Moje relacje z pudrami wykończeniowymi nie są łatwe, zresztą, ciężko powiedzieć, by stosunki z jakimikolwiek produktami do makijażu należały w moim przypadku do prostych i przyjemnych - moja skóra nie cierpi warstwy produktów kolorowych, uciemiężniona walecznie reaguje łojotokiem i zmusza do przyspieszonej akcji ratunkowej w toalecie, zatem doceniam kosmetyki, które są lekkie, przyjemne w użytkowaniu oraz nie dają efektu przeładowania skóry makijażem.
|
Kosmetyk owszem, zapewnia efekt rozświetlający, ale jest to niezwykle gładka, delikatna, satynowa i subtelna otoczka, trudna do uchwycenia na zdjęciach (niestety, tak subtelne kosmetyki zatracają znacznie swój urok w podglądzie obiektywu i sztucznym oświetleniu). Pretty Glow nie można odmówić niewymuszonego wdzięku, to prawdziwa gratka dla dojrzałych koneserów, stawiających poprzeczkę coraz wyżej: ceniących naturalne wykończenie makijażu z minimalną widocznością na twarzy i korzystnym wykończeniem w świetle dziennym. Jest to ten typ produktu, który docenią szczególnie osoby z nierówną, potrądzikową i dojrzałą cerą, gdzie ani przesadny błysk, ani mat, nie działa zbawiennie na strukturę twarzy.
Największą zaletą pudru jest jego niewidoczność i znakomita współpraca z innymi produktami kolorowymi (nie jest ani zbyt suchy, ani zbyt mocno przyczepny). Pretty Glow doceniam szczególnie za wzorową współpracę z kosmetykami dalekimi od naturalnych i mineralnych, wzniosłych ideałów - nie ciemnieje i nie zmienia barwy podkładu kremowego, nie zabiera ładnego, świeżego wykończenia, ale jednocześnie nie wyświeca się oraz nie migruje w pory. Wśród bezmiaru pudrów wykończeniowych, wcale nie tak łatwo o kosmetyk wysokiej jakości, a na pewno nie w tak dobrej cenie jak Annabelle Minerals.
Skóra w Pretty Glow prezentuje się niezwykle korzystnie, zwłaszcza w świetle dziennym oraz przy dużych zbliżeniach - co jest moim najważniejszym miernikiem przy ocenie jakości pudrów. Z pewnością dla wielu osób efekt ten będzie zbyt subtelny, a może nawet niewidoczny, niezauważalny... Jednak po moich wielu, nieudanych doświadczeniach, doceniam kosmetyki, których kolejna warstwa jest w pełni zasadna - Pretty Glow jest niezwykle komfortowy w noszeniu, przez co nie wzmaga łojotoku (a to już zapewnia w moim przypadku całodobową trwałość makijażu), nie podkreśla w fatalny sposób linii, zrogowaceń, zmarszczek, bruzd i niedoskonałości (a może nawet odrobinę je wygładza), nie gwarantuje efektu przeładowania makijażem, zaś efekt rozświetlenia to unikalna świetlistość, a nie mało korzystny, szczególnie dla skóry po przejściach, drobinowy, krzykliwy blask.
Puder rozświetlający Pretty Glow to schłodzony, półtransparentny beż w połączeniu ze srebrzystą poświatą bez świdrujących drobin, widocznych jedynie w maksymalnych zbliżeniach makro (i zupełnie zanikających po rozprowadzeniu produktu na skórze), jednak w odróżnieniu od Pretty Matt, jest zupełnie neutralny dla zaaplikowanych już kosmetyków i nie podkreśla suchych skórek. Trochę żałuję, że tak długo zwlekałam z recenzją, bo to zdecydowanie najlepszy puder wykończeniowy w tak niskiej cenie.
