsuńPozdrawiam ciepło, K
A ja myślę jednak, że są inne bardziej palące tematy do poruszenia na blogu.
UsuńAnaliza kolorystyczna niejednemu zrobi wodę z mózgu (kto wie, może napędzi konsumpcję, bo co niektórzy polecą do sklepu wymieniać garderobę).
A tymczasem są inne ciekawe kwestie, które czekają na to, by o nich wspomnieć.
Myślę, że szkoda energii Ewci na to, po prostu.
Tym bardziej, że wspomniała już, kogo poleca (Arsenic) i że nie bardzo widzi Jej się pisać o analizie kolorystycznej.
Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam. Napisałam tylko, co mi się wydaje. A myślałam nad tym trochę, zanim to tutaj umieściłam.
Pozdrawiam Was.
Nie widzę nic złego w "napędzaniu konsumpcji"... zawsze można samemu coś uszyć lub u krawca bespoke, kupić materiał, zainteresować się lepszą jakością. Znaleźć coś vintage, wymienić się. Oczywiście różni się to od szału na ścierki do podłogi z H&M czy Zary.
UsuńNo jeśli chodzi o Arsenic to chyba pousuwała wszystkie posty o analizie kolorystycznej:
http://arsenicmakeup.blogspot.com/p/analiza-kolorystyczna.html
I co teraz, co począć, jak żyć?
Droga Ewo,
OdpowiedzUsuńCzy jeśli żel aloesowy nam służy, to czy oznacza to, że mamy trądzik z łojotoku? I on pomaga nam w walce z tym łojotokiem?
Pytam, bo chciałabym jeszcze jakoś podkręcić jego działanie innymi środkami ale już nie wiem, jakie one mogą być.
W ostatnim czasie próbowałam wielu rzeczy. Nawet regulacja całkowicie nie radzi sobie z wyskakującymi tu i tam niespodziankami.
Czy szukać zatem czegoś na łojotok? Skoro aloes pomaga nieco?
Nie, możliwe że masz zapotrzebowanie na składniki wiążące wodę, a ich deficyt skutkuje przesuszeniem skóry oraz nadmiernym łojotokiem, jets tez opcja druga - żel przez swoją lekką, zastygającą formułę utrzymuje naturalny łojotok w ryzach :)
UsuńŚwietna maseczka :) Ja tez od niedawna sama robię kosmetyki naturalne :)
OdpowiedzUsuńSuper! Dużo przy tym zabawy i satysfakcji :)
UsuńHej kochana!
OdpowiedzUsuńMam pytanie od jakiegoś czasu myje twarz płynem do higieny intymnej biały jeleń trwa to jakieś 2 miesiące czoło miałam zawsze gładkie. Ostatnio przez upały przestałam używać podkładu tylko korektor i puder, a czoło zostawialam tylko nakremowane. Od dwóch dni na czole pojawiły się małe krostki czy może to być przyczyną tego płynu? Bo skoro nie malowalam się, a krem cały czas stosuje ten sam czyli cethapil to tylko to mi przyszło na myśl..
Pozdrawiam:)
I to nie kilka krostek, a całe czoło
UsuńMożliwe że to krem, zwłaszcza, że stosujesz minimalną ilość produktów, a skóra latem jednak dość mocno się poci - jest duża szansa, że ten produkt sprzyja zanieczyszczaniu się skóry.
UsuńCzyli płyn mało prawdopodobne żeby wywołał taką "wysypkę"? Może polecisz krem do cery sklonnej do niedoskonałości w dodatku mieszanej chyba, że był jakiś post, a ja nie go przeoczyłam.
UsuńMożliwe, że wywołał, proponuję przeprowadzić testy eliminacyjne :)
UsuńNie polecam żadnych produktów bez zapoznania się z historią leczenia i dokładnym planem pielęgnacji, wymaga to indywidualnej pomocy :)
Ewo,
OdpowiedzUsuńsezon letni już w dwóch trzecich swojej długości a na drogeryjnych półkach z kremami ochronnymi (anty UV) pozostają pojedyncze niedobitki; mimo to chciałabym zapytać o nurtującą mnie od jakiegoś czasu rzecz.
Czy opakowania filtrów, które nie są w kartoniku tylko w plastikowej butelce/tubie a stoją przy oknie/drzwiach (zazwyczaj tak stoją jako ekspozycja okresowa), mogą przepuszczać promienie UV?
I sprawić, że produkt nie jest taki wartościowy, jak przy opuszczaniu fabryki?
Z góry dziękuję za odzew.
Pozdrawiam
Tak, jak najbardziej mogą i skraca to znacznie żywotność zawartych w tych preparatach filtrów ochronnych.
UsuńEwuniu,
OdpowiedzUsuńczy jeśli zaparzymy sobie herbatkę z nasion marchwi lub tzw. ,,glutka'' z całych nasion lnianych, to wolne rodniki też przedostają się do roztworu?
Zakładam, że nasiona kupione byłyby w sklepie zielarskim lub innym; fakt, że nie pozyskiwane byłyby od producenta bezpośrednio ani wyhodowane.