INCI: Mica, Zinc Oxide, Silk, Kaolin, CI 77491, CI 77492, CI 77493
Cena: 4g/ 54.90 zł
|
Prócz specyfiki pudrów matujących, w Pretty Matt dostrzegam spore wady, które utrudniają stosowanie pudru. Konsystencja i struktura pyłu jest mocniej przyczepna (moim zdaniem aż za bardzo, przez co puder osiada na skórze niezgrabnie i jest trudny we współpracy) i sucha. Półtransaprentność Pretty Matt nie jest już zaletą jak w przypadku pozbawionej suchości i nadmiernego przylegania wersji rozświetlającej Pretty Glow, bowiem beżowo-ciepłe zabarwienie pudru sprzyja oksydacji, co jest dużym problemem szczególnie przy przetłuszczaniu się cery oraz stosowaniu mokrych produktów, a przecież wówczas pojawia się potrzeba zakupu produktu, mającego absorbować tłuszcz. Pretty Matt ciemnieje samoistnie na skórze oraz przyciemnia znacząco zaaplikowane już uprzednio produkty, jest to widoczne zwłaszcza na tak jasnej skórze jak moja.
Konsystencja pudru utrudnia również współpracę z kosmetykami innymi niż mineralne - matuje delikatnie i nietrwale, a struktura pyłu osiada zbyt mocno na skórze, przez co jest mocno widoczny, nieco toporny, trudny do roztarcia oraz sprzyja rozwarstwianiu się kosmetyków i migracji produktów we wgłębienia, zwłaszcza w najbardziej porowatych topograficznie miejscach. Nie znalazłam również zastosowania dla Pretty Matt w rejonie oczu - moim zdaniem skóra po zastosowaniu pudru wygląda gorzej, dlatego w tym przypadku zrezygnowałam z kolejnej warstwy makijażu.
Dziwna i nazbyt sucha konsystencja pudru osiada na niedoskonałościach, podkreśla wgłębienia i bruzdy, a praktycznie w ogóle nie przedłuża trwałości makijażu, niezależnie od tego w jaki sposób i czym jest aplikowana. Puder kiepsko współpracuje z większością podkładów, chociaż na pewno o wiele lepiej zgrywa się z proszkami - skraca, zamiast przedłużać ich trwałość, daje efekt dużej warstwy makijażu na skórze oraz ciemnieje, a w najlepszym przypadku nie robi nic szczególnego. Niestety, mimo wielu pozytywnych ocen w internecie, z pudrem Pretty Matt jest mi nie po drodze i nie mogę dojść z nim do porozumienia.
INCI: Mica, Bambusa Arundinacea Stem Powder, Silk, CI 77491, CI 77492
Cena: 4g / 54.90 zł
Pretty Neutral. Stali czytelnicy bloga doskonale wiedzą, że puder glinkowy Annabelle Minerals doczekał się już swoich pięciu, zasłużonych minut i specjalnej sesji w Warszawskich Łazienkach - jest to jeden z niewielu kosmetyków do makijażu, który, mimo upływającego czasu i masy przewijających się produktów, nadal zajmuje ważne miejsce w mojej kosmetyczce i jest traktowany już jak produkt upiększający. Opinie na temat Pretty Neutral są podzielone, ale ja jestem w grupie zadowolonych klientów.
Puszysta, delikatna, przyjemna konsystencja o neutralnym, nieoksydującym zabarwieniu, puder doskonale normalizuje skórę - absorbuje nadmiar sebum, ale jednocześnie nie wysusza nadmiernie cery, jest łagodniejszy od klasycznych pudrów matujących oraz zapewnia przez to trwalszy i bardziej naturalny efekt, najbardziej polubią go osoby z tłustą cerą i stopniowo narastającym łojotokiem. Nie wchodzi w pory, bruzdy i załamania, sprawdza się zarówno w roli pudru wykończeniowego, jak i primera - aplikowanego pod podkład sypki/prasowany. Nosi się komfortowo.
Współpracuje najlepiej z kosmetykami mineralnymi, ale w odróżnieniu od pudru Pretty Matt, nie ciemnieje i aplikowany bardziej puchatym pędzlem, może sprawdzić się i w połączeniu z produktami mokrymi - dobrze je utrwala i utrzymuje na miejscu, chociaż nie gwarantuje tak ładnego i gładkiego wykończenia jak Pretty Glow.
Pretty Neutral, mimo że jest zwykłym (a może nie-zwykłym?:)), transparentnym pudrem glinkowym, zaaplikowany oszczędnie na skórę sprawia, że wygląda o wiele lepiej - jest wygładzona, nieco wyrównana, uspokojona, ładniejsza w odbiorze. Przy regularnym stosowaniu pudru, widziałam sporą różnicę w kondycji cery (obkurczenie porów, mniejsza tendencja do powstawania bolesnych zmian zapalnych, szybsze gojenie się naskórka). Puder nie nasila rogowacenia, odwodnienia skóry oraz nie nie podkreśla suchych skórek - jak już pisałam wcześniej w pełnej recenzji - marzę, by dojść do takiej kondycji cery, by móc ograniczyć się tylko do Pretty Neutral.
INCI: Illite, Mica, Kaolin
Cena: 4g / 54.90 zł
Pozdrawiam ciepło,
Ewa
Witaj Ewo :)
OdpowiedzUsuńJedyny kosmetyk mineralny jaki używałam to matujący podkład AM, jestem z niego całkiem zadowolona, nie używam już pudru, jednak czasami w ciągu dnia zdarza mi się poprawić makijaż dodatkową warstwą podkładu.
Czy planujesz może wpis na temat samodzielnego wykonania podkładu mineralnego?
Nie, nie planuję, jest tyle formuł mineralnych, że lepiej recenzowac nowe formuły - myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie :)
UsuńDopiero zaczynam swoją podróż z kosmetykami mineralnymi :)
OdpowiedzUsuńWitaj Ewo.
OdpowiedzUsuńW poście o zapaleniu mieszków włosowych tak dużo piszesz o składnikach, które podrażniają mieszki włosowe, a czy znasz jakikolwiek kosmetyk , który nie zawiera tych składników? Lub chociaż w śladowej ilości? Albo mogłabyś napisać przykład kremu i kosmetyku do oczyszczania, bez skladnikow,które nie będą nasilay problemu? Bo szczerze mówiąc przekopałam cały internet i nie znalazłam ani jednego kremu , który nie będzie miał w składzie glikoli , gliceryny, parafiny i naturalnych olei.. być może zbyt mocno wzięłam do siebie konieczność nieobecności tych składników w pielęgnacji...ale czym w takim razie przykładowo pielęgnować cerę z takowym problemem? Sama zauważyłam, że kosmetyki ktore mają wysoko w składzie glicerynę i glikole bardzo nasilają moje stany zapalne. Oleje naturalne nie służą mi..pojawiaja mi sie po nich ropne wypryski.Tonik już dawno zmieniłam na hydrolat i srebro koloidalne..ale co z nawilżaniem o oczyszczaniem? Znasz takie produkty, które nie mają tego w skladzie? Obecnie używam Avene Cicalfate Post Acte emulsje po zabiegach. Skoro piszesz o unikaniu ich, mam ogromną nadzieję że jesteś w stanie cokolwiek polecić bez tych składników :)
Obecnie jestem na drugiej kuracji Atredermem.
Pozdrawiam, Patrycja :)
Najważniejsza jest formuła preparatu, jak przewertujesz moje recenzje na blogu, zawsze zwracam uwagę, czy kosmetyk nie zaognia problemów skórnych oraz nie wywołuje toksycznych zmian skórnych (zmiany zapalne, podrażnienie mieszków włosowych). Ważne jest również to, by zbilansować pielęgnację i cery nie odwadniać, nieco ograniczyć działania, które skórę potencjalnie wysuszają i drażnią. Prosisz mnie o zbyt wiele, musiałabym Ci ułożyć pielęgnację od samego początku :)
UsuńSwego czasu utrwalałam pudrami z AM korektor pod oczami (wersja rozswietlajaca) akualnie uwielbima ich podkłady, a szczegolnie wersje rozświetlającą.
OdpowiedzUsuńWersja rozświetlająca jest super :) nieco przeszkadzają mi w niej drobinki, ale podkład trzyma się swietnie skóry oraz ma bardzo ładne wykończenie :) Również bardzo dobrze sprawdził mi się pod oczami.