Łuska nasion po części chroni przed nadmierną peroksydacją lipidów, choć oczywiście pestki i nasiona twarde również warto nabyć u sprawdzonego, godnego zaufania dostarczyciela :)
UsuńDroga Ewo chciałabym kupić 4-5 cieni glinkowych lub pigmentów mineralnych Amilie lub Anabelle Minerals do wykonywania codziennego makijażu. Mogłabyś mi coś polecić? Jestem przygaszoną jesienią z zielonozłotymi oczami i jasną skórą. Będę bardzo wdzięczna :)
OdpowiedzUsuńJasne ;) Z Amilie koniecznie Espresso, Brioche, Corn Silk, Nougat oraz Hollywood Dream, z Annabelle Minerals polecam bardzo Cocoa Cup (jeśli lubisz nieco cieplejsze brązy, ale bez żadnej rudości), Smoothie i Margarita :) Jeśli moje wskazówki będą dla ciebie pomocne, będzie mi bardzo miło, jeśli skorzystasz z mojego linku afiliacyjnego: https://amilie.pl/?afi=made8765hfjsdklop , dodatkowo kupując zestaw (np. 4 cienie) uzyskasz 10% rabatu na swoje zakupy w Amilie :)
UsuńSerdecznie dziękuje i oczywiście skorzystam z linków, przynajmniej tyle mogę zrobić w podzięce za Twoja pracę i pomoc 🙂.
UsuńEwo, dziękuję Ci za odpowiedź na temat kompleksu naturalissa, właśnie go zamówiłam :) Mam jednak kolejne pytanie: czy będzie on pomocny w próbach pozbycia się świeżych (1 msc) blizn na twarzy? Są bardzo unaczynione, czerwono-różowe. Czy cicaplast i witamina E też mogą jeszcze pomóc, czy już raczej za późno?
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję
Hela
Mogą pomóc, ale każda skóra jest inna - na kogoś wspaniale zadziała witamina E stosowana zewnętrznie, a z kolei u kogoś efekty przyniesie tylko koktajl odżywczy podany podskórnie. Każdy jets inny, obserwuj siebie i szybko reaguj :)
UsuńDziękuję, będę próbować działać z każdej strony :)
UsuńCześć Ewo,
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawy przepis na maseczkę. Jak skończę opakowanie APIS to może spróbuję (staram się ostatnio nie trzymać za dużo kosmetyków w domu, etap otwierania i niewykańczania kosmetyków mam już za sobą)
Chciałabym poruszyć jednak inny problem... Jakieś pół roku temu miałam wrażenie, że kondycja mojej skóra idzie w dobrym kierunku. Odpowiednio dobrane kosmetyki, zabiegi- wszystko działało. Od stanu bardzo złego poprawiła się jednak do takiego sobie i już dalej, choćbym stawała na głowie nie chce być lepiej. Cały czas jest zanieczyszczona, pory zapychają się w ciągu jednego dnia, ciągle jest niejednolita, nieświeża, a teraz jeszcze pojawiło mi się mnóstwo małych podskórnych zmian, widocznych głównie pod słońce- taka kaszka na czole, skroniach, przy uszach i pod oczami. Może to kwas azelainowy, który włączyłam chcąc poprawić to co już miałam i oczyścić pory? Nie mam pojęcia. Trochę się załamałam, bo wdrożyłam wszystkie Twoje zalecenia i rzeczywiście poprawa była spektakularna porównując do tego co było, ale brakuje mi jakiegoś przełomu, bo właściwie moja skóra cały czas wygląda na zaniedbaną. To nie jest obraz zdrowej, normalnej skóry, a możesz mi wierzyć, że Twój blog i przeprowadzona analiza naprawdę zbudowały moją świadomość. Już nie wiem, poddaję się. Jest jakiś poziom, do którego się poprawia, a potem nagle "stop". Spotkałaś się kiedyś z tego typu problemem?
Pozdrawiam,
Weronika
Ewuniu,
OdpowiedzUsuńczy zaaplikowanie połowy rekomendowanej ilości filtra UV skutkuje połową ochrony?
U Ciebie czytałam, że nie (że ok. 1/8 lub nawet ok.1/4 ochrony) ale gdzieś na YT przewinęło mi się, iż to idzie jak funkcja y=x.
Więc może są jakieś nowe obserwacje? Przyznam, że nie idzie nakładać przepisowych 2 ml, po prostu nie.
Z góry dziękuję, jeśli zechcesz odpowiedzieć.
To nie jest funkcja y=x, filtry muszą równo osiąść na skórze i muszą być zaaplikowane właściwą ilością, aby pełniły funkcję bariery ochronnej, faktor ochrony przelicza się na jeden centymetr sześcienny skóry, przy bardzo drobnych twarzach to nawet 1.1-1.3 ml, są to najświeższe dane.
UsuńCześć Ewo, we wrześniu planuje podjąć kuracje zmniejszona dawka izoteku przez okres około 3 m-cy chciałbym się dobre do tej kuracji przygotować w kontekście pielęgnacji i oczyszczania skóry. Czy mogłabyś podpowiedzieć jakie kosmetyki dobrze współpracują ze skórą w trakcie terapii? Jak powinno wyglądać oczyszczanie żeby nie podrażniać skóry. Czy powinnam codziennie stosować filtry 50 + plus jeżeli na codzień pracuje w biurze. Bardzo Cię proszę o jakieś sugestie, będę wdzięczna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Kasia
super wpis, chętnie poczytam więcej :)
OdpowiedzUsuń