UsuńPiękne zdjęcie, sznurek jutowy przywodzi mi na myśl Boże Narodzenie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3
Dziękuję, staram się za każdym razem podnosić jakość publikacji :)
UsuńCześć! :) Mam dokładnie identyczny problem jak „Patinka” i właśnie chciałam o tym napisać! W moim przypadku sytuacja wygląda tak, że pare miesięcy temu wdrożyłam naturalną pielęgnację cery, która niestety podrażniła moje mieszki włosowe na policzkach oraz czole, ostatnio nawet i brodzie :( wcześniej skóra nie zdradzała żadnych objawów cery trądzikowej, reagowała całkiem dobrze na glicerynę w toniku, lecz średnio lubiła się z kremami, które musiałam stosować sporadycznie (moja cera jest mieszana); również stosuję emulsję Avène Cicalfate Post Acte, która lekko wyciszyła zaognione zmiany, lecz szukam jakiegoś kremu i odpowiedniego hydrolatu, który pomoże całkowicie uporać mi się z problemem... w tej chwili myjąc twarz stosuję płyn micelarny „różowy” Garnier, piankę Eo Laboratorie głęboko oczyszczającą do której dodaję 2 krople oleju z pestek malin oraz piankę Cien bananową. Czy jest to poprawne działanie i wystarczająco udrażnia mieszki, nie narusza bariery naskórkowej? Jeśli nie, również chciałabym się dowiedzieć czym powinnam myć twarz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Ewa :)
Ps. Co uważasz o kremie Vianek normalizujacym w związku z tą przypadłością? :)
UsuńMożliwe, że w Twoim przypadku problem zaognia odwodnienie skóry, dlatego odczuwasz lekką ulgę i złagodzenie objawów przy stosowaniu kremów, możesz np. włączyć bardziej kremowe środki myjące do pielęgnacji albo rozcieńczać nimi piankę, wtedy skóra będzie już uspokojona po myciu, np, śmietanka botaniczna z Bielendy, krem myjący sukin.
UsuńDla mnie kremy Vianek i Sylveco (poza Biolavenem na noc) to tragedia - kiepskie formuły, zero nawilżenia, tylko śliska, zatykająca warstwa na skórze, dla mnie te kremy nic poza intensywnym, niekorzystnym powlekaniem skóry nic nie robią.
UsuńJutro wieczorem zamierzam opublikować recenzję trzech lekkich kremów do pielęgnacji - zachęcam do śledzenia mojego bloga i social-media :)
Bardzo dziękuję za odpowiedź! :) Mam tylko obawę co do gliceryny zawartej w mleczkach, czy używając jej do mycia twarzy nie spowoduję podrażnienia mieszków włosowych (podejrzewam m.in ją o pogorszenie stanu skóry)?
UsuńJeśli chodzi o krem Biolaven udało mi się dostać próbki i będę testować, gdy skończy mi się emulsja Avène.
Pozdrawiam ciepło, Ewa :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej Ewo używasz obecnie jakiegoś kremu/serum pod minerały?
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że bardzo mi służy kładzenie minerałów na buzię tylko opluskaną wodą + hydrolat z czystka.
Myślisz, że dobrze robię? Od około 2 tygodniu (czyli od kiedy nakładam minerały bez kremu) nie pojawiają mi się żadne wypryski... ODPUKAĆ!!! :)
Pozdrawiam Cię serdecznie Ewo, Twoja nowa czytelniczka Paula, JUŻ SIĘ WCIĄGŁAM W TWÓJ BLOG... :))) jeszcze nie widziałam tak dobrego bloga o pielęgnacji cery ...
JESTEŚ MEGA, POZDRAWIAM :)
Paulo, taka mała uwaga, mam nadzieję że Cię to nie urazi, piszę się ,,wciągnęłam''. Przepraszam, nie mogłam przejść obok tego obojętnie, zwłaszcza, gdy napisano to wielkimi literami.
UsuńW każdym razie jestem tu od jakiegoś czasu i wciąż odkrywam zapisane tu treści na nowo. Często wracam do raz już przeczytanych postów, które zmuszają Czytelników do myślenia. To prawdziwa skarbnica wiedzy i pomysłów na pielęgnację cery.
Pozdrawiam serdecznie
Dzięki ;) przeczytałam już wiele postów Ewy Anonimku, ale widzisz nie doszłam jeszcze do tego czy kładzenie minerałów jest dobrym pomysłem, nie pytam o ogólną pielęgnację cery, mam konkretne pytanie :)
UsuńDo EKSPERTA od pielęgnacji cery, no od polszczyzny :)
Pozdrawiam, Paula.
nie* od polszczyzny.
UsuńCześć, pod minerały zazwyczaj nie nakładam już nic, jednak nadmienię, że nie maluję się codziennie, a raczej - należy to do rzadkości (poza testami nowych kosmetyków). Przy codziennym użytkowaniu kosmetyków pudrowych prawdopodobnie byłabym zmuszona do rozszerzenia pielęgnacji, zerknij na mój najnowszy artykuł o lekkich kremach - wszystkie wymienione propozycje mogą wspaniale sprawdzić się w roli bazy pod makijaż mineralny ;) Obserwuj siebie i własną skórę, każdy jest inny i ma odmienne potrzeby :)
UsuńBardzo mi miło, dziękuję ;)
Ewo co uwazasz o izoteku z stezeniu 20mg na dzien w przypadku tradziku zaskornikowego, ktory towarzyszy mi od 15 lat. Codziennie mam kilkanascie zmian na twarzy,kilkanascie na delokcie i plecach?Zmiany sa male, ale jest ich wiele. W ciagu 2 miesiecy odwiedzilam 4 dermatolgow, dwoch poleca wyprobowanie izoteku, dwoch jest na nie.
OdpowiedzUsuńHej,
Usuńa próbowałaś jakichś zewnętrznych leków wcześniej?
Anonimie, ja brałam taką dawkę izoteku przez prawie rok. Ważne żeby wybrać dawkę całkowitą zależną od masy ciała
UsuńNiestety nie znam Twojej historii, a tak jak napisał wyżej Anonim, dawka jest zależna od masy ciała, nasilenia problemu oraz strategii jaką obierze lekarz. Ciężko cokolwiek powiedzieć, przykro mi :( To silny lek, którego metabolity mogą mieć negatywny wpływ na funkcjonowanie np. gonad, zastanowiłabym się, czy wyczerpałaś wszystkie możliwe przyczyny trądziku i problemu dopatrujesz się w mieszkach włosowych.
UsuńHej:)
OdpowiedzUsuńEwo, jestem ciekawa co polecasz do walki z nierówną strukturą cery? Po trzech latach wyleczyłam wreszcie wstrętny trądzik, ale w centralnym rejonie policzków straszą rozszerzone pory i ubytki. Jest to jeszcze stosunkowo świeże, pamiątka z ostatniego najgorszego stadium. Czy kwasy będą tu pomocne? Przymierzam się teraz do kuracji azelainowym. Co radzisz?
Pozdrawiam
Zależy jak głębokie są te ubytki, jeśli to są typowe dziurki i skóra jest jeszcze w fazie zaleczania się, to polecam nakłuwanie dermapenem, może bardzo dobrze pobudzić wydzielanie kolagenu i większość blizn na tym etapie może znacząco się spłycić. Kwas azelainowy, niestety, nie działa na ubytki skórne, ma silne działanie przeciwzapalne i antyoksydacyjne, jest pomocny w leczeniu zmian zapalnych oraz unaczynionych przebarwień potrądzikowych.
UsuńEwo, mam straszny problem ze skórą na wierzchu stóp: od dłuższego czasu zmagam się z atopowym zapaleniem w tym miejscu, dodatkowo latem dochodzi zalew potówek, pomimo oddychających butów. Jak nietrudno się domyślić swędzenie skóry jest niesamowite przy takiej mieszance i niestety nie mogłam się powstrzymać od szalonego drapania:/ W rezultacie wytworzyło się coś w rodzaju skorupy, ekstremalnie suche, czerwone placki, marszczące się przy wyginaniu stopy jak u staruszki. Ciągnie się to już od 4 miesięcy i po prostu jestem już załamana, bo nie dość, że jest to spory dyskomfort, to jeszcze estetyka stóp spada na łeb na szyję. Używałam linomagu, sudocremu, trybioticu i maści z witaminą a. Stosowałam kąpiele ziołowe. Nic niestety nie zadziałało. Obawiam się, żeby nie skończyć z bliznami, bo wygląda to koszmarnie. Cała nadzieja w Tobie Ewciu:) Co według Ciebie mogłoby w końcu pomóc??
OdpowiedzUsuńEwo, mam straszny problem ze skórą na wierzchu stóp: od dłuższego czasu zmagam się z atopowym zapaleniem w tym miejscu, dodatkowo latem dochodzi zalew potówek, pomimo oddychających butów. Jak nietrudno się domyślić swędzenie skóry jest niesamowite przy takiej mieszance i niestety nie mogłam się powstrzymać od szalonego drapania:/ W rezultacie wytworzyło się coś w rodzaju skorupy, ekstremalnie suche, czerwone placki, marszczące się przy wyginaniu stopy jak u staruszki. Ciągnie się to już od 4 miesięcy i po prostu jestem już załamana, bo nie dość, że jest to spory dyskomfort, to jeszcze estetyka stóp spada na łeb na szyję. Używałam linomagu, sudocremu, trybioticu i maści z witaminą a. Stosowałam kąpiele ziołowe. Nic niestety nie zadziałało. Obawiam się, żeby nie skończyć z bliznami, bo wygląda to koszmarnie. Cała nadzieja w Tobie Ewciu:) Co według Ciebie mogłoby w końcu pomóc??
OdpowiedzUsuńA próbowałaś namaczania stóp w ciepłym roztworze żelu lnianego (należy ugotować dosyć rzadki koloid z naturalnych ziaren)? Po takich ciepłych kąpielach polecam nacierać stopy świeżym masłem shea :)
UsuńEwo, czy robiłaś albo masz w planach analizę stanu swojej cery? Z tego co się orientowałam najbardziej popularne jest badanie w systemie Visia. Czy w ogóle jest sens inwestować coś takiego?
OdpowiedzUsuńNie mam takiej potrzeby, najbardziej miarodajnym testem jest obserwacja własnej skóry, wymagane są specjalne warunki, by testy oceny stanu skóry i jej nawodnienia były rzetelnym źródłem informacji :)
UsuńEwo, chciałabym poznać Twoje zdanie na temat olejowania skóry głowy.
OdpowiedzUsuńCzy poza przypadkami gdy ono się w ogóle nie sprawdza (alergia na olej, pogorszenie stanu skóry głowy), może ono pobudzić włosy do wzrostu?
Czy warstwa oleju (najczęściej ciekłego), z racji słabej trwałości tegoż nie stanowi czynnika utleniającego włosy i po prostu postarzającego skórę głowy (przez wolne rodniki) a może i twarzy?
Pytam, bo już kiedyś rozważałam olejowanie skóry głowy. A lektura Twojego bloga i licznych komentarzy uzmysłowiła mi mroczne strony tak wszędzie zachwalanych darów natury, którymi są oleje roślinne.
Z góry dziękuję za odzew, pozdrawiam.
Jak najbardziej może, i nie tylko sam olej, ale również jego aplikacja - stymulacja mikrokrążenia.
UsuńAkurat tutaj już bym nie popadała w paranoję, olej ma ograniczony kontakt ze skórą głowy i jest całkowicie spłukiwany za pomocą detergentów :) Polecam szczególnie oleje ziołowe.
Dziękuję bardzo za odpowiedź.
UsuńO, świetny post, właśnie kończy się mój puder z RMS (Unpowder - swoją drogą fantastyczny, tylko drogi i słabo dostępny), zainteresuję się puderem Pretty Glow. Upewnię się tylko - nie ma w jego gamie kolorystycznej typowego transparentnego pudru? wszystkie są z pigmentem?
OdpowiedzUsuńMam też prośbę/propozycję tematu - myślę, że wiele osób będzie zainteresowanych, szczególnie teraz po lecie, kiedy muszą leczyć objawy ;). Chodzi mi o mallorca acne/trądzik wiosenny oraz fotoalergie.
Pozdrawiam ciepło, zawsze jestem pod wrażeniem Twojego ogromnego zaangażowania i wiedzy. Mało komu w dzisiejszych czasach chce się poświęcić tyle czasu i wysiłku, żeby się nią dzielić z innymi :)
Ewo, niestety nie, wszystkie pudry posiadają pigment, ale jedynie wersja Glow jest zupełnie neutralna dla barwy produktów dzięki swojej konsystencji.
UsuńDziękuję, zainteresuję się tym tematem, ale niczego nie obiecuję, teraz kończę licencjat w tym roku i moje plany, a rzeczywistość mogą być rozbieżne :)
Dziękuję raz jeszcze!
Bardzo dziękuję i trzymam kciuki za sukcesy naukowe :)
UsuńHej Ewo :*
OdpowiedzUsuńNie wiem czy pytać pod TYM postem czy pod postem o pielęgnacji okolic intymnych.
1. Czy żeli do higieny intymnej z kwasem mlekowym można używać cały czas? Bo słyszałam, że tak naprawdę to tylko "marketing" i codzienne używanie kwasu mlekowego w okolicach intymnych to błędne koło.
2. Jeszcze chciałam zapytać - czy bieliznę pierzesz w pralce czy w rękach?
3. Od kilku dni (myślę, że to przez weekendowe używanie papieru toaletowego pachnącego na kilometr - mieszkanie siostry. Już raz tak mi się przydarzyło, moja siostra mieszka na drugim końcu Polski, i kilka miesięcy temu przydarzyło mi się to samo) bardzo nie przyjemnie pachnie mi z okolic intymnych... Jest to BARDZO ale to bardzo nie komfortowe... Majtki po prostu mi strasznie śmierdzą już po 2 godzinach...
Zanim pójdę do lekarza, masz jakiś szybki sposób na to? Wiem, że to przez ten zapachowy papier toaletowy, nic mi innego nie jest, już więcej na pewno go nie użyję i każę siostrze go zmienić dla własnego dobra.
Jak mogę szybko sobie pomóc? :(
Z góry bardzo Ci dziękuję Ewo, pozdrawiam Cię serdecznie i życzę Ci miłego weekendu :*
Magda
1. Tak naprawdę najwazniejsza jest formuła preparatu, dla mnie najważniejsze jest to, by kosmetyk był delikatny dla stref intymnych. Oczywiście, preparaty z kwasem mlekowym do HI jak najbardziej mogą generować problemy skórne - wiele z nich prócz kwasowego pH posiada agresywną, pieniącą się formułę, a dużo kobiet zużywa tych środków po prostu za dużo.
Usuń2. Zawsze w rękach, w oddzielnej wodzie do płukania.
3. Możesz spróbować oczyszczać okolice intymne tylko wywarem z kory dębu lub szałwii, złagodzi podrażnienia i prawdopodobnie obecną już infekcję intymną - niezbędna jest wizyta u ginekologa :)
Hej Ewo, czy jeśli stosuję Devikap na skórę (punktowo lub wymieszane z porcją Avene Post-Acte), to czy powinnam dodawać jeszcze jakiś emolient? Devikap jest na sacharozie i zastanawiam się, czy nie wymaga porcji oleju, aby mógł efektywnie działać. Moja skóra nie przepada za dużą dawką okluzji, ale jest problematyczna, tłusta ale z tendencją do odwadniania (ciężko mi stwierdzić, czy to nie łojotok wywołany). Czy są jakieś formuły, do których nie zalecasz dodawać witd3? Obecnie stosuję ją najczęściej jako podkład pod maski algowe wraz z kremem z mocznikiem rozrzedzonym w hydrolacie szalwiowym (uznalam, ze przyda sie jej rowniez zmiękczenie) i biofermentem z aceroli. Zdarza mi się jednak mieszać d3 z avene na noc i nie wiem, czy nie jest za lekko i mało efektywnie bez dodatku emolientu.
OdpowiedzUsuńSpokojnego dnia:*
Jeśli nie odczuwasz takiej potrzeby, to nie - sam cholekalcyferol (witamina D) jest emolientem, to witamina tłuszczowa. Jeśli negatywnie reagujesz na klasyczne tłuszczowe, a jednocześnie potrzebujesz okluzji, to polecam lekkie silikony do pielęgnacji albo naturalne biofermenty ;)
Usuń